Co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie.

majac na uwadze duza tolerancje,wyzwolenie itp
czyjes preferencje..sytuacje zyciowa..

czy jednak jest jaks granica-- i po przekroczeniu jej
kobieta czuje sie niekobieca
a mezczyzna jest niemeski
????
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>"Oczekuje" to zbyt mocne słowo, bo nie mam oczekiwań.

Własnie masz, bo chcesz, aby kobieta, z którą się zwiążesz na całe życie, miała podobny pogląd na związki co Ty i jest to oczekiwanie wobec drugiej osoby.

>Każdy musi martwić się o własne życie, więc nie mam oczekiwań, co najwyżej smutno mi, gdy ktoś mi bliski zostaje w tyle.

To co z tą jednością, o której pisałeś wcześniej?

>Zwykle robię obie rzeczy na raz, dlatego neguje zachowanie ale nie człowieka.

Myślę, że nie da się tego oddzielić. O człowieku świadczy zachowanie. Jeżeli według Ciebie jest ono negatywne, to patrzysz na człowieka przez pryzmat jego zachowania.
Zresztą jak rozumiesz, to po co oceniać?

>Dzięki obserwacji, zdobywaniu danych i analizie.

A intuicja? A serce? A sumienie? One nic Ci nie podpowiadają?

>I zwykle dopiero po śmierci okazuje się czy w tym szaleństwie dominował obłęd czy geniusz:)

Ale to za życia, tacy ludzie najczęściej są samotni w swoim geniuszu lub obłędzie. Musisz uważać Kłapouchy :))

>Tylko sobie.

Nie wierze Ci do końca. Myślę, że to automatycznie przerzucasz na drugą osobę. Bo to działa na zasadzie, "skoro ja tego nie robię, to Ty też nie powinnaś". Ludzie mają to do siebie, że mierzą innych swoją miarą i tu jest przyczyna takiego zachowania.

>Więc tracą, popełniają więcej błędów, krzywdzą osoby, których krzywdzić nie chcą - czyż to nie obłęd, że można tak żyć?

Nie, życie w niewiedzy jest prostsze. To wygoda. A na błędach się uczą i to jest dla takich osób najlepsza forma nauki.

>Czy w pewnym momencie, nie tracą swojego człowieczeństwa? Co ich odróżnia od zwierząt?

Dusza :)

>Czyli masz wpływ na chemię w swoim organizmie, na to jak reaguje mózg na feromony, czy wytwarza endorfiny, bo Twój kolega nagle zaczął mówić, jakby czytał w Twoim sercu?

Nie mam, Kłapouchy.
Nikt nie może czytać tego co mam w sercu, bo to zależy ode mnie, czy się przed kimś otworzę czy nie. A nie robię tego przed kolegami.

>Ale czy znasz powody, dla których to robisz?
...i to co się kryje za tymi powodami?:)

Oczywiście. Jak tylko coś takiego mi się zdarzało, zawsze analizowałam co było przyczyną i znałam powody. Ode mnie później tylko zależało, czy chce się w to angażować, czy lepiej dać sobie spokój.

>Czyli uznajesz wyłącznie miłość od pierwszego wejrzenia?

Ja nie nazywam tego miłością tylko fascynacją.

>Uczucie nie może się zrodzić wraz z procesem poznawania?

Może, ale jest to prawdziwe uczucie? Jest to miłość? Jest to przyjaźń? Co to jest? Efekt częstego przebywania ze sobą i poznawania się, mający niewiele wspólnego z miłością.

> i od zakochania do...(co tam masz:p)

Zła kolejność, nic się nie uczysz ;p

>Twoje ciało działa, bez Twojej świadomości kontrolującej cały proces.

Oczywiście, a w sytuacji gdy wiesz, że robisz źle, ta świadomość sytuacji i konsekwencji, jest obecna. Trzeba z niej korzystać.

>Wielu zdradzających mówi tak samo o seksie..

Nie porównuj seksu z flirtem. To nie jest jednoznaczne.

>Moim zdaniem to zdrada.

Kłapouchy, flirt nie ma w sobie kontaktu cielesnego. To słowa. Nic więcej. Słowa to zdrada??

>Różne zachowania ludzie nazywają flirtem....

Najwyraźniej tak. Dlatego na początku pytałam czym wg Ciebie jest flirt. Ja flirtuję bezpiecznie :)

>To zależy od trzech czynników

Czyli w którymś przypadku to zdrada, a w innym nie?

>A jeśli nie byłoby żadnej reakcji, albo jakby się wczuł, nie całując jej jednak i nie dotykając w newralgicznych miejscach, a później zwyczajnie uznał, że to po prostu bezpośredni flirt (za co i ja to uważam)?

Kłapouchy, gdybym go kochała szaleńczo, całym sercem, to tak samo bym zareagowała. Prawdopodobnie bym wyszła, zostawiając go tam z tą dziewczyną. A gdyby nic sobie z tego nie zrobił, postawiłabym go później w takiej samej sytuacji.

>A może byłabyś zazdrosna i zaborcza i zakazała mu tak postępować?

