Mamusie styczniowo-lutowe 2018

Hej babeczki, czekacie na maluszki z terminem na początek 2018? Ja mam termin na 11.01, nie mogę się już doczekać :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Przyjazna polozna srodowiskowa to skarb. Ja tez mialam super polozna (ktora rowniez przyszla do mojej mamy, kiedy ja sie urodzilam :) ). Zawsze moglam do niej zadzwonic kiedy potrzebowalam. Raz zadzwonilam o 21:00, bo po kapieli zauwazylam, ze wstaja jakies szwy. Myslalam, ze po prostu nie zauwazyla i wszystkich nie zdjela. Okazalo sie, ze to byly szwy wewnetrzne, rozpuszczalne. Opuchlizna zeszla i sie uwidocznily. Te "koncoweczki" tak bardzo mnie draznily, bolaly ze nie moglam siedziec ani wstawac ani nic! Okropny bol :( na szczescie polozna mimo ze nie planowala, to przyjechala na drugi dzien i obciela wystajace "wasy". Ulga niesamowita! I zachwycala sie, jak ladnie wszystko sie zagoilo, wygladalo tam.na dole jakbym wogole nie rodzila :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta, No rzeczywiscie trudne sa te początki. Ja tez tak walczylam z nawalem w piersi- rowny tydzien po porodzie- meza juz nie bylo, niestety byl potrzebny w pracy wiec bylam sama z dzieciakami, 39 stopni goraczki, bolalo mnie cale cialo- bylam przekonana ze mam jakies zapalenie od macicy, lezalam na podlodze i plakalam bo nie wiedzialam co dalej, tez czarny scenariusz- ze oto koniec kp i nie wiadomo co- maly stal na demna i prawie ze mna płakał, mala caly czas na cyckach- ktore szalenie bolaly, ta sama jazda z klepaniem kapusty, cieplymi i zimnymi okladami.. Do tego nie trzymanie moczu, bol brzucha. W koncu zadzwonilam do tesciowej ze oto umieram, musze do lekarza- lekarka- zero empatii, zjechała mnie z gory na dół ze nic mi nie jest( ale zapisala mi antybiotyk- ktorego i tak nie wzielam z wiadomych powodow) wrocilam do domu w jeszcze gorszym stanie niz z niego wyszlam, zadzwonilam do swojej poloznej, ktora byla dzien wczesniej na pierwszej wizycie- kazala wziac podwojny apap i 15 minutowy prysznic i niedlugo potem przyjechala, pomogla z piersia( najprawdopodobniej od tej piersi pojawila sie goraczka i bol doslownie wszystkich mięśni), przyjechala nastepnego dnia, zalecila ten apap co 6 h. podkreslajac ze bardzo wazne jest aby nic nie bolalo, abym czula sie dobrze. Wyluzowalam i na nastepny dzien wszystko bylo super. Przestalan sie przejmowac ze trzeba obiad zrobic, pranie, ogarnąć. Dopiero co urodzilam i mam prawo nie robic nic poza zajmowaniem sie