porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Moja ciaza przebiegala bez komplikacji, mialam urodzic dziewczynke,cieszylam sie ogromnie!!!
Moim lekarzem prowadzacym był dr. M., ktory w swoim prywatnym gabinecie jest bardzo mily, bez problemu odpowie na kazde pytanie, podobno swietny specjalista.Ponadto uczeszczalam do szkoly rodzenia wraz z mezem, ktora wogole sie nie przydala podczas naszego porodu, zapisalam sie tam w celu zapoznania sie z personelem-poloznymi, jako, ze byla to moja pierwsza ciaza, bardzo sie balam rozwiazania.
Na szkole rodzenia mowili, o porodzie rodzinnym,ze maz jest przy mnie, panuje intymna atmosfera, personel jest przemily i co najsmieszniejsze ze bede mogla rodzic w kazdej wygodnej dla mnie pozycji.
Po porodzie mielismy spedzic 2 godziny w sali porodowej aby ocenic czy nie ma krwotoku itd.. mial byc to czas dla rodzicow i malenstwa,mieli nam pokazac jak przystawic dziecko do piersi, pomoc w przewijaniu pielegnacji pepka itd.
Gdy nadszedl termin porodu udalam sie na kontrole do dr.M., ktory stwierdzil ze mam juz dziecko powyzej 4-ech kg dlatego nie ma co czekac i mam sie w przyszlym tygodniu stawic na izbe przyjec na porodowke, z zakupionym przeze mnie zelem PREPIDIL(koszt okolo 200zł), przed ktorym ostrzegam!!!!!!!!!!!!!
Stawilam sie na izbe przyjec w srode okolo 15, tam stwierdzili ,ze przejde na patologie gdyz juz nie maja lekarza ktory moglby mi zalozyc ten zel, ktory mial przyspieszyc dojrzewanie szyjki macicy co w konsekwencji mialo wywolac porod do 24 godzin.
Wiec przelezalam tak dobe i nastepnego dnia z rana zabrali mnie na porodowke, aby zalozyc ten zel.
Nikt wczesniej nie sprawdzil, ja rowniez nie przeczytalam ulotki o konsekwencjach po zalozeniu tego zelu.dr. M stwierdzil ze jest to zupelnie bezbolesne, wiec mu zaufalam.
Wiec polozylam sie na lozko zalozyli mi zel po ktorym mialam lezec bite 2 godziny aby plyn nie splynal.
Polozna miala mnie dogladac.
Po zalozeniu zelu czulam okropny bol w pochwie i w podbrzuszu, nie da sie tego opisac, ale mialo byc to bezbolesne wiec liczylam ze ten bol ustapi.
A w konsekwencji bolalo mnie coraz bardziej, myslalam ze moze szyjka zaczela sie otwierac, po 10 minutach dostalam dreszczy w upalny dzien, sygnalizowalam poloznej ktora byla zdziwiona, ale przyniosla mi koc i wyszla, nagle poczułam ze musze do toalety, przeszywal mnie bol plus zaatakowala mnie ostra biegunka a wstac nadal nie moglam, probowalam wezwac polozna, ale bylam sama w sali, nie wiedzialam czy wstac czy czekac... w koncy przyszla i z łaską podala mi basen, potem dolaczyly sie wymioty, na nerke nie moglam za bardzo liczyc, bo polozna znowu gdzies zniknela.Bol nie ustepowal wiec caly czas myslalam ze zaczela mi sie moze akcja porodowa.Minely 2 godziny i wrocilam spowrotem na lozko na patologie, bylam tak obolala, ze ledwo chodzilam.Za jakis czas pojawil sie dr. M. zbadal mnie stwierdzil ze szyjka juz puscila, i moze rozpocznie sie porod i to byl caly udzial pana dr. "swietnego specjalisty".
Potem bylo juz tylko gorzej pojawily sie skurcze tak bolesne , ze nie da sie tego opisac, dziwilo mnie bo odstep pomiedzy skurczami trwal tylko 5 - 10 sekund i zaczynal sie kolejny skurcz.Prosilam o pomoc, polozne, lekarzy, moze aby mnie zbadali bo bol byl nie do wytrzymania i te skurcze tak nasilone, czułam ze cos jest nie tak.Polozne rozkladaly rece, a lekarz ktory pojawil sie pare godzin pozniej stwierdzil ze jest tylko 1 palec rowarcia, wiec nie powinno mnie bolec i ze przesadzam napewno, a ja myslalam ze zejde z tego swiata.Moj maz probowal zorganizowac