Nie, nie mam w zwyczaju narzucać się komuś na siłę. Nie ograniczam, daję wolną wolę i liczę na lojalność. Oczywiście wkurza mnie takie zachowanie i daję to jasno do zrozumienia. Jeżeli, ktoś mimo moich wyraźnych sygnałów nie rozumie, że takie zachowanie mnie boli, to robię tak samo jak on, czyli to co napisałam powyżej.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Mam wrażenie, że dążysz w życiu do perfekcji i tego samego oczekujesz od bliskich Ci osób.

Masz połowiczną rację. Dążę - choć idzie mi to powoli.
"Oczekuje" to zbyt mocne słowo, bo nie mam oczekiwań.
Cenię jednak ludzi, którzy są świadomi, że świat nie stoi w miejscu.
Są tylko dwa kierunki i albo człowiek stara się być lepszy, albo się cofa.
Każdy musi martwić się o własne życie, więc nie mam oczekiwań, co najwyżej smutno mi, gdy ktoś mi bliski zostaje w tyle.

>Żeby zrozumieć zachowania innych a nie je oceniać?

Zwykle robię obie rzeczy na raz, dlatego neguje zachowanie ale nie człowieka.

>Ja to rozumiem, ale skąd wiesz, że idziesz prawidłową drogą?

Dzięki obserwacji, zdobywaniu danych i analizie.

>Skąd wiesz, że nie idziesz w kierunku szaleństwa?

Z pewnością idę, wszakże szaleństwo to po prostu znaczne wykroczenie poza normalność kryjącą się w przeciętności - wyjście przed szereg.
I zwykle dopiero po śmierci okazuje się czy w tym szaleństwie dominował obłęd czy geniusz:)

>Skąd czerpiesz wzorzec stawiając takie wymagania sobie i partnerce?

Tylko sobie.
A skąd? Zewsząd!
Z otoczenia, z książek, filmów, rozmów - wszystko to przetwarzam, analizuje, testuje... i co dobre dołączam to tego co jest.
Choć to co jest, również poddaje próbie: potwierdzam lub obalam.
Doskonalenie się, to ciągły proces:)

>Ludzie nie zastanawiają się na tym tak szczegółowo jak Ty.

Więc tracą, popełniają więcej błędów, krzywdzą osoby, których krzywdzić nie chcą - czyż to nie obłęd, że można tak żyć?

A im mniej się zastanawiają, tym mniej świadomie żyją, tym bardziej kierują się schematami, instynktami i tym co prehistoryczne.
Czy w pewnym momencie, nie tracą swojego człowieczeństwa? Co ich odróżnia od zwierząt?

>Ja wychodzę z założenia, że ludzie nie chcą krzywdzić specjalnie. Czasem im tak wychodzi, ale to nie znaczy, że robią to z premedytacją.

Z pewnością jest tak jak piszesz.
Biorąc pod uwagę świadomość, empatię i współodczuwanie, nawet ci całkowicie pewni, że czynią innym krzywdę, nie robią tego, bo po prostu nie rozumieją co czynią.
Choć to nikogo nie usprawiedliwia.

>Mylisz się. W przypadku relacji damsko mękich nic nie dzieje się wbrew mojej woli.

Czyli masz wpływ na chemię w swoim organizmie, na to jak reaguje mózg na feromony, czy wytwarza endorfiny, bo Twój kolega nagle zaczął mówić, jakby czytał w Twoim sercu?

>Jeżeli zaczynam się kimś interesować bardziej niż na poziomie koleżeńskim, robię to z pełną świadomością.

Ale czy znasz powody, dla których to robisz?
...i to co się kryje za tymi powodami?:)

>Jak ktoś zostaje moim kolegą, to jest to tylko kolega. Jeżeli takie coś ma się wydarzyć, to nie zdąży zostać moim kolegą tylko od razu będzie kochankiem.

Czyli uznajesz wyłącznie miłość od pierwszego wejrzenia?
Uczucie nie może się zrodzić wraz z procesem poznawania?
Od koleżeństwa do przyjaźni, od przyjaźni do zakochania i od zakochania do...(co tam masz:p)

>Ty wiesz co to jest samokontrola? Mówisz tak jakby życie toczyło się bez udziału świadomości.

Bo świadomość jest zbyt mała, aby zmieściło się w niej wszystko co się dzieje.
W każdej sekundzie odbierasz miliony bodźców zewnętrznych i wewnętrznych.
Twoje ciało działa, bez Twojej świadomości kontrolującej cały proces.

Samokontrola, jest ograniczona.
Oczywiście można ją rozwijać - czytałem o ludziach potrafiący niesamowite rzeczy - ale to pochłania mnóstwo czasu, więc da się opanować kilka elementów i to kosztem reszty życia.
Osiągnięcie pełnej samokontroli to jak przeczytanie całego internetu:)
Więc zwykli ludzie mają nikłą samokontrolę - o czym większość niedługo się przekona, zasiadając do Wigilii:d

>Widzisz, ale są ludzie dla których jest. Dla nich są to puste słowa, nie mające pokrycia w czynach, zwykłe lanie wody. Forma żartu, poprawienia sobie humoru.