dzieciakami. Wiem ze jestem silna i dam rade zrobić wszystko, ale jesli mam placic za to swoja frustracja i tym samym frustracja Any, po prostu odpuscilam. Wazne abys Ty Diverta miala do kogo zadzwonić i poprosic o pomoc,albo chociaz towarzystwo, pewnie nie mialas jeszcze poloznej- moja kaze dzwonic o kazdej porze dnia i nocy czy to piatek czy niedziela- mowi ze jest- na kazde zawolanie- i choc oczywiscie nie naduzywam jej dobroci to sama swiadomosc jej gotowosci do pomocy bardzo mnie uspokoila.. Jesli chodzi o melise to wlasnie niewielkie ilosci powoduja naplywy mleka, a znowuz jak sie jej naduzywa moze spowodowac zanik laktacji, wiec teraz pije ja tylko raz na 3 dni max.
Teraz jestesmy w 3 tyg, Nastka dwa dni temu 20 razy na piersi, czasem pol h czasem 45 min a czasem tylko 5- mialysmy chyba kryzys lakta, ale dzis jest super. Do tego gazy straszne,mala przebudzala sie nawet przez to. Na wizycie Dr. Zalecila Dicoflor( na te gazy i chyba w razie ryzyka alergii, bo starszak alergikiem, )sama zrezygnowalam na razie z produktow mlecznych i jest juz lepiej. To sa takie poczatki, musimy sie siebie na wzajem nauczyc. Staram sie ogarnac chociaz jedna drzemke w dzien;) a jesli chodzi o starszaka, to wieczorne karmienie malej odbywa sie u niego, czytam mu przy tym ksiazke, staram sie byc duzo przy nim- zwykle jak karmie mam na to czas. On np koloruje i rozwiązuje ksiazeczkowe zadania a ja karmiac siedze przy nim... Dwa razy tylko byly takie ze on u nas zasnął- i zrobilam sobie przy tym spora krzywde, bo wynioslam go do jego łóżka bo maz byl na druga zmiane i chyba przez to obnizyla mi sie macica- nie przyszlo mi nawet do glowy ze to przeciez 20 kg, przeciez dobrze sie czuję, na nastepny dzien zauwazylam ze szyjka prawie mi wypada. Teraz czekam na położną- co dalej.wiec przestrzegam dziewczyny- to 6 tygodni jest bezceremonialnie czasem w ktorym musimy bardzo dbac o siebie- niezaleznie jak dobrze sie czujemy!
Dzis byl wielki poranek, bo musialam syna odprowadzic z Ana do przedszkola, ale wszystko poszlo sprawnie- co dwa tygodnie temu byloby dla mnie szalona abstrakcja. Takze Diverta dacie radę, zycze Ci spokoju ducha przedewszystkim, super położnej i do przodu;**
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Hehe Ala, rzeczywiscie dosc spora roznica;) ja po 5 latach czulam jakby to byl pierwszy porod- ale i tak poszlo szybciutko;) a ze starszaka bedziesz miala nieoceniona pomoc;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

