żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Właśnie od tygodnia jestem sama w domku bo mój marynarz wypłynął w rejs. Poza tym rozchorowałam się i od sylwestra siedzę w domu wędrując jedynie do spożywczego :) jakoś tak mi smutno samej :( dobrze, że w pon do pracy to będę miała do kogo buzę otworzyć :) a jak Wy dziewczyny radzicie sobie z samotnością?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

marynarzowa, u nas to raczej ja sie mniej odzywam niż kiedyś, ale jak wracam z pracy i polożę dziecko spac to juz po prostu nie mam siły na siedzenie przed komputerem i rozmowy na gg



do ja: na emeryture trzeba sobie samemu odłożyć, ale na pewno nie w zusie, bo tam trzeba by płacic ogromnie pieniądze a potem wypłacają grosze, najlepiej wybierzecie sie do doradcy finansowego, my planujemy zainwestowac w nieruchomosci bo to wydaje sie nam pewniejsze

u nas w razie wypadku tez chyba armator daje urlop i normalnie w tym czasie placi (jeszcze nie korzystalismy i mam nadzieje nie bedziemy)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

to może poruszę inny temat ... jak i czy zmienili sie Wasi mężowie pod wpływem pływania? zauważyłam że u nas sporo sie zmieniło zwłaszcza teraz gdy mamy dziecko, kiedys jak jeszcze nie bylismy małżeństwem było szalenstwo mailowe, a było trudniej z ich wysyłaniem... wiedzieliśy o każdy swoim kroku i spędzonej godzinie dnia, teraz jak jesteśmy razem w domku to wszystko jest super a jak już mąż wyjeżdza to mam wrażenie że trochę o nas zapomina, owszem odzywa sie codziennie ale to takie jakby z obowiązku jakby sie już uodpornil na wszystko i już tak nie tęsknił... i już sama nie wiem czy może mu mniej zależy ( chodz jak jest w domu to zupełnie tego nie czuje) czy to poprostu ta praca buduje na nim jakoś twardą skorupę... czy Wy też macie takie odczucia ?
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Dziewczyny odchodząc trochę od tematu...Nie zazdroszczę Wam, naprawdę. Wiem ile wysiłku i pracy kosztuje Was samotne (przez większość czasu ) wychowywanie dzieci połączone z pracami domowymi, załatwianiem spraw związanych z opłatami, jak się coś w domu zepsuje itp. Podziwiam takie kobiety, które mają mężów daleko na morzu i radzą sobie same. Szacun dla Was Dziewczyny.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

do ja

w sytuacji kiedy Twoj maz zlamie noge na kontrakcie obejmuje go ubezpieczenie oplacane przez armatora, w takim przypadku wraca do kraju i idzie na zwolnienie, ktore jest oplacane do wyleczenia - wiekszosc armatorow oddaje rowneiz koszty za leki i rehabilitacje

wysokosc zwolniena lekarskiego jest obliczana z pensji Twojego meza a dokladnie z czesci skladowej o nazwie 'basic'

pozdrawiam :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

witam jestem nowa moj maz tez pływa od nie dawna pracuje 4 tyg na 4 tyg , wczesniej mial stabilna pace tu w polsce w duzej firmie ale niestey nawet tam praca nie dawała nam satysfakcji finansowej ja niestety musiałam zmniejszyc etat w wtorek wylatuje i wiecie co jest nagorsze ze całe zycie sie zapierałam ze nigdy nie zgodze sie na taka prace ALE TERAZ jest inaczej , jestem zła na siebie on sie reazlizuje wykunuje prace swoich marzen , nie przeszkadza mi ze jestem sama bo tu mam mam dzieci rodzine a on tam sam ale moze mamy wiecej kasy to nie poczułam sie lepiej , drze ze ni jset ubezpieczony jest na kontakcie , nie płaci składek na zuz wiec nie wiem co z emerytura napiszcie jak u was jest? ja pracuje wiec podaciagnełam go pod siebie ale niewiem co w sytucji kiedy by złamał noge czy moze isc na zwolnienie i zastanawiam sie czy juz tak do konca chce tak pracowac , jak dzieci z niosa takie zycie bez ojca -ojciec to dla mnie autorytet ja go nie zastapie i to ze niczego nie mozna zaplanowac bo moze lot sie przesunac oj zale sie dzis wychodzimy ma sylewstra a ja juz płacze ze on leci
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Są są, my jestemy juz 1,5mc sami a jeszcze jakies 3mce przed nami, najgorzej bylo jak dzieci byly malenkie, szczegolnie synek chorowal. Internet to tylko maile bez zalacznikow, telefon to wlasna komorka albo karta na telefon satelitarny za ktora tez trzeba placic. Czy sa minusy- pewnie (same wiecie wszystko sama, za wszystko odpowiedzialna)ale sa tez i plusy - stabilnosc finansowa, 3mce urlopu ktory maz wypelnia dzieciakom zabawami od rana do wieczora. No i wrazenie jakby sie ciagle szykowało na pierwsza randkę z mezem jak wraca z kontraktu - bezcenne.
Ciagle narzekanie tez nie ma sensu, choc czasami trzeba zeby sobie ulzyc w trudach dnia codziennego.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