Wielu zdradzających mówi tak samo o seksie, że to nic takiego, że to tylko dla poprawienia humoru, rozrywka, zwykłe fizyczne działanie bez pokrycia w uczuciach - więc właściwie nic się nie stało;)

>Dla poprawy humory, dla połechtania swojego ego?

Tak samo mówi się o zdradzie.

>No tak, dlatego trzeba dbać o związek i ufać.

Podobnie można powiedzieć o flircie:p

>>choć o pewnych rzeczach należy wiedzieć samemu, to kwestia przyzwoitości.
>Np jakich?

By nie sypiać z innymi, nie kłamać, nie flirtować z innymi etc

>Ale flirt to nie zdrada emocjonalna.

Moim zdaniem to zdrada.

> Czy fantazje seksualne na temat innej osoby to zdrada? Przecież łączą się z emocjonalnością? A podobno wszyscy to robią.

To zależy od trzech czynników:
1. Czy to fantazja (bez pragnienia jej urzeczywistnienia) czy pragnienie/marzenie.
2. Czy dotyczy osoby z otoczenia (osoby dostępnej), czy osoby całkowicie niedostępnej - np zmyślonej.
3. Czy jest to w czasie autoerotyzmu czy przy kontakcie z partnerem.

To także odpowiada na drugie pytanie, czy łączy się z emocjonalnością, czy nie.

>Ale to nie jest flirt, to jest jasny przekaz, że ktoś ma na kogoś ochotę. Na takie rzeczy, nie pozwalają sobie ludzie w związkach.

Różne zachowania ludzie nazywają flirtem, jeden może flirtować mową ciała, spojrzeniem i przelotnymi muśnięciami, drugi flirtuje roznegliżowanymi fotkami przesyłanymi w mmsach, a inny tekstami w stylu "idę wziąć prysznic, tylko kto mi umyje plecy?":)

Z pewnością, wśród wszystkich możliwych zachowań, które można nazwać flirtem, same niewinne komplementy flirtem nie są.

>Moja reakcja byłaby zależna tylko i wyłącznie od jego reakcji.

A jeśli nie byłoby żadnej reakcji, albo jakby się wczuł, nie całując jej jednak i nie dotykając w newralgicznych miejscach, a później zwyczajnie uznał, że to po prostu bezpośredni flirt (za co i ja to uważam)?

Jeśli nasze definicje flirtu tak się różnią, to i wasze by mogły, więc czy mogłabyś go osądzać? A może byłabyś zazdrosna i zaborcza i zakazała mu tak postępować? Kazałabyś trzymać ręce przy sobie? Rozkazała aby nie pozwalał innym kobietom przytulać się do niego czy siadać mu na kolanach? Może nawet zakazała tańczyć wolne lub ustaliła szkolne 30 cm odległości pomiędzy tańczącymi?:)

***

Inka, nie przejmuj się i ciesz się, że nie dorwałaś się do badań na temat molestowania seksualnego;)
Kiedyś wszedłem w taki link na wiki i jak przeczytałem, to wyszło, że nie molestuje tylko tego, czego co nie znajduje się w obszarze mojego wzroku i dźwięków które wydaje:d
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Odnośnie flirtu :
"Flirt zachowanie społeczne polegające zazwyczaj na prowadzeniu zalotnych rozmów i czynieniu kokieteryjnych gestów.

Na flirt składają się specyficzne gesty, język, mowa ciała i pozy, niektóre z nich stanowią również część gry wstępnej. Pośród nich w zachodnich społeczeństwach znajdują się::

kontakt wzrokowy
okazjonalny dotyk
sygnały takie jak dotykanie swych włosów
przekazywanie i odbieranie liścików, wierszy, wybranych utworów muzycznych lub ich słów
droczenie się (tj. przyjacielskie drażnienie drugiej osoby)
mruczenie
mruganie oczyma

Słowo flirt pochodzi od starofrancuskiego conter fleurette, co znaczy "(próbować) kusić" przez upuszczanie płatków kwiatów. Ale "conter fleurette" pojawia w języku francuskim dopiero w XVII wieku, a słowo flirt w j. angielskim jest już w XVI wieku."
Oczywiście słowa ciotki Wiki;)
Ja ciągle mrugam oczami i kurcze nie wiedziałam,że flirtuje;)czasem mruczę,szczególnie jak mi coś smakuje...muszę zacząć bardziej siebie kontrolować;)
Obawiam się,że wielu z nas flirtuje i nawet o tym nie wie;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Mam wrażenie, że dążysz w życiu do perfekcji i tego samego oczekujesz od bliskich Ci osób. To szlachetne, ale czy w 100% ludzkie?
Mierzysz swoją miarą innych, a tak się nie da. Myślałeś kiedyś żeby przyjąć inny punkt widzenia? Żeby zrozumieć zachowania innych a nie je oceniać?

>Lepiej nie, jeszcze sobie o mnie przypomni.

Już Ty się nie bój, On o Tobie nie zapomniał. To Ty się ukrywasz.

>Wybieram to pierwsze, więc staje się coraz lepszy z każdym dniem.

Ja to rozumiem, ale skąd wiesz, że idziesz prawidłową drogą? Skąd wiesz, że nie idziesz w kierunku szaleństwa? Skąd czerpiesz wzorzec stawiając takie wymagania sobie i partnerce?