gratulacje! mój synek też z 13 lutego właśnie obchodziliśmy roczek!:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta,ogromne gratulacje!! To wielki wyczyn-pomyslny porod w niesprzyjajacych warunkach- jestes bardzo dzielna:) Na pewno niebawem odwiedzi Cie polozna,a nastepnie odwiedzisz pediatre na 1-sza wizyte i w ten sposob uzuskasz odpowiedzi na pytania i rady co dalej. U nas to bardzo pomoglo-do poloznej i pediatry chodzilam z dluuuga lista pytan:) chociaz Ty na pewno wiesz wiecej ode mnie Bo masz juz pierwsze doswiadczenia za soba:) u nas najpierw byl wzdety brzuszek I marudnosc a poxniej dramatycznie niski przyrost wagi 10g/doba). Teraz jest spokojnieh-wiemy ze Ada ma przejsciowa nietolerancje laktozy,infekcja ukladu moczowego+szpital zostaly wykluczone (bylo takie podejrzenie ze wzgl na niski przyrost) w badaniach moczu I kalu (pobieranie moczu bylo niezla przygoda!;) ale udalo sie za pierwszym razem o dziwo-polecam dmuchanie na wzgorek lonowy u dziewczynek). Takze nie nudzilismy sie do tej pory I cieszylam sie na kazda wizyte poloznej/u pediatry bo byli jedynymi kompetentnymi osobami majacymi stycznosc z Ada I rzeczowe odpowiedzi. Diverta czy mialas juz wizyte poloznej? Ona pewnie moze podpowiedziec cos w kwestii karmienia. Niebawem na pewno wszystko wlasnie na wlasciwe tory,na razie wszyscy dopiero przyzwyczajacie sie do nowej sytuacji-nie od razu Rzym zbudowano:) badzmy cierpliwe;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Dzielna jesteś BARDZO! Jak czytam Twoje słowa to wierzę że masz bardzo zdrowe i rozsądne podejście. Trzymajcie się zdrowo! I dużo sił!!
Wiosna już niedługo.. :):)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Dziękuję dziewczyny za słowa wsparcia:) rzeczywiście tak jest że wszędzie trafiają się dobrzy i źli ludzie... mi się po prostu źle trafiło.. ale nie wszyscy w tym szpitalu tacy są..
Jak wiecie w czwartek wróciliśmy z Jasiem do domu.. niestety Jaś źle przechodzi pierwsze dni życia.. w pierwszej dobie życia ładnie jadł, dużo spał (przez spał rozumiem że dziecko leży w łóżku/wózku i śpi, bez mamy)... w drugiej już tak ładnie nie spał, właściwie wcale nie spał tylko wisiał przy piersi i przysypiał, po odklejeniu od piersi prawie natychmiast się budził.. w czwartek po powrocie do domu podobnie.. w piątek nadal praktycznie brak spania po odłożeniu z rąkza to wieczorem do tego problemu doszło jeszcze i to że przestał jeść z piersi.. wyrywał się, machał rączkami.. naprawdę trudno go opanować... niestety zbiegło się to z nawałem pokarmu, więc piersi szybko mi napuchły.. szybko zaopatrzyłam się w laktator elektryczny, ale nie dawał rady ściągać pokarmu na tyle by powstrzymać ciągle powiększający się nabrzmiały biust... musieliśmy zacząć dokarmiać Jaśka ze strzykawki podając albo mój pokarm który dało radę ściągnąć, albo mieszankę.. doszedł baby blues... bo oto zdałam sobie sprawę że od wtorku praktycznie nie widziałam się z córką, nie położyłam jej spać, nie pobawiłam się, nie przytuliłam ani razu, bo stale mam Jaśka na rękach albo laktator.. doszło do tego ze otworzyłam szakę, spojrzałam na czekoladki córki i w ryk... do tego doszły myśli co ja zrobię z piersiami- zaraz nawał przerodzi się w zapalenie piersi, zastój, ropień i inne okropieństwa... jak sobie poradzę skoro Jaś nie chce spać.. jak wyprawię córkę do przedszkola i odbiorę ją, zrobię jej obiad?.. wczorajszy dzień był chyba najczarniejszy w moim życiu ( podobnie miałam po urodzeniu córki ale przynajmniej nie dochodziły wyrzuty sumienia względem starszego dziecka).. mówię Wam straszny ból psychiczny... pomyślałam nawet że gorszy jak porodowy...
w sobotę rano pojechaliśmy do Wejherowa po poradę laktacyjną... jak już pisałam doradca laktacyjny jest na urlopie, jednak mimo że był obchód zajęła się mną przemiła Pani Małgosia.. stanęła można powiedzieć w mojej obronie gdy koleżanki powiedziały przecież jest obchód.. a ona: no to co? robiła co mogła.. próbowałyśmy razem odciągać moim laktatorem i tym szpitalnym, rozmasowywać, podała mi oksytocynę na waciku do nosa, żeby ułatwić wypływ, przyłożyła ciepły kompres... dała masę wskazówek co robić, przyznam że wszytsko już wiedziałam bo czytałam w necie jak sobie radzić i ona mi tylko to powtórzyła, ale sam fakt ze się mną zajęła, poceszyła że będzie dobrze się dla mnie bardzo liczył...