hop hop jest tu jeszcze ktoś?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

niestety jego decyzja....
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

sonia85 doskonale Cię rozumiem i współczuję. Też jestem sama z dzieckiem. Nie wyobrażam sobie, że mój miałby przedłużyć kontrakt. Te 3 miesiące wydają mi się jak wieczność i nie wiem jak to wytrzymam. A u Ciebie taki kawał czasu... Czy to była jego decyzja czy był zmuszony, żeby zostać dłużej?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

moj ma internet, chociaz ostatnio nieźle nawalał i przez mc czasu awarie usuwali
telefon też ma więc może dzwonic kiedy zechce i możemy gadać jak tylko długo chcemy, jedyne co to skype nie działa, bo net straaaszanie wolny, ale że wyjazdy są tylko na 4 tyg. to nie jest źle, zwłaszcza patrząc z perspektywy kolejnych 4 tygodni które spędzamy razem 24h/dobę - no prawie bo ja co 2gi dzień w pracy jestem
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Oj tak zgadzam się ta praca skrzywia ludzi niestety. Mój mąż nie ma internetu więc też tylko maile, staram się pisać prawie codziennie. A teraz sobie przedłużył kontrakt jeszcze o miesiąc...wyjechał w sierpniu na początku a będzie dopiero w połowie grudnia...ja już mam dość tego że synem zajmuję się całkiem sama...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Gosiu, mój mąż był ostatnio na statku, gdzie nie było internetu, tylko właśnie możliwość przesłania maili na służbową skrzynkę, bez załączników. Nie mieliśmy wtedy jeszcze dziecka, więc jakoś dawaliśmy radę. Nie odczułam tego bardzo. Pisaliśmy maile prawie codziennie, raz w tygodniu rozmawialiśmy przez telefon. Teraz mamy małą i na szczęście na statku jest internet :) Przesyłam mężowi fotki :)

Dziewczyny, dziękuję Wam za słowa otuchy, jakie mnie tu spotkały kiedy pisałam przed porodem. Chciałam Wam napisać, jak w końcu wyszło z porodem :) Otóż zaczęłam rodzić 4 dni po terminie, kiedy mój mąż siedział w samolocie z Kanady :) Dostał informację po wylądowaniu w Niemczech, kiedy podłączył rozładowaną komórkę :) Ostatecznie po ok. 10 godzinach mojego porodu, kiedy nadeszła 2 faza i położyłam się na łóżko gotowa do parcia ;) mąż był pod szpitalem. Ale byłam już tak wymęczona, że nie chciałam aby wchodził zszokowany na samą końcówkę ciężkiego porodu. Zobaczył mnie i dzidzię, kiedy już byłam zszyta i wyjeżdżałam z porodówki. Jestem bardzo szczęśliwa, że tak się wszystko ułożyło, to był prawdziwy fart :) Mąż był z nami od samego początku w domku i przez prawie 2,5 miesiąca opiekował się córeczką razem ze mną.