anastezjologa zaproponowal mu pieciokrotnie wyzsza sumie za znieczulenie zewnatrzoponowe abym tylko tak juz nie cierpiala.Pan anastezjolog stwierdzil ,ze jesli zdolam miec rozwarcie na 4 palce do 21 godziny to mnie znieczuli a jesli pozniej to juz nie bo on w nocy nie pracuje:))a byla to godzina 15.Probowalam pod cieplym prysznicem przyniesc sobie troche ulgi, ale czulam ze znowu musze biec do toalety, bol byl nadal nie do opisania, po moim powrocie do lazienki salowa zaczela komentowac, ze znowu jest ponalewane wody pod prysznicem, i musi to wytrzec...a ja znowu wchodze pod prysznic.
Moj horror trwał ...jeczałam z bolu, maz probowal prosic o jakies farmakologiczne znieczulenie , prosil o zbadanie mnie bo liczylam ze skoro mam juz bole, ktorych sie nie da opisac to urodze do 21 ze znieczuleniem.O 17 maz zahaczyl kolejnego lekarza ze zmiany i prosil o zbadanie mnie, Na to lekarz i polozna, zaczeli wydziwiac, ze co to ma znaczyc...on nie ma czsu mnie badac mimo ze poprzednie badanie bylo2- 3 godziny wczesniej.Lekarka zaczela na mnie krzyczec w gabinecie ze moja rodzina wywiera na nich wplyw ze maja mnie badac co chwile, a ona nie ma na to czasu, po badaniu juz wiedzialam ze nie mam co liczyc na znieczulenie w kregoslup, bo szyjka od ostatniego badania otworzyla sie o 1 palec, nie bylo mozliwosci urodzic do 21.
Potem pojawil sie kolejny dr.Pan K. poprostu najbardziej hamski, upokarzajacy kobiety rodzace lekarz.
Zapomnialam dodac ze gdy prosilismy to lekarzy, to polozne o pomoc, bo tak strasznie bolalo a nie bylo nawet rowarcia to wszscy nas ignorowali np. lekarka stwierdzila ze kłamie ze tak boli, bo ona nie widzi skurczow na ktg, co sie pozniej okazało, bol wynikał z alergii jaka dostalam po zalozeniu prepidilu, ktory mial byc bezbolesnie zalozony.Moj lekarz prowadzacy, ktory powinien sprawdzic czy nie jestem uczulona na ten lek przed zalozeniem mi go, totalnie umyl raczki, olał mnie ,a polozne nie potrafia chyba czytac ulotek i nikt nie wpadl z nich ze moge dostac tak silnej nadwrazliwosci na ten lek, w ulotce jest napisane ze powinnam miec natychmiast plukanie szyjki macicy, ale to dopiero przeczytalam juz po wszytskim.
Moje bole trwaly 24 godziny, blagalam polozne o oksytocyne, aby ten horror sie zakonczyl jak najszybciej, bylam wycienczona, z bolu z biegunki ,wymiotow.Polozne stwierdzily ze na noc oksytocyny w tym szpitalu nie podaja, załamałam sie totalnie bol byl juz tak ostry ze ulge przynosil mi bardzo goracy prysznic w konsekwencji poparzył mi skore.
Wtedy złośliwy dr.K zabral mnie do gabinetu na kolejbe badanie, prosilam czy moge przeczekac skurcz i wtedy polozyc sie na lozko do badania, wysmiali mnie po co przeciez to tak nie boli stwierdzil lekarz.
Nie poinformowal mnie o postepie porodu tylko w bardzo nieprzyjemny sposob wyprosil z gabinetu. Kolezanka ktora lezala ze mna na patologii podsluchala tylko przez drzwi jak rzomawial o mnie z polozna ze mam juz 6 palcow rozwarcia.
Zaczely sie bole krzyzowe a ja nadal na patologii... maz robil co mogl masowal mi krzyz, tak jak uczyli na szkole rodzenia, w tem wszedl pan doktor i zaczal sie wydzierac na nas, ze maz ma sie wynosic z odzialu ze wezwie policje, mowil ze teraz on tu jest ordynatorem, ze odwiedziny sa do 21.Ja rozumiem...ze to patologia ale sala byla pusta a nasza sytuacja WYJATKOWA, bo rodzilam a nadal trzymali nas na patologii...dlaczego nie zabrali mnie na porodowke skoro juz byla dosc rozwinieta akcja porodowa.