Na chwilę obecną nadal walczę z laktatorem, Jasiek czasem pociągnie pierś, częściej jednak nie... karmimy go ze strzykawki pokarmem który udaje mi się odciągnąć.. chodzę na zmianę albo z termoforem albo z rozbitymi liśćmi kapusty w staniku... możecie sobie wyobrazić zapaszek.. Jaś po porządnym nakarmieniu przesypia ładnie 2-3 godziny.. ja w tym czasie obmywam piersi z kapusty, przykładam ciepły okład, odciągam, potem rozbijam kolejne liście, przykładam do jednej piersi i zabieram się za drugą... wszystko z podgrzaniem wody, orzbijaniem kapusty itd. zajmuje mi ok. godzinę, więc biorąc fakt że karmimy Jaśka ze strzykawki i na tym też się schodzi to z 2-3 godzin kiedy on śpi, na mój sen zostaje max 1-1,5 godz..

Jestem na herbacie z melisy.. baby blues trochę mi przeszedł.. z racji ze weekend całe dnie wspiera mnie mama i siostra, ich towarzystwo i to że ponoszą trochę Jaśka a ja mogę choćby oderwać się by do Was napisać, ogarnąć chatę bo wszędzie pieluchy, strzykawki i inne rzeczy...
Dziś widzę przyszłość trochę lepiej.. trudno jeśli Jaś w końcu całkiem odrzuci pierś to może pomęczę się jakiś czas odciągając i podając mu z butelki a potem przejdę na mm... jak mówiłam nie uważam że jest gorsze, po prostu dla mnie bardziej upierdliwe z tym podgrzewaniem itd. ale nie chciałabym tracić czasu z laktatorem, wolę poświęcić go starszej córce... więc jeśli tak trzeba będzie to po prostu tak zrobię, bez wyrzutów sumienia..
czekam też na wiosnę.. mam nadzieję że gdy wreszcie wyjrzy słońce, zorbi się ciepło i będę mogła zabrać Jasia i córeczkę na spacer, inaczej spojrzę na wszystko..

Gorąco Was pozdrawiam i czekam na wiadomości co u Was..:)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Tak.. to wszystko co piszecie się zgadza i ciężko doradzać bo nie wiesz na kogo trafisz..generalnie to pozostaje nam ufać że Ktoś nad nami w tym czasie czuwa i mimo "niesprzyjających" warunków wszystko dobrze się skończy..
U nas bedzie różnica 9 lat.. czyli dla mnie to prawie jak pierwszy poród... Masakra;)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta, współczuję i jednocześnie gratuluje siły i oczywiście Jasia. To ja już chyb pojadę do Redłowa.:) choć wszędzie można spotkać ludzi z sercem i tych bez. U mnie bez zmian, może jedynie ta zmiana że znów cholerstwo mnie złapało i kaszląc obiłam sobie nerkę i boli. Może mała da mi jeszcze parę dni na dojście do siebie;)
Boję się być tą Panią co kaszle na sali, choć u mnie to na szczęście nie infekcja.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Witaj Alu. Za tydzien to juz zaraz. Nie wiem jak w Wojewodzkim, zreszta jak widac ciezko co kolwiek doradzić, bo ja w Wejherowie mialam fantastyczne warunki i wspaniala położna, a kolezanka Diverta przeszla zupelnie cos innego w odstepie dwoch tygodni.. Wiec jedyne co pozostaje to zyczyc abys trafila na dobrych ludzi!! A jak duza roznica? U mnie 5 lat, porod byl jednak szybciutki, tego tez Ci życzę;)

