Re: CLOSTILBEGYT A CIAŻA część 10:-)
a ja Wam się przyznam, że w zeszłym tyg była u mnie przyjaciółka, trochę się wypłakłam, bo ja z tych twardych bab i rzadko kiedy płacze przy jakiś innych osobach, ale już byłam zdołowana... Psiapsióła poradziła mi, abym pogadała z moim B, i w sumie jakoś tak się złożyło, że mogliśmy pogadać dopiero w pon - wiecie co? Uroniłam kilka łez i od razu lepiej mi się zrobiło, nawet mój B powiedział, że od tamtej pory jestem jakaś inna...
Widocznie to wszystko we mnie się kumulowało, narastało to, że nie możemy zaciążyć itp. wcześniej też gadałam, że wyluzowałam, ale to wyluzowanie wyglądało tak, że ja o tym myslałam, może nie tak często jak na samym początku, ale jednak i nie gadałam o tym z moim B - tłamsiłam wszystko w sobie. Ulżyło mi po Naszej rozmowie i zauważyłam, że teraz skupiam się bardziej na Nas :)
Wiadomo, bardzo pragniemy powiększenia rodziny stąd te wszystkie wzloty i upadki, ale w końcu zrozumiałam, że nie mogę się skupiać tylko na dziecku, ale muszę póki co uwagę poświęcić mojemu Mężowi, Nszym pasjom, zainteresowaniom itp. :)
Jednym słowem chyba powoli się zaczynam wyciszać - i w sumie dobrze, bo sama siebie wole taką jaką w obecnej chwili jestem, a nie kłębkiem nerwów ;)
0
0