Ja z bolu i stresu zaczelam plakac, maz musial wyjsc,prosilam przeniescie mnie juz na porodowke w koncu placimy za porod rodzinny,wtedy zaczal mnie obrazac pan doktor ze jak ja sie zachowuje, jak sie nie podoba to moglam isc do swissmedu, tutaj on dyktuje warunki, wprowadzil jakis terror, polozne sie go boja, spuszczaja glowe,boja sie np zasugerowac ze moze powinnam byc juz z mezem na porodowce , bo ten lekarz zrobi dokładnie na odwrot niz jak one go poproszą.
Zostalam sama z bolem i stresem.
chwile pozniej stwierdzilam ze ide do meza na korytarz i skoro nie chca mnie przeniesc na porodowke bede rodzic na korytarzu z mezem, tak bardzo potrzebowałam bliskiej osoby w tej trudnej chwili.
Pan doktor chyba sie tego przestraszyl wezwal mnie ,za chwile znowu zbadal ,znowu uslyszalam ze jestem taka i owaka, ale co najwazniejsze przeniosl mnie na porodowke.Myslalam ze juz bedzie dobrze, ale trafilam na herszta a nie na polozna, zero dobrego slowa. O 1 w nocy kazala mi sie polozyc i podlaczyla mnie pod oksytocyne zdziwilo mnie to bo wczesniej polozne mowily ze na noc nie podlaczaja pod oksytocyne a i ze bede mogla rodzic w kazdej pozycji.Wychodzac z sali polozna powiedziala "tylko jak poczujesz bole parte to mnie zawolajcie".Wiec lezalam tak i czulam jak bole sie nasilaja, w koncu sie zaczelo poczulam bol party zaczelam glosno pojekiwac, maz pobiegl po nia, a ona na to tylko -ja slysze-.W koncu przyszla z łaska jak dziecko juz bylo w kanale rodnym i zaczela sie na mnie wydzierac ze mam przestac przec, tylko jak??? skoro to samo tak parlo.Potem krzyczala ze zle trzymam glowe podczas parcia i po co nadymam policzki, ze po co chodzilam na szkole rodzenia jak i tak robie co innego, ale bol jest w tym momencie tak silny ze nie dociera do Ciebie czego te baby chca.Potem bylo mi juz wszytsko jedno chcialam tylko ujrzec moja coreczke.Mala miala 3.300 a podobnoz byla juz ponad 4 kilogramowa.Dziecko urodzilo sie sino blade, niedotlenione,umordowane, podduszone do tej pory ma ogromne ślady na szyjce i glowce po ciezkim porodzie, nie wspominam juz o tym ze 2 godziny po porodzie spedzilam z malenstwem na korytarzu zamiast na sali poporodowce i nawet nie wiem dlaczego.Malo brakowalo, a dziecko moglobyc uposledzone od niedotlenienia. Potem juz na oddziale poporodowym nikt nas nie uczyl ani pielegnacji dziecka, ani jak przystawiac do piersi.gdybym sama nie poszla i zapytala o spirytus do pepka to nie doczekalabym sie.
Posumowujac moj porod okazal sie koszmarem, upokorzono nas i zostawiono samych sobie przez caly pobyt.Jedyne co dobre to ze mają sale pojedyncze płatne oczywiscie, maz moze byz z toba caly czas, gdyby nie to to dziecko zadławiloby mi sie swoimi wymiocinami, bo nie oczyscili jej drog oddechowych i mała wymiotowala co chwile wodami plodowymi, mimo ze lezala na boczku zakrztusila sie, zaczela sztywniec i siniec ja bylam pod prysznicem, cale szczescie ze maz czuwal nad naszym malenstwem.
Coreczka juz wrocila do siebie i mamy sie dobrze, tylko nadal pozostaje gorycz w sercu i niesmak, bo przeciez mialo byc calkiem inaczej.
Szpital w wejherowie jest totalnie nie przygotowany na porod z komplikacjami, moze to potwierdzic kilka moich kolezanek, ktore mialy podobnie jak ja okropne przerzycia w tym szpitalu na porodowce i na patologii, jedną jeszcze zwyzywali typu Ty tłusciochu, grubasie.
W glowie sie nie miesci, to co sie tam dzieje.
Dziewczyny ktore trafiaja juz do szpitala z bolami porodowymi moze i sa bardzozadowolone bo klada sie na porodowke kilka chwil i rodza,a jeszcze trafia na jakas normalna polozna.
A ja mialam pecha co do calego personelu i NIGDY w zyciu nie zdecyduje sie juz na porod w SŁYNNYM WEJHEROWIE