>Nie jestem przeciętnym człowiekiem - jedno wyklucza drugie.

Ty nie, ale gro ludzi, z którymi rozmawiasz na temat związków tak. Ludzie nie zastanawiają się na tym tak szczegółowo jak Ty. Ja wychodzę z założenia, że ludzie nie chcą krzywdzić specjalnie. Czasem im tak wychodzi, ale to nie znaczy, że robią to z premedytacją.

> to także pokazuje, że świat to nie taki całkowity chaos, więc i ludzie a za nim i normy, nie są tak różne, jakby się mogło zdawać.

Nie powiedziałam, że świat to chaos. Mówiłeś o dążeniu do ideału. Dla każdego to oznacza coś innego. Żadne wspólne zależności tego nie zmienią, bo każdy może zinterpretować je inaczej.

>Przeceniasz siłę swojej wolnej woli:)

Mylisz się. W przypadku relacji damsko mękich nic nie dzieje się wbrew mojej woli. Jeżeli zaczynam się kimś interesować bardziej niż na poziomie koleżeńskim, robię to z pełną świadomością. Nie jestem typem osoby, który mówi "nie wiem jak to się stało".

>Bo co zrobisz, gdy pewnego dnia spotkasz się z kolegą, a odpowiednie substancję chemiczne zaczną w twym umyśle szaleć, mówiąc Ci każdą komórką Twego ciała, że to jest on, ten jedyny - a nie ten, który czeka na Ciebie w domu.

Sytuacja czysto teoretyczna. Może tak się zdarzyć z nieznajomym, a nieznajomymi się nie spotykam.
Jak ktoś zostaje moim kolegą, to jest to tylko kolega. Jeżeli takie coś ma się wydarzyć, to nie zdąży zostać moim kolegą tylko od razu będzie kochankiem.

>Życie bywa podstępne:p

Nie życie, ludzie, Mój Drogi, ludzie...

>I mogą mieć racje, lub mogą być tylko zwierzęcym instynktem dążącym do prokreacji;)

Ty wiesz co to jest samokontrola? Mówisz tak jakby życie toczyło się bez udziału świadomości.

>Też mam mało, ale na własne życzenie i nie żałuje:)

Ja też, ale skoro znajduje chwilę, aby tu pisać, to nie jest ze mną aż tak źle :)

>Nie jest aseksualny - to forma gry wstępnej.

Widzisz, ale są ludzie dla których jest. Dla nich są to puste słowa, nie mające pokrycia w czynach, zwykłe lanie wody. Forma żartu, poprawienia sobie humoru. Nie biorą tych słów poważnie, chyba, że mają nadzieję na coś więcej.

>Podaj przykłady sensownej odpowiedzi, bo ja sobie takich nie umiem wyobrazić.

Dla poprawy humory, dla połechtania swojego ego?

>Podobnie możesz powiedzieć o seksie.

No tak, dlatego trzeba dbać o związek i ufać.

>choć o pewnych rzeczach należy wiedzieć samemu, to kwestia przyzwoitości.

Np jakich?

>Z pewnością nie tylko ja, bo dla wielu osób to zdrada emocjonalna, która jest na równi, a często nawet gorsza, niż zdrada cielesna.

Ale flirt to nie zdrada emocjonalna.
Czy jest gorsza? Nie wiem, można tu polemizować. Czy fantazje seksualne na temat innej osoby to zdrada? Przecież łączą się z emocjonalnością? A podobno wszyscy to robią.

>Jak sądzicie, forumowiczki i forumowicze?

Ja też chęcią przeczytałabym opinię innych osób :)

> Gdyby jakaś Twoja koleżanka, przy Tobie, siadała Twojemu facetowi na kolana, przytulała się do niego, gładziła go po włosach patrząc na niego maślanymi oczami?

Ale to nie jest flirt, to jest jasny przekaz, że ktoś ma na kogoś ochotę. Na takie rzeczy, nie pozwalają sobie ludzie w związkach.
Moja reakcja byłaby zależna tylko i wyłącznie od jego reakcji.

>Czy to by nie osłabiało Twojej pewności siebie, Twojego kobiecości i zaufania do niego?

Nie wiem. Możliwe, że tak. To zależy od wielu okoliczności.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Chyba zacznę się modlić za Ciebie :D

Lepiej nie, jeszcze sobie o mnie przypomni.
Ci na których on zwraca uwagę nigdy nie kończą zbyt dobrze:d

>A skąd wiesz, że jeszcze możesz być lepszy?

Bo człowiek nie jest bytem skończonym, istnieje w czasie, nabywa doświadczeń, myśli i zmienia się.
Może wybrać, czy chce się uczyć i doskonalić, próbować zachować stan obecny czy dążyć ku upadkowi.
Wybieram to pierwsze, więc staje się coraz lepszy z każdym dniem.
O ile matematycy się nie mylą i nieskończoność istnieje, to zawsze mogę być lepszy:)

>Jak przeciętny człowiek ma posiąść taką wiedzę? Jakie ma stosować kryterium?