Wczoraj minęły 2 tygodnie odkąd wyjechał na kolejny 3-miesięczny rejs i jest to chyba nasze najgorsze rozstanie. Ja ledwo daję sobie radę tu, a on tam. Nie mogłam sama z dzieckiem wytrzymać w naszym mieszkaniu, więc przeniosłam się do moich rodziców, którzy bardzo mi pomagają. Liczę każdy dzień, a czas tak wolno płynie. Czasem wydaje mi się, że to nigdy nie minie ;(((( Nie będzie go w pierwsze święta naszej córeczki :(
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

A ja Wam dziewczyny szczerze wspolczuje... Temat meza marynarza jest mi bardzo dobrze znany, bo moj Tatus plywa. I powiem Wam, ze przez to czego sie naogladalam w swoim domu przez 25 lat wspolnego zycia moich rodzicow, za nic w swiecie nie wyszlabym za plywajacego. To sa ludzie, ktorzy nie nadaja sie do zakladania rodzin, a jeszcze jak trafi na slabego psychicznie to juz w ogole.. Na palcach jednej reki moge policzyc normalnych-plywajacych. Cala reszta, w tym moj ojciec, to ludzie ktorych morze skrzywilo i to bardzo. Oczywisicie nie zycze Wam zle, ale moja mama bedac mloda mezatka tez byla bardzo zakochana, siedziala z dziecmi w domu i teskinla... A potem sie zaczelo.. Dobrze, ze i jej i mnie udalo sie wyrwac z tego ojcowskiego kieratu, bo mogloby sie roznie skonczyc.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

I znow wyjechal... :|
Mam takie pytanie - czy są wśród was takie, których Panowie na statku nie mają Internetu (tj. jest jedynie kontakt mailowy, bez załączników)? Jak sobie z tym radzicie? Jak często do siebie pisujecie?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

hehhe no właśnie, ja bylam sama po kilka miesiecy.


chociaz rozumiem jej ból i tęsknote.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

2 tygodnie tylko....o matko a ja tu 3 miesiace sie mecze...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Proponuję Ci zadzwonić do agencji (tej w Polsce), przez którą Twój chłopak wyjeżdża na kontakty - oni Ci powiedzą czy się coś da zrobić i jak. Najczęsciej paczki/listy zabiera załogant, który wchodzi na ten sam statek. Jeśli Twój chłopak wyjeżdża na 2 tygodnie, to możliwe, że i tak dostanie list w dniu zejścia, chyba, że będzie jakaś podmiana w międzyczasie. Jeśli natomiast nie jest zatrudniony za pośrednictwem firmy w Polsce, to raczej bym poczekała aż wróci (przesyłka może nie dotrzeć do adresata).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Błagam Was o pomoc. Jestem ze swoim chłopakiem bardzo krótko, 3 miesiące.. już drugi raz wszedł na statek, dzięki Bogu, wchodzi tylko na 2 tygodnie, chociaż dla mnie to i tak bardzo długo.
Bardzo bym chciała zrobić mu niespodzianke i wysłać mu paczke - ze zdjeciem, listem. Niestety, nie za bardzo wiem jak mam się za to zabrac, zeby przesylka do niego dotarla.. nie mam pojecia jak ją zaadresowac. Błagam o pomoc.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Od ponad 7 lat jestem żoną marynarza. W tym roku urodziłam naszą pierwszą córeczkę. Mąż miał obiecane w firmie, że podmienią go w odpowiednim czasie - tak, by dał radę dojechać (dolecieć) do domu. No, ale rejs się przedłużyl.... była dodatkowa inspekcja... a ja zaczęłam rodzić kilka dni za szybko... no i nasza Mała urodziła się w południe, a mąż wylądował w Gdańsku tego samego dnia, ale późnym wieczorem. O tym, że został ojcem dowiedział się ode mnie telefonicznie, gdy był na lotnisku i czekał na kolejny smaolot do domu. I coś się złego stało??? nic! po prostu nie udało się, ale to jest to ryzyko. A wydaje mi się, że przy wielu niebezpieczeństwach czyhających na marynarzy (piraci, sztormy) i wielu niedogodnościach (rozłąki z rodziną), to, że go nie było go przy mnie, to da się to przeżyć.... mąż jest super tatą, który ubóstwa swoją córunię!!! Pozdrawiam wszystkie babki!!!!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: żony/narzeczone marynarzy jak sobie radzicie?

Kejt nie słuchaj takich ludzi....wiadomo, że jest ciężko ale coś za coś, jak mąż wraca to jest tylko dla Ciebie przez pare miesięcy.
Mi po porodzie dużo mama pomagała ale jednak jakiś żal do męża miałam.....natomiast szybko przeszło. Moim zdaniem i tak jest mu ciężko i tych 2 miesięcy od urodzenia już mu nikt nie zwróci...może tylko na zdjęcia popatrzeć a wiadomo jak bardzo niemowlaki się zmieniają...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0