popieram tę opinię 50 nie zgadzam się z tą opinią 8

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

jakiś horror, współczuję
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Poszłąś z tym do sądu, żądałaś odszkodowania, zawiadomiłaś prokuraturę i policję? Bo samo gadanie nic nie zmieni i nic nie da.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 2

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Ja również wspominam mój poród w Wejherowie z ogromnym żalem i gniewem. Do personelu i do słynnego doktora M., który jest bardzo miły, ale poprzez brak podjęcia jakichkolwiek działań przyspieszających akcję (która trwała 26 godzin!, z czego 13 na porodówce) doprowadził do tego że moje dziecko urodziło się niedotlenione, z obrzękiem mózgu i drgawkami!! Nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie sprawne. Szpital i personel jest kompletnie nieprzygotowany na jakiekolwiek komplikacje, nacisk na poród siłami natury jest tam ogromny. Ja również rodziłam "siłami natury" choć raczej trudno tak nazwać godzinne wypychanie łokciami dziecka przez milutkiego doktora M i dwie położne!! no, ale statystyki nie popsułam!!!!! To co się dzieje w tym szpitalu i jak traktowane są kobiety na patologii i porodówce to jest skandal!!!! Personel, a zwłaszcza doktor Mar.. powinni pamiętać że ich pacjenci to nie tylko rodzące, ale również DZIECI w ich brzuchach, a zły poród może zaważyć na całym ich życiu. Jeśli chcecie mieć zdrowe dzieci nie wybierajcie tego szpitala!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Hmmm.. Minely ponad 3 lata, moze teraz gdy troche mniej to boli napisac co ja przezylam w tej najwazniejszej chwili w zyciu kobiety. Ciaza przegiegla bez zadnych komplikacji, ze szpitalem nie mialam wczesniej nic wspolnego, mieszkam w Gdyni i tu chodzilam do szkoly rodzenia, ginekologa itp. W sumie moze gdybysmy nie zignorowali wczesniejszych znakow o personelu uniknelibysmy tego horroru. Znajome mowily, ze byly zobaczyc szpita, porodowke itp, tez pojechalismy, Panie potraktowaly nas jak kosmitow, jakbysmy byli pierwsza para ktora chciala zobaczyc warunki i posluchac od poloznych jak to wszystko ma wygladac, a mialy spokoj, zadnych porodow w tym czasie, jedna wielka laske zrobily ze skwaszonymi minami. Potem 3 dni po terminie bylam na KTG, ja widzialam ze juz sa skurcze i czulam je tez, jednak byly dosc rzadkie, po badaniu Pani od ktg stwierdzila, ze zadnych skurczy nie bylo i ze dzis na pewno porod sie nie zacznie. Wrocilismy do domu, maz poszedl zrobic cos do picia a mi odeszly wody. Poszlam pod prysznic, maz notowal skurcze. Wychodzac z domu dokladnie byly co 2minuty, im blizej szpitala tym wiekszy stres czy zdaze, to co spotkalam na izbie przyjec przeszlo moje najgorsze wyobrazenia. W skurcze panie nie uwierzyly, bo pierwodorka wiec przesadzam na pewno, gdy powiedzialam ze odeszly mi wody, pani kazala mi pokazac majtki, bo czesto sie innym wydaje ze to wody a sie posikaly, gdy skonczyly sie moje podpaski to zrobily mi awanture ze powinnam miec swoje i mam czekac, stalam wiec z mezem na korytarzu z innymi dziewczynami ze skurczami tez, spodnie mokre, w butach mokro, w koncu zlitowaly sie zeby mnie przyjac, zbadaly, zignorowaly kolejny moj wymysl o skurczach, ale zdecydowaly ze mam isc z mezem na porodowke i znow mialam czekac na korytarzu. Rozmowy podczas mojego badania byly szokujace, w zyciu nie pomyslalabym ze inne kobiety moga cos takiego mowic, wysmiewaly doslownie inne pacjentki, a najbardziej pierworodke na korytarzu, ktora z bolu kleczala na podlodze. Tu skurcze, bol a pytania w wypelnianych domumentach tak idiotyczne ze az zal, jakby nie mozna wpisac terminu pierwszej miesiaczki po porodzie. Pani, ktora to wypisywala, nie spieszyla sie wcale, jakby czerpala radosc z czyjegos cierpienia. Potem wyszla jakas pielegniarka i kazala mi isc ze soba, maz zabiera sie z nami a ona ze pan moze jechac do domu, my zdziwieni ze jak to, a co sie okazalo jednak zdecydowali sie wziac mnie na patologie i mieli po meza zadzwonic jak akcja