Hej, ja mam prawie 36 lat i u mnie ZD ryzyko podstawowe to 1:240, skorygowane 1:367. Do 1:1000 spada jak odejmuję sobie kilka lat. Bez zmian wieku lepsze prognozy (1:1000) wychodzą w symulacjach, kiedy zwiększam PAPP MoM (moje 0.5399 > zwiększone do 0.6599) i zmniejszam B-HCG Mom (moje 1.6933 > zmniejszone do 1.5433). Normy w moim wieku to PAPP 0.14 do 6.0, B-HCG 0.18 do 5.18 (na dole tuta tabela:
https://www.forumginekologiczne.pl/forum/przeziernosc-karkowa/watek/912/5364.html). I szczerze, nie do końca rozumiem, jak - będąc w zakresie norm - może być średnio ok, a już po minimalnym skorygowaniu wyników rezultaty zmieniają się diametralnie. Niby powinnam się cieszyć, że moje ryzyko skorygowane jest mniejsze niż podstawowe, ale na początku się przestraszyłam. A to statystyka i mam wrażenie, że bardzo niedokładna. Chyba wszyscy wiedzą, że po 35 roku życia ryzyko różnych ad się zwiększa. Ale czy lekarze mówią ciężarnym młodym "ma pani 1 na 800 szansę na urodzenie dziecka z zespołem Downa" albo starszym "u pani ryzyko jest kilkukrotnie wyższe, jest 1 na 240 szansa, że dziecko będzie miało ZD"? Nie, to od razu sprawiłoby, że mamy zaczęłyby się martwić. Więc po co, po co ten test (USG wszystko w normie, w symulacji ryzyko ZD skorygowane na podstawie samych danych z USG wychodziło mi 1 do ponad 1600). I chociaż wyliczono mi ryzyko ZD na 0.27%, gdzie dla mojego wieku normalnie jest 0.42% to zamiast mnie uspokoić, zestresowano mnie. Czy, jeżeli kobieta nie bierze w ogóle pod uwagę aborcji, jest sens takiego testu? Czy ZD, jeżeli nie potwierdziłby się w USG w 11-14 tc, nie wyszedłby w późniejszym USG (to dla osób, które mówią, że lepiej być przygotowanym). Czy jest sens niepotrzebnie martwić mamy? To jak z koronawirusem - ludzie zaczęli się bać, kiedy zaczęto o nim mówić. Nie nowotworów, nie grypy itp., które z większym prawdopodobieństwem mogą spowodować śmierć. Tutaj mechanizm jest ten sam i jestem mocno rozczarowana i rozżalona, że tak to wygląda. Pytałam ginekologa, czy jest sens robić to badanie, jeżeli i tak w razie wykrycia wady - nie można z tym nic zrobić (nie wyleczysz ZD w łonie mamy), a ginekolog, że te badanie robi się po to, żeby potwierdzić, że wszystko jest ok. No więc nie jest ok, jestem, jak to określił lekarz "w szarej strefie" (grupie średniego ryzyka) i polecił badanie za 2500 zł. Nie wiem, co bym poczuła, gdyby wyszło mi, jak niektórym z Was 1:kilku czy kilkudziesięciu.