Nie jestem przeciętnym człowiekiem - jedno wyklucza drugie.
Wiedzę zdobywa się poprzez rozwój duchowy, samoświadomość, obserwację, większe rozumienie świata i zachowań, które niosą korzyść.

Kryterium musi być płynne, aby zmieniało się wraz z rozwojem.

>Nie rozumiem skąd te normy wziąć. Każdy z nas jest inny. Każda norma będzie inna, każdy ideał będzie inny. Totalny chaos.

Nie koniecznie. Wprawdzie jesteśmy inni, ale istniejemy jako istoty stadne, więc jesteśmy w stanie odkryć pewne zależności, które obiektywnie rzecz biorąc są dobre lub złe.
Popatrz na religie - weź te oparte o Jachwe, Buddyzm, Hinduizm, Zaratusztrianizm i kilka innych... a nawet dorzuć do nich różne filozofię (jako całość) i psychologię - odrzuć różnice, a dostrzeżesz pewne uniwersalne prawdy.
Oczywiście musisz dodać swoje, które sama odkryjesz, które pasują do Ciebie, do tych czasów i kultury, ale pewne znaki istnieją. Świat zbudowany jest z zależności.
Jakiś czas temu wrzuciłem tutaj filmik http://youtu.be/wb7kPaM8cfg - to także pokazuje, że świat to nie taki całkowity chaos, więc i ludzie a za nim i normy, nie są tak różne, jakby się mogło zdawać.

>Bez zgody z mojej strony, nic się nie wydarzy.

Przeceniasz siłę swojej wolnej woli:)
Prócz naszej świadomości, jest wiele innych sił, które na nas działają.
Są ludzie którzy twierdzą, że "jesteś kowalem własnego losu" - ci ludzie się mylą, nie dostrzegając zależności pomiędzy światem a własnym życiem. Nie widzą, skąd biorą się ich poglądy, jak się tworzą, modyfikują i zanikają. Jak od drobnostek zależy ich codzienność.
Bo co zrobisz, gdy pewnego dnia spotkasz się z kolegą, a odpowiednie substancję chemiczne zaczną w twym umyśle szaleć, mówiąc Ci każdą komórką Twego ciała, że to jest on, ten jedyny - a nie ten, który czeka na Ciebie w domu.
Życie bywa podstępne:p

>Mogą ale tylko w przypadku, jak nie dostanę ich nigdzie indziej. A jak czuję, że czegoś mi brakuje, nie umawiam się z kolegami na kawę.

Różnie to bywa, czasem sama nie wiesz co jest potrzebne, a czasem biologia, nieświadoma część mózgu i zapomniane pierwotne instynkty sądzą, że wiedzą więcej od Ciebie.
Podpowiadają Ci, często bardzo namolnie, że logika, rozsądek i przyzwoitość zwyczajnie się mylą, a Oni wiedzą lepiej.
I mogą mieć racje, lub mogą być tylko zwierzęcym instynktem dążącym do prokreacji;)

>Ale szanse na znalezienie takiej kobiety są coraz mniejsze.... A jeżeli już ją znalazłeś, to dbaj o nią.

W tych czasach to łatwo znaleźć tylko ładną:)

>Albo masz czas, albo nie masz. Ja mam mało.

Też mam mało, ale na własne życzenie i nie żałuje:)

>Czas to tylko jeden z czynników naszego życia. Nie mamy na niego wpływu, więc jak może być najważniejszy?

Bo wszelkie działanie go pochłania.
Można naprawić wiele błędów; znaleźć nową pracę, zdobyć inne wykształcenie, zmienić partnera, zakochać się ponownie... Ale więcej czasu nie zyskasz, nie cofniesz czasu - stracony pozostaje straconym.
A nasze życie jest strasznie kruche i krótkie.
Gdybyśmy żyli ludzie przed Biblijnym Potopem, po kilkaset lat, dożywając nawet do tysiąca - całkiem inaczej można by rozplanować to życie:)
Choć bez życie wiecznego to i tak w końcu nastałby zbyt szybki koniec.

>Bo osoby flirtujące kojarzą Ci się z seksem.

Bo flirt to forma świntuszenia, prowokacji seksualnej, ma w sobie wiele erotyzmu i seksualnego napięcia...
Nie jest aseksualny - to forma gry wstępnej.
Może się też rozwinąć dość daleko, a zwykle nawet w niezaawansowanej formie używa się słów i stwierdzeń zarezerwowanych dla związku.
Często także dotyczy niebezpośredniego wyrażania chęci, do nawiązania relacji seksualnych lub takich mogących do tego prowadzić.

>Jak nie wiem, to mi nie przeszkadza, bo jak może? Jakbym wiedziała, zapytałabym dlaczego to robi? Gdybym usłyszała sensowną odpowiedź, poprosiłabym aby to robił z głową.

Podaj przykłady sensownej odpowiedzi, bo ja sobie takich nie umiem wyobrazić.
Te które przychodzą mi do głowy pasują również do seksu - i po prostu stawiają duży znak zapytania nad sensem istnienia z taką osobą w związku.

>Nie mogłabym mu tego zabronić. Nie jest moją własnością. Jak zabronię, to pójdzie i zrobi to na złość. Taka to zależność.