sie zacznie. Na patologi, chcieli probke moczu, tylko z cewnika bo wody odeszly, kiedy poprosilam o poczekanie az skurcz przejdzie, uslyszalam kolejne epitety od wymyslania bolu przez pierworodki. Okazalo sie, ze cewnika nie da sie umiescic bo mam 16 dziurek i pani nie wie, w ktora, zadzwonila gdzies z tekstem "chodz zobacz co ja tu mam, czegos takiego nie widzialas", przyszla druga pani i komentowaly, ze jakis wybryk natury jestem i jak ja sie zalatwiam (do dzis nie wiem, czy to zart, czy co, bo zaden inny lekarz nigdy nic o tym nie wspomnial). Podpieli mnie pod ktg i mialam lezec dosc dlugo, kiedy bole nie pozwalaly na lezenie, krecilam sie z bolu, ale widzialam ze sa zmiany na ktg, kiedy wreszcie raczyla sie pojawic jakas pielegniarka do pacjentki obok, z lzami w oczach wyprosilam zeby mnie odlaczyli od ktg, bo z bolu nie moge ulezec. Pielegniarka zgodzila sie dopiero jak dowiedziala sie, ze ktg mialam robione z jakies 1,5h temu, moze wiecej. Obejrzala wynik i stwierdzila, ze skurczow nie ma, odlaczajac mnie sama przyznala ze mialam zle podlaczone cos tam. Od tego czasu juz sie mna nikt nie interesowal, byla polnoc. Cala noc chodzilam po korytarzu, nie bylam w stanie siedziec a chodzenie mi bardzo pomagalo, skurcze byly juz nieregularne ale czeste, do dzis nie wiem czemu te co 2 minutowe sie skonczyly, czy stres czy co. Raz w nocy udalo mi sie dorwac pielegniarke czy ktos moglby mnie zbadac to sie nasluchalam, ze po co skoro do akcji porodowej daleko, po godzinie w koncu przyszedl lekarz i mnie zbadal, nie pamietam juz rozwarcia ale w granicach 4cm. Pani pielegniarka oczywiscie nie mogla odpuscic z tekstem o 16tu dziurkach kiedy normalna kobieta ma jedna i "panie doktorze widzial pan cos takiego", spojrzal na nia z zdezaprobata i zignorowal to. Potem juz nie widzialam nikogo, wszyscy spali, a ja poginalam na korytarzu w ta i z powrotem. Rankiem wstala pielegniarka, zaczepilam ja czy moglby mnie ktos zbadac bo tyle godzin minelo, stwierdzila ze niby tak, ale dalej zajela sie swoimi sprawami a ja czekalam. W koncu nadszedl czas zmiany, na korytarzu zobaczylam dosc duzo bialych kitli, skurcze byly juz bardzo czeste. Powoli z bolu i wycienczenia zaczynalam tracic kontakt z rzeczywistoscia chyba, jakby nikt mnie tam na tym korytarzu nie widzial, bylam odwrocona twarza do sciany i za plecami uslyszalam kobiecy glos "niech sie pani nie martwi, ja nie pozwole, zeby pani urodzila na korytarzu", pozniej krzyki, ludzie w kitlach zdecydowanie sie klocili ze soba. Krotko potem, kazali mi sie polozyc na lozku, zeby zawiezc mnie na porodowke jak myslalam, nie daly prosby ze przejde sama, bo bol nie pozwala mi lezec. Okazalo sie, ze wszystkie miejsca na porodowce sa zajete i jestem trzecia w kolejce, jeki jednej z dziewczat na korytarzu snily mi sie jeszcze dlugi czas po porodzie. Lekarze nie potrafili byc delikatnie, ublizali jej potwornie, ale ja bylam juz we wlasnym swiecie i bolu, bo nie pozwolili mi wstac z lozka, w koncu bylo mi juz rowno i jak wrocili na porodowke zeszlam z lozka, dorwala mnie chyba pielegniarka jakas i kiedy poprosilam i powiedzialam co i jak, pozwolila mi chodzic pokazujac skad dokad moge. Juz wtedy patrzac na czestotliwosc skurczow bylam pewna ze urodze na korytarzu. Probowalam kogos pytac czy tak jak mowili, ktos dzwonil po meza, ale ignorowali to i kazali wracac do lozka, nie dalam sie, bylo mi juz wtedy wszystko jedno co mi zrobia, ze nie slucham. Zadzwnilam do meza, okazalo sie ze nikt do niego nie dzwonil. Zachcialo mi sie isc do toalety, jednak kazali mi czekac az wejde na porodowke a jak pytalam kiedy to, nie potrafili powiedziec. W koncu wyprosilismy z mezem jakas przechodzaca kobiete, ze sie posikam zaraz i zaprowadzila mnie do toalety przy biurach jakis. W koncu wzieli mnie na porodowke i pod ktg lezac. Blagalam meza zeby poprosil kogosc zeby odlaczyli mnie od tego cholerstwa bo nie moge wytrzymac z bolu lezac, po dluzszym czasie sie ktos zlitowal na moja odpowiedzialnosc. Zaraz po wejsciu prosilam o lewatywe, pielegniarki, polozne