o kulturze na ulicy
W ostatnim czasie najczęściej roweruję i generalnie nie mam zastrzeżeń do innych użytkowników drogi, jest tu dużo traktów i prawie każdy znajduje miejsce dla siebie (przynajmniej na uczęszczanej przeze mnie trasie)... jednak nie zawsze.
W przypadkach, w których inni nie liczą się z rowerzystami najczęściej spotykam się w śródmieściu, kiedy ścieżkę dzielę z drogą dla aut a piesi chodzą jak święte krowy.
Nie chodzi mi jednak o fakt wchodzenia pod koła czy zajeżdżania drogi. Strasznie wkurza mnie, że w tych okolicznościach szerzy się buractwo, ludzie klną, ubliżają czy dopuszczają się rękoczynów. Czy już nikt nie potrafi pokłócić się z drugim na per Pan, tylko jedzie od członków poprzez inne narządy? Czy użycie dzwonka na pieszego daje facetowi prawo aby młodą dziewczynę wyzywał od wagin i dziewek?
Co prawda od dawna nie jestem driverem, ale pieszym bywam stosunkowo często, jednak irytuje się tylko jako rowerzysta, bo wtedy najczęściej mam do czynienia z pieniaczami.
Jak na to patrzycie jako kierowcy a jak z pozycji słabszego i czy reagujecie na obelgi w takich sytuacjach?
W przypadkach, w których inni nie liczą się z rowerzystami najczęściej spotykam się w śródmieściu, kiedy ścieżkę dzielę z drogą dla aut a piesi chodzą jak święte krowy.
Nie chodzi mi jednak o fakt wchodzenia pod koła czy zajeżdżania drogi. Strasznie wkurza mnie, że w tych okolicznościach szerzy się buractwo, ludzie klną, ubliżają czy dopuszczają się rękoczynów. Czy już nikt nie potrafi pokłócić się z drugim na per Pan, tylko jedzie od członków poprzez inne narządy? Czy użycie dzwonka na pieszego daje facetowi prawo aby młodą dziewczynę wyzywał od wagin i dziewek?
Co prawda od dawna nie jestem driverem, ale pieszym bywam stosunkowo często, jednak irytuje się tylko jako rowerzysta, bo wtedy najczęściej mam do czynienia z pieniaczami.
Jak na to patrzycie jako kierowcy a jak z pozycji słabszego i czy reagujecie na obelgi w takich sytuacjach?