> Hańba Pakistańczykom, którzy czekali na brzęk monety
Nie wiem, jak było.
Ale nawet jeśli pakistańskie władze miały wątpliwości w kwestii kosztów, powinien wystarczyć jeden telefon. Do polskiego MSZ.
No.. dwa... do francuskiego tyż ;)
Natomiast odpowiedź polskiego MSZ (francuskiego tyż:) powinna być natychmiastowa. Nie przesądzam jaka (póki co - wyjaśnienie poniżej).
"Ciut" się znam na ubezpieczeniach. Nie znam francuskich realiów, znam polskie.
ŻADNE TU nie ubezpieczyłoby Mackiewicza. Nawet "wiodący polski Ubezpieczyciel". Bo był outsiderem. Ekipę na K2 by ubezpieczyli, pewnie z kruczkami, jak Dar Młodzieży swego czasu, ale ze względów prestiżowych by to zrobili.
Przychodzi mi na myśl jeszcze jedno TU, które mogłoby to zrobić... ale tam syf i wodorosty sie zrobiły i nikt raczej głowy do tego nie ma.
Wszystkie pozostałe nie tkną takiego ryzyka. Albo zarzucą stawkę zaporową, droższą niż sam koszt wyprawy. Mackiewicza nie byłoby z pewnością na nią stać.
Tyle wstępem dla wyjaśnienia poniższych słów.
Uważam, że państwo polskie powinno troszczyć się o swoich obywateli. Ale nie bardziej, niż oni sami troszczą się sami o siebie.
Jeśli ktoś znalazł się w kłopocie za granicą, nie ze swojej winy i nie mogąc tego przewidzieć, jak najbardziej należna jest mu bezwarunkowa pomoc.
Ciut inaczej, jeśli ktoś się sam pakuje w kłopoty.
Powinna istnieć instytucja natychmiastowej - ale nie bezwarunkowej pomocy.
Coś takiego jest w zakresie assistance wielu polis. "Dostaniesz kasę od ręki, ale musisz ją potem oddać."
Taka możliwość powinna być w ramach MSZ. Ktoś jadąc np. w rejon wojny mógłby się zgłosić ZAWCZASU o deklarację natychmiastowej pomocy. Na co MSZ powinno stwierdzić np.. ok. ale daj nazwiska, pesele i notarialne podpisy dwóch żyrantów. Albo cesję polisy (czasami niewykonalną) :)
Z takiej możliwości mogliby korzystać np. himalaiści. Polisa w rachubę nie wchodzi.
Ktoś może ryzykować swoje życie. Ok. Jego sprawa. Nic mi do tego.
Ktoś może ryzykować życie bliskich. Góry są ważniejsze niż żona czy dzieci. Emocje ważniejsze niż przyszłość rodziny.
Ok. Jego wybór i wybór jego partnera/ki. Nic mi do tego.
Ale dlaczego czyjaś fanaberia ma obciążać moją i wszystkich innych Polaków kieszeń?
Volenti non fit iniuria, jak już Kocio to napisała..
2
2