No i Ania, bycmoze tez juz na porodowce.. Trzymamy kciuki;**
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta- gratulacje!!! Jasiek na pewno cudowny!!
Czytałam Twoj wpis z otwarta buzia, nie wierze ze rodzilysmy w tym samym szpitalu:000 ale tu sie tylko potwierdza fakt, ze nigdy nie wiemy na kogo trafimy. To bardzo przykre, ze spotkalas jakas wstretna Grażynę, ze Grazyna jest kobieta- ktora nie ma za grosz empatii . nie znosze takich ludzi i wzbiera we mnie złość, bo te wszystkie grazyny zgarniaja czekoladki i kawki za to ze pracuja, jak każdy. Wybrala taki zawod, powinna uzbroic sie w dobre serce, cierpliwosc i zrozumienie.. Gdybym ja trafila na ta Grazyne to nie wiem czy bym sobie poradzila, bo jestem bardzo zalezna od nastrojow innych ludzi.. Ty jednak widac emanujesz zdecydowaniem i silna wolą, gratuluje Ci bardzo!! Jasiek szybko wynagrodzi Tobie tamte ponure chwile.
Na poloznictwie tez lipka- na prawde ciezko mi w to uwierzyć;( mi przy nawale pokarmu np pomogla taka mloda pediatra z nocnej zmiany, baaardzo mila. Najgorsze byly lekarki z obchodu.
Ale najwazniejsze ze Apgar i urok osobisty w Punkt! Niech sie zdrowo chowa synek!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Gratulacje dla wszystkich Mam i Maluszków:)) dzielne jestescie niezwykle.. my mamy termin za tydzień.. to nasze 2 dzieciątko, choć różnica wieku duuuza.. trafiłam do Was gdyz szukam opinii o szpitalu wojewódzkim w Gdańsku.. czy któraś z Was tam rodziła? Z góry serdecznie dziękuję i jeszcze raz zdrowia dla Was i dzieci:)!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta gratuluje :* najwazniejsze, ze Jasio i ty czujecie sie dobrze :) przykre, ze czlowiek czlowiekowi wilkiem. A raczej kobieta kobiecie, i to w tak waznym i wmocjonujacym momenciem gdzie powinna byc wsparciem i niesc pomoc.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Diverta czytałam w nocy Twój wpis, nie mogłam spać i zajrzałam na forum krótko po tym jak napisałaś. Zastanawiałam się kiedy dopiszesz ciąg dalszy. Gratulacje, dzielna jesteś :-) Dobrze, że wszystko skończyło się pomyślnie. Teraz jak najszybciej zapomnieć o tym co złe i skupić się na samych dobrych rzeczach. Twoje rady-nieocenione, dzięki bardzo za tak dużo informacji.
Ściskamy Was z Adasiem. Dużo zdrówka i spokoju :-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Podpisuję się pod radą Karoliny- ręcznik papierowe się przydadzą właśnie po prysznicu.. chyba ze skorzysta się z takich szarych ręczników, które są na oddziale przy umywalkach, z przeznaczeniem do wycierania rąk...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

No i jeszcze metryczka Jaśka:
ur. 13. lutego o 5:15
waga 3550g
wzrost 57 cm
skala Apgar: 10
urok osobisty: 10:P
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Cześć dziewczyny, melduję się z Jaśkiem poza brzuchem... teraz opiszę jak to było.. sorry że tak dużo, ale ma to dla mnie terapeutyczne znaczenie;P

Tak jak pisałam Wam w nocy że jadę do szpitala, tak rzeczywiście się stało.. ruszyliśmy jak skurcze były co ok. 6 minut, jak podjeżdżaliśmy to były już co 3-4 minuty.. jak wjeżdżaliśmy na parking odeszły mi wody, dzięki Bogu pomyśleliśmy o podkładzie i kocu pod tyłek..

