Re: Jaki macie peirscionek, z czym i z czego??
tokyo, z mojego życia:
Slub wzięty tylko i wyłącznie z miłości, mam męża o bardzo dobrym sercu, muchy nie skrzywdzi, wszyscy go uwielbiają, bo jest dowcipny, bezproblemowy, nie można się z nim nudzić. Wierny jak pies, wyrozumiały, tolerancyjny, optymistyczny i radosny, delikatny, o nic się nie czepia, po prostu mnie kocha, a ja jego. Z pkt widzenia romantycznego - jestem z nim baaardzoo szczęśliwa, nie wyobrażam sobie przy moim boku faceta z innym charakterem.
Ale jest druga strona medalu, ja zarabiam na nasze życie (on tylko czasem dorobia), ja planuję wszystkie wydatki i się martwię, że może nie wystarczyć (on z natury niczym się nie martwi), ja musze się wykłocać jak nam ktoś np zgniłe truskawki sprzeda (bo on jest dla wszytskich milutki), muszę myśleć dosłownie o wszystkim, za siebie, za niego, za nas. Oczywiście na wszelkie moje sugestie on zabiera się do roboty, ale nigdy z własnej inicjatywy. On nie widzi potrzeby żeby zarabiać więcej. Jak narzekam, że mnie nigdzie nie zaprasza, to mnie zabiera np do kina, ale potem ja muszę mu kupić bilet miesięczny bo jemu zabrakło. Jak się go pytam, nie mogłeś powiedzieć, że jak wydasz na kino, to nie bedziesz miał na bilety?? Nie musieliśmy tam iść. To on na to, ale przecież chciałaś żebym Cię gdzieś zabrał. Zero racjonalnego myslenia.
Wiesz o czym marze?? . Zeby nie był dla wszytskich taki miły, tylko żeby czasem był stanowczy Zeby zawalczył o coś dla nas. Zeby mnie odciązył z całej odpowiedzialności finansowej. Zeby się własnie rozpychał łokciami i był trochę cwańszy i bardziej wyrachowany, bo wszyscy go tylko wykorzystują, a on w imię przyjażni się daje.
Właśnie takiego" rozpychania się łokciami" brakuje mi do szczęscia.
0
0