a nawet blagalam lekarza, ciagle mowili ze potem, to za chwile, a potem mowili, ze juz za pozno. Teraz wiem, ze kazali lezec i nie dali lewatywy, zeby porod nie poszedl za szybko, bo nie bylo miejsca do rodzenia. Wiekszosc czasu bylismy sami, caly personel odbieral inne porody. I tu trafilam na swojego aniola polozna Beate, jedyna ludzka osoba tam z kojacym glosem, ze bedzie dobrze itp. Jednak nie miala za duzo czasu dla mnie, bo musiala byc tez w innych salach, przerazalo mnie to bardzo, bo chcialam zeby byla przy mnie, nie wiedzielismy co sie dalej bedzie dzialo, pozycja stojaca, wiec strach czy dziecko nie spadnie na podloge, z tego strachu sie polozylam i to chyba spowodowalo 40minutowe przeciskanie sie samej glowki, jak znalazlam sily na to to nie wiem do dzis, reszta cialka poszla juz expresowo. Maz w sumie byl ze mna niecale 2 godziny, pani doktor ktora przyszla mnie zszyc, nie czekala az znieczulenie zacznie dzialac, pierw nie wierzac ze zszywa na zywca a przy ostatnim szwie oj chyba faktycznie nie dzialalo, bolalo jak sam porod. Teraz myslalam ze zacznie sie sielanka, cudne chwile z mezem i nowonarodzona corka, a zawiezli mnie na korytarz, bo nie ma wolnych miejsc w salach, w koncu dostawili mnie do jednej, lezalam bez poduszki, koldry i pielegniarki nie wiedzialy skad je wziac, bo wszystkiego juz bylo brak przez ilosc porodow. Nie bylo pierwszego karmienia, mala nie umiala sie przyssac do piersi i caly pobyt to tylko lzy i nerwy, ze nikt nie chce pomoc mi karmic naturalnie. To chyba zart, ze ten szpital propaguje naturalne karmienie, kiedy pielegniarki na sile karmily mi dziecko sztucznym, bo nie chcialo im sie pomoc dostawic mala, a przy duzym biuscie to nie lada wyzwanie bylo. Pielegniarki nie byly mile i potrafily sie ze mna klocic, ze sie tak przyczepilam do tego karmienia piersia, wrecz ublizaly ze chce zabic wlasne dziecko i wysmiewaly ilosc pokarmu jaka mam, zamiast pomoc. Maz zadzwonil do poloznej z naszej szkoly rodzenia p. Basi z Bobasa i dzieki niej wychodzac ze szpitala malutka pila samodzielnie mleczko i bylo go ile trzeba (do tego osoba ktora pomagala nam od czasow ciazy do 2 latek, zawsze z checia i usmiechem). Wystarczyly checi i doswiadczenie, niby tak niewiele a jednak duzo. Mile byly tez zarciki, kiedy przychodzil ktos rano i mowil do nas, ze wychodzimy i mamy sie szykowac, po czym kiedy dzwonilysmy do mezow i pakowalysmy sie, po godzinie przychodzil ktos inny i mowil, ze wynikow badan nie ma i mamy czekac, ze moze jutro. Ten szpital na pewno wie co to depresja poporodowa, to co sie dzialo na salach, jak nas traktowaly przechodzi ludzkie pojecie. Mysle, ze bezdomne psy sa lepiej traktowane. Tyle badan, codzienne obchody, a nikt nie zauwazyl, ze mala urodzila sie z przykurczem palcow w obu dloniach, nie otwierala w ogole piastek, do tego tez mam zal, bo za pozno zaczelo sie rehabilitacje i malutka musi sobie z tym radzic w zyciu. Naprawde ciezko uwierzyc, ze taka piekna chwile w zyciu, moze popsuc szpital, bo nic innego. Pragniemy drugiego dziecka, jednak jak na razie mysle tylko o porodzie domowym, moze dojrzeje do prywatnego szpitala czy cos, na pewno nigdy wiecej w wejherowie, az mi zal ze mam zamieszkac niedaleko niego i bedzie mi sie przypominal ten koszmar. Wielka szkoda, ze tak musialo byc, jedyne co cieszy, to to ze mam wspanialego meza ktory mogl nie zdazyc na porod i wspaniala coreczke. Rodzilam w 2008, byl to czas kiedy placilo sie za porod rodzinny, kiedy doszlam do siebie pojechalam z mezem po wypis, gotowa zrobic awanture, ze za cos takiego jeszcze mamy im placic, jakie bylo zdziwienie kiedy nie chcieli zadnych pieniedzy, czyzby wiedzieli jak dali ciala.. Tak czy inaczej nie zrekompensuje to tego jak sie poczulam, po co mowia o obecnosci meza, ze caly czas moze byc przy mnie a potem go wyganiaja i nie dzwonia. Przepraszam za dlugosc opowiesci i pewnie nie raz zle napisana jezykowo, ale pozna pora i jednak wciaz nie ostygle emocje robia swoje.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