Podobnie możesz powiedzieć o seksie.
I też będzie to słuszne - choć o pewnych rzeczach należy wiedzieć samemu, to kwestia przyzwoitości.

>Przykład totalnie nietrafiony. Jak całuje i obmacuje kogoś innego, to nie ma mowy o zaufaniu, nie ma relacji, nie ma związku.

Myślę tak samo o flircie:)
Z pewnością nie tylko ja, bo dla wielu osób to zdrada emocjonalna, która jest na równi, a często nawet gorsza, niż zdrada cielesna.

Jak sądzicie, forumowiczki i forumowicze?

A gdyby to nie było macanko w pełni tego słowa znaczeniu, ale klejenie się. Gdyby jakaś Twoja koleżanka, przy Tobie, siadała Twojemu facetowi na kolana, przytulała się do niego, gładziła go po włosach patrząc na niego maślanymi oczami?
Albo flirtowała słownie z nim, przy Tobie?
A on by opowiadał, jakie ma wspaniałe ciało, jaka jest cudowna etc
Czy to by nie osłabiało Twojej pewności siebie, Twojego kobiecości i zaufania do niego?
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Dlatego nie oceniam wiary, tylko Boga:)

Chyba zacznę się modlić za Ciebie :D

>Idealny, czyli taki jaki mógłby być, gdybyśmy byli lepszymi wersjami samych siebie.

A skąd wiesz, że jeszcze możesz być lepszy? Jak przeciętny człowiek ma posiąść taką wiedzę? Jakie ma stosować kryterium?

>Nie chodzi o stworzenie norm do oceniania innych, chodzi o wzór do którego dąży się samemu.

Rozumiem, chodzi o stworzenie norm do oceny siebie. Nie rozumiem skąd te normy wziąć. Każdy z nas jest inny. Każda norma będzie inna, każdy ideał będzie inny. Totalny chaos.

>A mimo to, ktoś może Cię pokochać za to jaka jesteś.

Nie mamy zbyt dużego dużego wpływu na uczucia innych. Skoro, przy jasnym przekazie z mojej strony, ktoś chce mnie pokochać, to jest to jego sprawa. Ja nie mogę zamknąć się w domu, bo a nóż widelec ktoś się zakocha.

>I nic nie da, że stawiasz granice, skoro sama obecność w Twoim towarzystwie może wzbudzać podziw, pociąg i pragnienie darzenia Cię miłością.

Otóż da. Bez zgody z mojej strony, nic się nie wydarzy. A jak coś się wydarzy, to jest to karalne i wtedy nie ma mowy o zdradzie.

>W Tobie również mogą się przebudzić takie uczucia - i to całkowicie bezwolnie.

Mogą ale tylko w przypadku, jak nie dostanę ich nigdzie indziej. A jak czuję, że czegoś mi brakuje, nie umawiam się z kolegami na kawę.

>Otóż to! Ale ludzie zwykle tak robią

Wiem, to przykre...świadczy to o niedojrzałości osób będących w związku

>I nikogo nie zmuszam do ich przestrzegania, choć kobieta kierująca się podobnymi zasadami ma znacznie większe szanse zyskać moje względy.

Ale szanse na znalezienie takiej kobiety są coraz mniejsze.... A jeżeli już ją znalazłeś, to dbaj o nią.

>Normalna osoba nawet jak prześpi się z kimś z niewłaściwych powodów to ma co najwyżej kilkudniowego kaca moralnego, a po 30 latach wspomina ten "błąd" z łezką w oku;)

Tak? Jesteś pewny? Miałeś okazje po 30 latach to wspominać? Pewnie nie, tylko gdybasz ;p
Gdyby to było, takie lekkie i normalne, związki nie rozpadałyby się z takich powodów, a tak nie jest.

>Czas nie może być lub nie być.
Czas płynie - cały czas:)

Miałam na myśli formę posiadania nie istnienia.
Albo masz czas, albo nie masz. Ja mam mało. Zresztą, zwał jak zwał, nie będziemy się przecież kłócić ;)
Czas to tylko jeden z czynników naszego życia. Nie mamy na niego wpływu, więc jak może być najważniejszy?

>Patrzę na flirt jako formę zdrady.

Bo osoby flirtujące kojarzą Ci się z seksem.

>Tobie by nie przeszkadzało, jakby Twój facet flirtował z Twoimi koleżankami lub w obcymi dziewczynami w necie?

Jak przebywam z kimś 24h na dobę, to mam pewność czy to robi, czy nie. W innym przypadku nie wiem tego. Jak nie wiem, to mi nie przeszkadza, bo jak może? Jakbym wiedziała, zapytałabym dlaczego to robi? Gdybym usłyszała sensowną odpowiedź, poprosiłabym aby to robił z głową. Nie mogłabym mu tego zabronić. Nie jest moją własnością. Jak zabronię, to pójdzie i zrobi to na złość. Taka to zależność.

>Czyli jak Twój chłopak całuje i obmacuje inne kobiety, to po prostu akceptujesz to, ufając że dalej się nie posunie i przyjmujesz to pozytywnie, jako prowokację do okazania lekkiej zazdrości?

Przykład totalnie nietrafiony. Jak całuje i obmacuje kogoś innego, to nie ma mowy o zaufaniu, nie ma relacji, nie ma związku.

