Re: no więc ja szukam faceta. nie musi być 100%, może być 60.
"gdzie się ich szuka?"
Hmmm już na przedprożu poszukiwań zakładasz sobie kaganiec ograniczenia, co do miejsca, zakładając jakoby męska "elita"(bo w taką, rozumiem, że celujesz, 60% to całkiem dużo ;) skupiała się w określonych środowiskach. Tymczasem to jest wymieszane jak groch z kapustą, czasem może się nawet trafić ziarnko pieprzu. ;) Zasadniczo zgadzam się w tym temacie z postami Antyspołecznego, rozumiem Jego nutę sarkazmu i kroplę ironii tam zawarte. Natury rzeczy jaką jest dobór partnera nie należy zbyt komplikować, mój śp. dziadek zawsze powtarzał: "im bardziej stromą ścieżką pójdziesz, tym szybciej osiągniesz szczyt". Podejdź do faceta, który się Tobie podoba i zaproponuj spotkanie i niech Twa "kobieca logika" nie wmawia, że już na starcie coś tracisz, bo nie tracisz nic, możesz zyskać tylko.
Reasumując: szukaj w kościele, stajni, urzędzie/pracy, na czerwonym świetle na pasach i w kinie. Na polu i w lesie. W delegacji i w sanatorium. Jak śpiewała Chylińska "załóż róż będzie pięknie", dodatkowo wyczul własny radar-oczy, uszy, intelekt i kobiecą intuicję- a z pewnością "coś" w sieć się trafi. I własnymi rękoma tę sieć wybierzesz. :)) Noo tak to z mojej lewej strony lustra wygląda. Tak to pojmuję/robię jako facio.
"i jaką się stosuje strategię?"
Akurat w tym wypadku brak strategii to najlepsza strategia, być sobą to rozwiązanie dające plon obfity mimo, że żniwiarzy mało.
2
0