wszyscy jestesmy homo sovieticus!?
Dzis rankiem jechłem pustą ulicą Pomorską.
Tam jest ddr na środku między pasami.
Sytuacja prawna jest więc taka, że znaki drogowe C13
są na lewo od jezdni w obu kierunkach.
Jadąc jezdnią wolno więc olać ddr. Warto,
bo jest kręta,
bo na skrzyżowaniach jest objazd dookoła i o trzy światła więcej,
bo jest z kostki Dauna,
bo są muldy i kłuże,
bo jest poprzecinany przejazdami,
a jezdnia samochodowa jest prosta, asfaltowa, dwupasmowa i pusta.
Czasem jak tamtędy jadę i jest większy ruch samochodów, jadę tą ddr, ale zwykle lepiej mi na jezdni. Wolno mi. Czasem/rzadko przejeżdżąjące samochody (tzw. "sportowych" marek) zwalniają, kierowca otwiera okno i informuje mnie żebym się wynosił z jego jezdni.
Ale dziś byłem zgrorszony, bo tym razem to rowerzysta do mnie wrzasnął "tu jest ścieżka dla rowerów". To był tzw "obciślak", tj. miał obcisłe wdzianko z licznymi jaskrawymi reklmami, rowerek za jakieś 5K zł, tempo jakies 10 km/h i tylko kasku, i ochraniacza na zęby było brak, a siwizna włosów nie pasowała do typowego ymydżu pogromcy chodników.
Czy to nam nigdy nie minie?! Po co PoRD i rozporządzenie o znakach, skoro nie warto ich znać?! Po co separacja ruchu, skoro spycha rowerzystów do gorszego getta?! Po co organizacje rowerowe walczą w naszym imieniu, skoro nam samym dobrze w tym syfie, który jest?
Tam jest ddr na środku między pasami.
Sytuacja prawna jest więc taka, że znaki drogowe C13
są na lewo od jezdni w obu kierunkach.
Jadąc jezdnią wolno więc olać ddr. Warto,
bo jest kręta,
bo na skrzyżowaniach jest objazd dookoła i o trzy światła więcej,
bo jest z kostki Dauna,
bo są muldy i kłuże,
bo jest poprzecinany przejazdami,
a jezdnia samochodowa jest prosta, asfaltowa, dwupasmowa i pusta.
Czasem jak tamtędy jadę i jest większy ruch samochodów, jadę tą ddr, ale zwykle lepiej mi na jezdni. Wolno mi. Czasem/rzadko przejeżdżąjące samochody (tzw. "sportowych" marek) zwalniają, kierowca otwiera okno i informuje mnie żebym się wynosił z jego jezdni.
Ale dziś byłem zgrorszony, bo tym razem to rowerzysta do mnie wrzasnął "tu jest ścieżka dla rowerów". To był tzw "obciślak", tj. miał obcisłe wdzianko z licznymi jaskrawymi reklmami, rowerek za jakieś 5K zł, tempo jakies 10 km/h i tylko kasku, i ochraniacza na zęby było brak, a siwizna włosów nie pasowała do typowego ymydżu pogromcy chodników.
Czy to nam nigdy nie minie?! Po co PoRD i rozporządzenie o znakach, skoro nie warto ich znać?! Po co separacja ruchu, skoro spycha rowerzystów do gorszego getta?! Po co organizacje rowerowe walczą w naszym imieniu, skoro nam samym dobrze w tym syfie, który jest?