Widać nie tylko w Gdańsku Straszaki Miejskie to banda łobuzów:
Katowicka straż miejska wydała 5 tys. zł na adwokata, który przed sądem broni dwóch oskarżonych funkcjonariuszy. Mężczyźni odpowiadają za użycie siły wobec kobiety, która źle zaparkowała samochód
Pismo komendanta straży miejskiej w KatowicachZOBACZ TAKŻE
250 zarzutów łapówkarskich dla jednej trzeciej straży miejskiej w Dąbrowie Górniczej (21-03-12, 06:42) Katowiccy strażnicy miejscy dostaną kamery (02-02-12, 12:26) Strażnicy miejscy skatowali i okradli przechodnia? (23-12-11, 11:22) Krzysztof Król, rzecznik katowickich strażników, mówi, że obydwaj oskarżeni byli dobrymi pracownikami. - Należeli do najlepszych, jeśli chodzi o znajomość ruchu drogowego - mówi.
W lutym 2010 roku na ul. Kościuszki patrol zauważył źle zaparkowany samochód. Pani Brygida z Lędzin zostawiła swoje auto na kopercie dla niepełnosprawnych, choć nie powinna tego robić. Kobieta przyznała nam, że postąpiła źle, ale spieszyła się do lekarza. Gdy wróciła, zobaczyła przy samochodzie strażników. Jeden z nich poprosił ją o dokumenty. Gdy wyciągała je z auta, do toyoty podszedł drugi strażnik z blokadą. - Prosiłam, żeby jej nie zakładał - opowiadała nam w lutym.
Reklamy Businessclick
Terenowa Dacia.
Dacia Duster w bardzo niskiej cenie. Sprawdź sam!
http://www.dacia.pl
Akcesoria Renault.
Zobacz akcesoria przeznaczone do Twojego modelu Renault!
http://www.renault.pl
Wyjątkowy Pakiet!
Załóż eKonto i ciesz się bezpłatnym Internetem w sieci Play!
Później wydarzenia potoczyły się błyskawicznie. Według relacji kobiety jeden ze strażników miał ją popchnąć. Drobna kobieta przewróciła się. Polecono jej, by wsiadła do radiowozu. - Bałam się. Siłą zawlekli mnie do swojego auta, wepchnęli do środka. Zaczęłam się bronić, wołałam o pomoc - opowiadała nam kobieta.
Zajście widzieli klienci pobliskiej restauracji. W rozmowie z "Gazetą" potwierdzali jej wersję. Kobieta złożyła skargę na strażników, zawiadomiła też prokuraturę. Po incydencie poszła też do lekarza. "Stan po pobiciu" - takim zwrotem zaczynała się lekarska obdukcja. Potem lekarz opisał m.in. wybroczyny pod pachami i ślady na dłoniach.
Śledczy z prokuratury rejonowej postawili strażnikom zarzuty przekroczenia uprawnień i użycia siły wbrew potrzebie. Proces trwa.
Strażników broni mecenas Jacek Krawczyk. Okazuje się, że 5 tys. zł za obronę mężczyzn zapłaciła mu katowicka straż miejska. Wykorzystano pulę z budżetu straży, która miała być przeznaczona na nagrody z okazji Dnia Strażnika. "Powyższa decyzja została podjęta dla obrony funkcjonariuszy bezceremonialnie zaatakowanych w lutym 2010 roku w czasie interwencji na ulicy przez kobietę, która parkując swój pojazd na przejściu dla pieszych, wywołała awanturę uliczną, pozyskując jednocześnie za świadków klientów (kibiców) pobliskiej restauracji" - wyjaśnił w marcowym piśmie do związkowców ze straży jej szef Kazimierz Romanowski.
Pani Brygida nie ukrywa oburzenia. - Nie zaatakowałam strażników, mój samochód był zaparkowany na zaśnieżonej kopercie dla inwalidów, a nie na przejściu, nie wywołałam awantury ulicznej - mówi. Uważa, że komendant nie powinien oceniać tego zajścia, bo nie było go na miejscu.
- To było słowo przeciwko słowu. Trzeba określić, po czyjej jest się stronie. My daliśmy strażnikom kredyt zaufania - mówi Król. Dodaje, że akt oskarżenia wobec mężczyzn nie przesądza o ich winie.
- Na tym etapie mamy moralny obowiązek bronić naszych pracowników. Na przekazanie tej kwoty zgodzili się inni strażnicy - mówi. Przyznaje, że nie zawsze tak się dzieje. - Gdyby wina naszych ludzi była ewidentna, to na pewno nie dostaliby pomocy. Zgodnie z naszymi informacjami to ta pani złamała prawo i weszła w konflikt ze strażnikami. To, że mieli ją pobić, wydawało nam się niewiarygodne - mówi Król.
Podinspektor Andrzej Gąska, rzecznik śląskiej komendy, nie przypomina sobie, żeby z budżetu policji ktoś opłacał oskarżonym policjantom adwokata. Policjanci opłacają sobie ubezpieczenia od odpowiedzialności prawnej.
- Nie każdy nasz strażnik tego chce, nie każdego na to stać. Zarabiamy mniej niż policjanci - wyjaśnia Król.
Józef Kogut ze Śląskie Stowarzyszenie Pomocy Ofiarom Przestępstw uważa, że adwokat strażników nie powinien być opłacany z publicznych pieniędzy. - Najlepiej gdyby mieli wykupione grupowe ubezpieczenie. To załatwiłoby problem. Przecież w trakcie wykonywania czynności mogą się zdarzyć różne rzeczy - mówi.
Sprawie chce się też przyjrzeć komisja rewizyjna rady miasta. Jej szef Witold Witkowicz zapowiada interwencję w tej sprawie u prezydenta Piotra Uszoka. - Niestety, z tego co wiem, to dość częsta praktyka, gdy któryś z pracowników miasta ma sprawę w sądzie. To zgodne z prawem, ale warto się zastanowić, czy konieczne. Przecież w urzędzie mamy radców prawnych. Ich pomoc powinna wystarczyć - uważa Witkowicz.
Więcej...
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,11479749,Miasto_oplacilo_adwokata_oskarzonych_straznikow.html#ixzz1r9dwyrDp