a co robi pan "K" tam? i tu wymieiac mozna troche...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Tak panowie "M" niewiem co tam robią....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

a ja się zgadzam z Aśku_95, szpital jak szpital, jak dla mnie średnio, ale może po prostu nie lubię szpitali albo jestem wymagająca :P
my z Gdańska jechaliśmy (trochę hardcore, wiem wiem:P), przyjechałam z akcją rozkręconą, silne skurcze, więc może nie do końca wszystko pamiętam, ale wrażenie pozostało - doktor leniwie wypełniał jakieś karty, Mąż musiał czekać na zewnątrz, na szczęście jakaś miła pielęgniarka/położna się zlitowała, zbadała mnie i szepnęła dr-owi, że mam pełne rozwarcie ;) a sam poród... w ogóle oceniam na dosyć łatwy i szybki, więc po 1,5h mogłam zapomnieć o całej akcji i cieszyć się córeczką, ale ogólnie to czułam się trochę: 1) nieswojo, bo po sali kręcił się personel, niby nic, ale tu jakaś pielęgniarka papier do podpisu przyniosła, tu jakiś dr przyszedł rzucić okiem, jak idzie...trochę się czułam jak w korytarzu :| 2) osobiście uważam, że położna powinna być choć trochę wspierająca, a 'moja' podeszła do tego hmm, zadaniowo, miałam też wrażenie, że traktuje mnie jak dziecko albo co najmniej niespełna rozumu i jakby miała mi za złe, że cośtam wiem (np że jak dziecko zassie cycka, to się oksytocyna wydziela i łożysko łatwiej urodzić, a i tak wcisnęli mi dożylnie). no ale może się czepiam ;) a później przez 2 doby opieka spoko, można było panie nękać nawet w środku nocy, kij że trochę oczami wywracały, ja akurat miałam to gdzieś :P
a i jak już się czepiać to wolałabym, żeby sprawdziły od razu, czy dzidziuś dobrze cycka łapie, bo miałyśmy z tym problem, a uważam, że można było temu zapobiec...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Współczuje i jestem pewna,że 90% kobiet tak jest tam traktowane!Również byłam Pacientką dr M nie wiem co on tam jeszcze robi!!! i w trakcie pobytu w szpitalu nawet mnie nie pamietał a na porodzie nawet dzien dobry nie uslyszałam,na patologi do pielęgniarki są za kare!!!!a spróbuj je w nocy obudzić i zawracać dupe!!! oczywiście każda z nas symuluje i wyolbrzymia ból!!! a na porodzie najlepiej zebyś miała plaster na ustach!!!jeżeli nie masz tam znajomości to musisz męczyć sie i czekać na cud!!!dr M nie zrobił Ci badań na ten żel?mi przez całą ciążę nawet nie zlecił glukozy krwi itd.na koniec okazało się że mam zatrucie ciążowe!!!miałam załozony szew i gdyby nie jedna lekarka tam Dr M przetrzymał by mi go jeszcze miesiąć w rezultacie uriodziłam w ten sam dzień w którym Pani dr mo go zdjeła czyli miesiąc przed Terminem Dr M oczywiście synek był donoszony według lekarzy przy porodzie,cała ta porodówka przyjazna rodzicą to jedna wielka burda!!!!Współczuje!!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