>Z pewnością zależy, czy chcesz być dla mnie otwartą księgą czy zagadką.

Nie wiem jak to zinterpretować. Nie wiem czy w ogóle powinnam być czymkolwiek.

>I tak, wiem, że nie wierzysz;) I wiem, że to puste słowa i wiem, że Cię nie znam, więc nie mogę...:d

No dokładnie. Z ust mi to wyjąłeś ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Znowu oceniasz Boga i ludzi wierzących....a wiary nie można ocenić, a przynajmniej nie powinno się tego robić.

Dlatego nie oceniam wiary, tylko Boga:)

>Idealny wzorzec, czyli jaki? Kto to ustala? Nie da się ślepo naśladować jakiegoś ideału, bo one nie istnieją.

Idealny, czyli taki jaki mógłby być, gdybyśmy byli lepszymi wersjami samych siebie.
Nie chodzi o ślepe naśladowanie ideału, ale o świadome podążanie w stronę ideału. Także o zmianę ideału, gdy człowiek się rozwija, dostrzega jego braki lub się do niego zbliża.

>Nie wydaje mi się, żeby można to było tak łatwo określić.

Nikt nie twierdzi, że życie jest łatwe.
I nie rozumiesz ogólnej zasady.
Nie chodzi o stworzenie norm do oceniania innych, chodzi o wzór do którego dąży się samemu.

>Jasno stawiam granice, nie daje nadziei na coś więcej, nie robię złudzeń. Nie zbliżam się na tyle, by ktoś mógł pomyśleć, że czegoś oczekuję. Jasne zasady, żadnych podtekstów.

A mimo to, ktoś może Cię pokochać za to jaka jesteś.
Nie Twoją wersję, którą chcesz kogoś zdobyć, gdy chcesz się pokazać z najlepszej strony, ale prawdziwą Ciebie.
I nic nie da, że stawiasz granice, skoro sama obecność w Twoim towarzystwie może wzbudzać podziw, pociąg i pragnienie darzenia Cię miłością.
W Tobie również mogą się przebudzić takie uczucia - i to całkowicie bezwolnie.
Świadomość to tylko wierzchołek góry lodowej naszego istnienia.

>Widocznie, któreś z Was miało potrzebę czegoś więcej, a druga strona na to odpowiedziała.

Ale potrzeba to zrodziła się po czasie, i w efekcie poznawania - czyli od koleżeństwa.

>Nie opowiada się kolegom, koleżankom o tym co się dzieje w domu. To jest zbyt niebezpieczne.

Otóż to! Ale ludzie zwykle tak robią - chyba że nie mają komu opowiedzieć, lub są chorobliwie skryci.

>Niech zgadnę, wszyscy? :)

Prócz tych, którzy podejmują decyzję o zdradzie świadomie.
A skoro zdrada jest efektem chwili, to warto być czujnym, aby nie stwarzać okoliczności dla takiej chwili.

>Ale ustalasz zasady, które są na granicy...

Zasady dla siebie:)
I nikogo nie zmuszam do ich przestrzegania, choć kobieta kierująca się podobnymi zasadami ma znacznie większe szanse zyskać moje względy.

>Wiesz co, to tak jak wygrać na loterii. Niektórym się zdarza, ale bez przesady.

Raczej jak wygrać kolejnego loda na patyku, lub kolejne piwo pod kapslem;)

>Oj jakże jesteś w błędzie. Krótkim seksem też możesz komuś spaprać życie, a nawet zniszczyć duszę.

Dlatego używam prezerwatyw i oczekuje zgody wyartykułowanej na trzeźwo:)
Jeśli to za mało, to winy w sobie nie znajduje, bo ja byłem tylko katalizatorem czy wymówką, dla dużo poważniejszych problemów.
Normalna osoba nawet jak prześpi się z kimś z niewłaściwych powodów to ma co najwyżej kilkudniowego kaca moralnego, a po 30 latach wspomina ten "błąd" z łezką w oku;)

>Czas jest albo go nie ma. Jak może być najważniejszy?

Czas nie może być lub nie być.
Czas płynie - cały czas:)
A że nasze życie ma termin ważności, to jego upływ jest centralnym czynnikiem definiującym nasze życie.

>Patrzysz na ludzi przez pryzmat seksu...a nie każdy tak robi. Więc nie dla każdego flirt jest wstępem do zdrady.

Patrzę na flirt jako formę zdrady.
Tobie by nie przeszkadzało, jakby Twój facet flirtował z Twoimi koleżankami lub w obcymi dziewczynami w necie?
Może to nie zawsze wstęp do zdrady, ale jak dla mnie "macanko" jest dobrym porównaniem.

>Kwestia osobowości i zaufania. Trochę zazdrości nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

Czyli jak Twój chłopak całuje i obmacuje inne kobiety, to po prostu akceptujesz to, ufając że dalej się nie posunie i przyjmujesz to pozytywnie, jako prowokację do okazania lekkiej zazdrości?

>Powinnam się obrazić? ;)

Z pewnością zależy, czy chcesz być dla mnie otwartą księgą czy zagadką.