Przyjęcie w szpitalu chłodne, położnej akurat nie było w gabinecie bo zaprowadziła pacjentkę na porodówkę, czekaliśmy przed drzwiami na nią, wróciła, obojętnie nas minęła i zamknęła drzwi... zapukałam, powiedziałam że akcja porodowa i odeszły mi wody, po czym usłyszałam suche "zaraaaz" i ponownie zamknięto mi drzwi przed nosem.. w gabinecie nie było żadnej pacjentki.. więc czekam przed drzwiami, usiadłam bo skurcze po odejściu wód przybrały na sile i bałam się że zaraz padnę, a tu podchodzi następna dziewczyna z akcją porodową, puka, mówi że chyba będzie dziś rodzić i tamta baba jej szeroko drzwi otwiera i zamierza wpuścić... szczęście że mąż zareagował, bo ja w bólach nawet bym z krzesła się tak szybko nie poderwała... po badaniu okazało się że rozwarcie 5-6cm, nie było czasu na lewatywę itd. od razu na salę porodową..
tam położna z piekła rodem.. gdy mnie z dołu przyprowadzili koleżanka powiedziała jej wyraźnie że ja już po wodach, z takim rozwarciem, ale chyba nie do końca zczaiła, bo podłączyła mnie pod ktg i wyszła.. wcześniej chciała żebym leżąc już na łóżku podniosła tyłek i sobie przełożyła gumkę od ktg pod krzyżem ale mówiła tak cicho że ja nie rozumiałam co ona ode mnie chce z tą gumką, powiedziałam żeby mówiła głośniej do mnie to ona do mnie że mam się skupić na tym co ona mówi a nie na sobie, bo ja jestem skupiona na sobie, a ona nie będzie krzyczeć.. zapytałam czy z nią będę rodzić, odparła sucho ze nie wie.. zapytałam czy w tym szpitalu honoruje się plan porodu, zapytała czy pisałam go przy pomocy tego ze stron internetowych, powiedziałam że tak, w odpowiedzi usłyszałam że w takim razie to jest plagiat... mąż się wtrącił że konsultowałam go z położną środowiskową, więc ostatecznie przeczytała ten plan, ale chyba nic z niego nie zrealizowano, poza tym że udało się urodzić z ochroną krocza.. pytałam czy będę mogła dostać gaz, powiedziała że tak, ale nie podano mi go, a leżąc pod ktg naprawdę bym go doceniła.. leżałam tak sama, z mężem, słuchając jak obok akcja się toczy... w końcu położna przyszła, razem z doktor która mnie na dole badała, tamta jej chyba powiedziała drugi raz że ja już po wodach, no to zdziwiona wielce (i kto powinien się bardziej skupić na tym co się do niego mówi?), kazała rozłożyć nogi i że będziemy rodzić... zdązyłam zapytać jak ma na imię- Grażyna... potem parcie, znowu niemiły komentarz i jakby wyraźna irytacja Pani Grażyny że ja źle prę, po instrukcji 3 parcia i Jasiek się urodził... potem chyba dostałam oksytocynę (nie uznano za stosowne powiedzieć mi co mi podłączają) i urodziłam łożysko.. położna nie przedstawiła się, nie zwracała się do mnie po imieniu, w zasadzie poza niemiłymi komentarzami to nie usłyszałam od niej nic miłego ani motywującego.. kiedy powiedziałam jej co powiedziała mi położna z którą tu 5 lat temu rodziłam (że tak się namęczyła by ochronić mi krocze żebym przy drugim porodzie się nie dała pociąć) to odpowiedziała że na pewno tak nie było, bo żadna z nich by tak nie powiedziała... nosz ku.wa, chyba ja tam byłam a ona nie... no cóż, tylko się cieszyć że wszystko tak krótko trwało, bo gdyby był to trudniejszy i dłuższy poród to nie wiem co by było... człowiek jest na łasce tych ludzi i nie śmie nic pyskować...

na oddziale położniczym ok.. no może poza tym że mieli straszny natłok.. pokojów rodzinnych nie było (coś mi się obiło o uszy że jest rezerwacja?).. trochę rozczarowanie ale cóż 300-500 zł piechotą nie chodzi, a z przyjemnoscią wydam je na śliczne ciuszki i zabawki.. poza tym w domu starsze dziecko, miałam mieszane uczucia czy to ok, jak ja i mąż ją tak porzucimy by spedzić 2-3 dni z nowym dzieckiem w szpitalu.... tak więc łatwo się pogodziłam z tą myślą... na oddziale wszędzie full, więc zakwaterowano mnie w dwójce, z dziewczyną która cały czas miała gęsty katar i strasznie kaszlała.. zareagowałam nie od razu (myślałam że to może jakaś alergia czy coś), ale jej stan się pogarszał i drugiego dnia zgłosiłam, że synowi furczy w nosie, koleżanka jest chora i martwię się... dziewczyna wyraźnie powstrzymywała się od smarkania, kasłania przy obsłudze.. dziecko tej dziewczyny otrzymywało wraz z jej pokarmem przeciwciała skoro walczyła ona z infekcją, ale moje nie, więc naprawdę się zmartwiłam.. przyszła doktor, osłuchała Jaśka a mi powiedziała że noworodki są generalnie odporne na wszelkie "katary", bo ja też niejeden w życiu przeszłam i przekazałam przeciwciała dziecku... no a jeśli koleżanka miała grypę albo co innego? w każdym razie z powodu dużej ilości położnic nic się nie dało (chciało) zrobić.. nie zaproponowano mojej koleżance np. maseczki.. przypominam tu jaki ochrzan dostała Weronika jak przyszła ze swoją córcią do przychodni i czekała z nią w poczekalni z godzinkę... ja mieszkałam z osobą która była wyraźnie chora przez dwie i pół doby w niewietrzonym pokoju z dzieckiem w pierwszych dobach życia..

