Przemieniecki
(3 miesiące temu)
Stanowczo nie polecam niepubliczne Przedszkole "Zielona Dolina" Gdańsk Jasień, jeśli można nazwać ten domek przedszkolem. Arogancja i niesolidnosć kierowniczki, która nie dba o dobry kontakt z ojcem. Początkowo rozmawiając na osobności, twierdziła, że nigdy nie wtrąca się w konflikty między rodzicami. Niestety tej obietnicy nie dotrzymała.
Jestem ojcem córki uczęszczającej do Niepublicznego Przedszkola "Zielona Dolina". Mama córki od około 3,5 roku częściowo alienuje ode mnie córkę i oczernia mój wizerunek. Zaraz po przyjęciu Córki do przedszkola usiłowałem nawiązać dobre relacje z dyrektorką Sztyńską-Wodarczyk. Poinformowałem ją o moim sporze z matką Dziecka, a także o tym, że jestem pełnoprawnym rodzicem. Poprosiłem o możliwość odwiedzenia Córki czas od czasu. Podczas moich spotkań w przedszkolu dyrektorka zapewniała mnie o jej neutralności w konfliktach pomiędzy rodzicami. W dniu 24.05.2024AD wraz z moją mamą, która odbyła podróż ok. 700 km do Gdańska, wyraziliśmy chęć odwiedzenia córki w przedszkolu. Celem wizyty było zobaczenie wnuczki, a także rozmowa z wychowawczyniami i dowiedzenie się, jak Zosia się rozwija, jak się odżywia i jak czuje się w przedszkolu. Ok.godz. 11.00 dotarliśmy do przedszkola. Mimo że padało, na wpuszczenie na teren zmuszeni byliśmy czekać pod bramą ok. 30 min. Następnie pani Sztyńska-Wodarczyk wpuściła nas na dziedziniec. Przedstawiliśmy się i spokojnie zakomunikowaliśmy, że mamy chęć zobaczyć Zosię przez 5-10 min. Dyrektorka potwierdziła, że córka jest obecna w przedszkolu, ale poprosiła zaczekać, gdyż nagrywane było w tym czasie przedstawienie z udziałem dzieci. Dyrektorka nie była uprzejma zaprosić nas do swojego gabinetu, mimo że padało. Po pewnym czasie usłyszeliśmy, że nagrywanie się skończyło. Ale nadal nie zostaliśmy zaproszeni do budynku. Z powodu zimnej pogody weszliśmy do przedszkola. Jak się okazało, przez 1,5 godz. nie czekaliśmy na zakończenie nagrywania, ale na przybycie mojej byłej partnerki, którą wezwała dyrektorka. Matka Dziecka od razu wywołała awanturę. Ale potem raczyła pozwolić nam spotkać się z Córką. Jeśli zachowanie mojej byłej partnerki wcale mnie nie dziwiło i do tego już jestem przyzwyczajony, to niekompetencja dyrektorki wywołała moje zdziwienie.
Usiłowałem dowiedzieć się od dyrektorki w jakim celu wykonano telefon do mojej byłej partnerki, zdając sobie sprawę, że może to spowodować konflikt. Pani Szatyńska-Wodarczyk nawiązała do faktu, że zgodnie z zabezpieczeniem Sądu spotykam się z córką tylko 2 razy w mies. Poprosiłem dyrektorkę o przekazanie księgi zażaleń, żeby odnotować sytuację. Jednak dyrektorka powiedziała, że nie zamierza nic dawać i wyszła z przedszkola. Gdy uprzedziłem p.Szatyńską-Wodarczyk, że włączam kamerę z prośbą, aby dyrektorka powtórzyła to przed kamerą, dyrektorka zaczęła wyrywać mi telefon ze słowami: Wiem, że pan zawsze wszystko nagrywa kamerą. Tymczasem inna wychowawczyni, która nam nie była uprzejma się przedstawić, siedziała z mamą córki na dziedzińcu i paliła papierosa. Z powyższego wynika, że zamiast na spokojnie spotkać się babci z wnuczką czekaliśmy 1,5 godziny, aby zobaczyć, jak matka Dziecka pali z wychowawczynią. Być może palenie z matkami dzieci jest dobrym zwyczajem tej placówki? Uświadamiam sobie, że dyrektorka mogła obawiać się, czy nie złamie prawa i nie zepsuje relacji z matką Dziecka, pozwalając nam na 10-15 minut widzenia z Córką, ale sposób, w jaki to zrobiła, był chamski zmuszenie starszej osoby do czekania przez 1,5 godz. na zewnątrz podczas deszczu. Dlaczego od razu nas nie poinformowała, że musi skoordynować tę kwestię z matką? Dlaczego nas oszukała i zmusiła czekać tak długo?
Z przykrością musimy stwierdzić, że nie dowiedzieliśmy się o dziecku tego, czego chcieliśmy się dowiedzieć. Na pewno nie pojawimy się w przedszkolu, ponieważ kontakt z dyrektorką jest stresem zarówno dla mnie, jak i dla Córki. Z uwagi na brak profesjonalizmu u pani U.Szatyńskiej-Wodarczyk jakość mojego kontaktu z Córką w placówce jest wątpliwa. Myślałem, że dyrektorka zdaje sobie sprawę, iż władza rodzicielska została powierzona obojgu rodzicom, to ich uprawnienia są jednakowe i oboje mają prawo odwiedzać dziecko w placówki oświatowej. W takim wypadku ww. zakaz jednego z rodziców nie ma żadnej mocy prawnej i jest bezpodstawny. Ojciec nie jest pozbawiony władzy rodzicielskiej i nie ma zakazu osobistej styczności z dzieckiem.
Moje dziecko zapytane uczciwie, czy lubi chodzić do tej placówki, zareagowało lękiem.
Zachęcam innych ojców do wpisywania swoich typów.
0
6