Przykro mi :( aż mi łezki do oczy napłynęły ale uwierz wiem co przeżyłaś.....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

szpital jak szpital...a urodzic gdzies trzeba...
ja byłam zadowolona choc bez jakis rewelacji
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

Czytając te opinie już sama nie wiem co mam robić...
Okropny mętlik w głowie....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

SZOK SZOK SZOK
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

a ja bardzo chwale ten szital i bede chwalic, poczawszy od szkoly rodzenia ,przez lezenie na patologii ciazy i konczac na porodowce i poloznictwie wszystko bylo w jak najlepszym porzadku,owszem lekarze moze malomowni i trzeba bylo z nich wyciagac wiadomosci ale jak zapytalam co i jak odpowiadali na kazde moje pytanie.Polozne bardzo pomocne , troche sie obawialam bo trafilam na godzine kiedy zmienialy sie polozne na dyzurze ale zarowno jedna jak i gruga zmiana bardzo fajna, no i co bardzo sobie chwale to poloznictwo, panie mile , chetne do pomocy i zarowno pielegniarki jak i lekarze odpowiadajacy na kzade moje pytanie , a mialam ich uwierzcie bardzo ,bardzo duzo
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Wejherowo to dobry szpital by rodzić

najgorszy szpital:(
okropne pielegniarki
jedna piielegniarka sredni wzrost krotkei wlosy blon kolo 40 robila głupie komentarze w sosunku do mnie
sam porod maskra:(
jak powiedziałam, ze chce isc juz na porodowke rodzic(lezałąm 4h na patologi)
pani pielegniarka pow:"zawołac lekarza
ja:" tak"
ona:"dziwne, bo ni ewygladsz na taka co by miała zaraz rodzić
WALIŁA DO MNIE NA TY JAK DO KOLEZANKI
ZAWOŁAŁA JEDNAJ P GINEKOLOG I ODRAZU WYLADAOWAŁAM NA PORODOWCE Z 7 CM ROZWARCIEM
MASKARA,
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Mam dobre wspomnienia z porodu w Wejherowie (listopad 2009), zarówno z oddziału patologii, porodówki jak i położnictwa. Na porodówce warunki ok, sala czyściutka, możliwość wzięcia prysznica jak również wyboru najlepszej dla mnie pozycji. Położna doglądała mnie co jakiś czas tak, że mieliśmy z mężem możliwość przeżywania tej chwili swobodnie. Ból był bardzo duży ale do zniesienia. W końcowej fazie porodu przybył młody lekarz, który nazajutrz bardzo starał się "ładnie" mnie zszyć. Jedyny minus to to, że (nie jest to przytyk do szpitala tylko samych odgórnych dyrektyw ministerialnych odnośnie refundacji) podczas łyżeczkowania nie dostaje się znieczulenia co okazało się dla mnie istnym horrorem i zabiło pierwsze piękne chwile z córeczką. ps. dla zainteresowanych - w związku z kontrolą NIK nie można zamówić sobie prywatnego znieczulenia :(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Wejherowo to dobry szpital by rodzić

Odpisuję, bo widzę, że ktoś znów podbil ten wątek a pamietam jak w czerwcu szukałam opini nt Wejherowa i wtedy trafiłam na ten tekst.
Byłam po prostu przerażona!!! na dwa dni stracilam cały spokój, sama nie wiedziałam gdzie chce rodzić, aż w końcu interweniował mąż i powiedział, że jednak tam pojedziemy. W szpitalu natomiest wszystko było po prostu przesuper, miałam poród jak z marzeń, opieke połoznych itp a ta opina, chociaż zapewne prawdziwa, wprowadza prawdziwy chaos. To, że ty miałaś takie perturbacje nie oznacza, że lepiej tam nie jechać. W tym szpitalu rodzą sie szczęśliwie setki dzieci ale o tym juz nikt nie pisze bo nie ma sensacji. Przykre, że miałaś takie przejścia, natomiast w tym szpitalu to nie jest absolutnie normą i mam nadzieję, że ktoś doczyta ten długi wątek, wyluzuje i nie da się nastraszyć - wejherowo to dobry szpitak by rodzić.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Moj porod w Wejherowie rowniez byl okropny :/ Ale sam porod bo oieka pozniej byla poprostu niesamowita! Polozne byly kochane i opiekuncze! Pomagaly przystawic do piersi, jak okazalo sie ze nie mam pokarmu i maly jest glodny a ja wyczerpana jego ciaglym marudzeniem naarmily go i ululaly zebym ja mogla sie wyspac, jak mialam jakiekolwiek pytanie to moglam smialo liczyc na pomoc! Naprawde super!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Niestety 3 tyg. temu również rodziłam w tym szpitalu. Wybrałam ten szpital i bardzo tego żałuję. Traumę po porodową mam do dzisiaj. Lekarze, szczególnie męska część traktuje pacjentki przedmiotowo, położne przy porodzie decydują o Tobie, czy dać Tobie znieczulenie czy nie, bez porozumienia z lekarzem. Oczywiście nie dały ponieważ wg tych kobiet nie cierpisz. Do tego miałam łyżeczkowanie, które odbyło się bez znieczulenia. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nie mogę tego zapomnieć.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod

he he dr. Kiełkowski tak znam, ale nie z porodówki,ale jako klienta restauracji w szpitalu, w którym pracowałam.Tak te wszystkie negatywne opinie o nim to prawda.a że niedługo idę też rodzić modlę się tylko, że na niego nie natrafię.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: porod w słynnym szpitalu w wejherowie ---byl najwieksza pomyłką!!

Plus miłe pielęgniarki.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum

tanie meble kuchenne?Jakie (70 odpowiedzi)

Dostaliśmy po 8 latach czekania mieszkanie z miasta 3pokoje,kuchnia. W kuchni mamy tylko...

Fajne gry (planszowe, zręcznościowe) dla 5-7-latków (87 odpowiedzi)

Dziewczyny - może napiszecie jakie gry sprawdzają się w przypadku Waszych dzieci? Po które często...

Wycieczka w przedszkolu (41 odpowiedzi)

Córka ma mieć w piątek wycieczkę w przedszkolu, jadą autokarem do Pucka i Rzucewa. No i tak się...