pomoc w przystawieniu do piersi ograniczyła się do pytania czy karmię piersią i czy jest pokarm.. powiedziałam że nie wiem czy jest, bo syn ciągle domaga się piersi i nie wiem czy się najada, że się niepokoję, powiedziano mi że w nocy (czyli za ok. 10-12 godzin) Jasiek będzie ważony więc się przekonamy czy się najada.. nikt nie dotknął mi piersi, nie próbował wycisnąć pokarmu.. ja próbowałam ale chyba jakoś niezbyt dobrze to robiłam, nic nie leciało... zapytałam czy na oddziale jest doradca laktacyjny- generalnie jest, ale na urlopie..

być może pamiętacie że za radą położnej środowiskowej poprosiłam aby szczepienie zrobiono nie w pierwszej a w drugiej dobie wypisu, w efekcie zapomniano o mnie i nie zrobiono go w drugiej dobie, po mojej interwencji załatwiliśmy to następnego dnia przed wyjściem ze szpitala..

cóż więcej mogę powiedzieć.. ostatecznie wszystko zakończyło się pomyślnie, Jaś wydaje się zdrowy, ja też szybko dochodzę do siebie.. co prawda życzyłabym sobie żeby wszystko przebiegło z mniejszym stresem (przecież można go było uniknąć, wystarczyłoby tylko trochę chęci i ludzkiego podejścia)... trochę więcej oczekuje się od szpitala który szczyci się że jest przyjazny dziecku...
czy wróciłabym do Wejherowa ponownie? chyba nie... różowa mgiełka po pierwszym porodzie opadła i chyba spróbowałabym szczęścia gdzieś indziej...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

polecam Polmed na Zaspie
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Trzeba miec swoja koszule :)
Ja bym do listy wyprawkowej dodala reczniki jednorazowe do osuszenia po prysznicu miejsc intymnych. Wiadomo, krwawimy po porodzie, i takie reczniki sie nadaja idealnie bo po 1. Sa jednorazowe a wiec higieniczne, po 2. Nie ubrudzimy naszego recznika kapielowego. Ja nastepnym razem jesli bede rodzila to sie zaopatrze w nie. One sa w rolce i zeby nie zabieraly miejsca to mozna je porozdzielac :)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

IgaIga mogę też prosić na maila listę co zabrac do szpitala na Zaspę? :)
Moj mail to agatka55@10g.pl
Czy na poród dają te jednorazowe koszule porodowe czy trzeba mieć swoją?
Dziekuje za odpowiedz :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Inne tematy z forum

trymer/maszynka do strzyżenia - zbieram opinie (18 odpowiedzi)

dzieczyny, poszukuję jakiejś maszynki/trymeru (max do 150 PLN), która/-y tnie włosy od 0,5mm....

firanki przez internet??? (18 odpowiedzi)

kupiłybyście? np z allegro..bo ja się zastanawiam właśnie... a może jakiegoś sprzedawcę polecicie?

Dobry ortodonta (32 odpowiedzi)

dla osoby dorosłej, wada zgryzu, znacie kogoś?