>Hm...nie sadzę by kogokolwiek to interesowało :)

Mnie to interesuje, bo Cię lubię, więc Twoje zdrowie jest dla mnie ważne. I tak, wiem, że nie wierzysz;) I wiem, że to puste słowa i wiem, że Cię nie znam, więc nie mogę...:d
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 4

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

"Ja w odróżnieniu od UT, biorę część odpowiedzialności za uczucia innych i szanuje ich czas. "

Ty bierzesz tę odpowiedzialność za innych, natomiast ja biorę odpowiedzialność za własne uczucia do innych i nie zamierzam trwonić niczyjego czasu. Zwłaszcza własnego. Osoby, które są dla mnie ważne, zapewniam Cię, doskonale o tym wiedzą. Szanuję ludzi, bez względu czy są mi bliscy, czy zupełnie nieznajomi.
Widzisz, rozmawiając z Tobą nie zakładam jak zareagujesz na moje słowa. Twoja reakcja następuje po nich. Tak samo z uczuciami. Jeśli poznaję kogoś (bez względu na płeć) i jakaś sympatia rodzi się podczas rozwijania znajomości, to chyba raczej dzieje się tak z wolnej woli obojga.

Co zaś do mojego związku, to trwa. Ale może nagle się skończyć. W tamtym roku jesienią miałam poważną operację. Pamiętasz? Tak się bałam, bo mogła się nie udać. Wtedy by się skończył napewno. Gdybym nagle zeszła. Nie tylko zdrada i zdrada. Zaufanie, to podstawa.
Wtedy chwytasz czyjąś rękę z zamkniętymi oczami.

A z ta kózką to nie wiem o co chodzi.
W życiu nie miałam nic złamanego prócz serca. :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Z jednej strony ambiwalentny Bóg...... Z drugiej wierni, którzy wcale nie próbują być lepsi, bo uważają, że grzeszność jest naturalna i nie można się od niej uwolnić.

Znowu oceniasz Boga i ludzi wierzących....a wiary nie można ocenić, a przynajmniej nie powinno się tego robić.

>Piszesz "nierealna" - więc brak Ci idealnego wzorca do którego mogłabyś dążyć.

Idealny wzorzec, czyli jaki? Kto to ustala? Nie da się ślepo naśladować jakiegoś ideału, bo one nie istnieją. Czy para, która jest ze sobą 35 lat i dalej się przytula jest ideałem? Czy para, w której jedno umiera zaraz po drugim, z tęsknoty, jest ideałem? Nie wydaje mi się, żeby można to było tak łatwo określić.

>Więc jesteś naiwna, sądząc że nic się nigdy nie zmienia.

Kłapouchy, przestałam być naiwna wiele lat temu. Ja najpierw staram się poznać ludzi, wiem na co mogę sobie pozwolić aby nie zrozumiano mnie opatrznie. Jasno stawiam granice, nie daje nadziei na coś więcej, nie robię złudzeń. Nie zbliżam się na tyle, by ktoś mógł pomyśleć, że czegoś oczekuję. Jasne zasady, żadnych podtekstów.

>Kiedyś poznałem dziewczynę.....Pół roku później porozmawialiśmy ponownie i zaiskrzyło.

Zaiskrzyć po czasie może tylko wtedy jak ktoś wysyła sygnał. Widocznie, któreś z Was miało potrzebę czegoś więcej, a druga strona na to odpowiedziała.
Nie wysyłasz sygnałów nie iskrzy.

>Zdziwiłabyś się;)
Możliwe, ciągle mnie coś dziwi...

>Od słowa do słowa, od słowa do czynu.

Nie opowiada się kolegom, koleżankom o tym co się dzieje w domu. To jest zbyt niebezpieczne.

>Nawet nie wiesz, jak wielu co zdradziło mówi później "nie wiem jak to się stało".

Niech zgadnę, wszyscy? :)

>Nic nie pisałem o kontrolowaniu.

Ale ustalasz zasady, które są na granicy...

>Nie jest to jednak zaufanie wynikłe z pewności,

Czyli według Ciebie ufać można tylko ja ma się pewność? Toć to mija się z definicją zaufania.

>Nie szuka, co nie znaczy, że zdrada nie znajdzie go sama... zwłaszcza, gdy ciągle staje jej na drodze:)

Wiesz co, to tak jak wygrać na loterii. Niektórym się zdarza, ale bez przesady.

>I mało jest realnie szczęśliwych ludzi.

Szczęście rzecz względna i dla każdego znaczy coś innego.

>Seks trwa krotko, a długoletnim związkiem można spaprać komuś życie.
Oj jakże jesteś w błędzie. Krótkim seksem też możesz komuś spaprać życie, a nawet zniszczyć duszę.

>Czas, droga Ponti, jest w życiu najważniejszy:)

Nie wiem jak to rozumieć...przepraszam, ale nie wiem. Czas jest albo go nie ma. Jak może być najważniejszy?

>Flirt jest zatem jak macanko...

Patrzysz na ludzi przez pryzmat seksu...a nie każdy tak robi. Więc nie dla każdego flirt jest wstępem do zdrady.

>I odwracając sytuację, macanko czy całowanie, to też nie do końca zdrada, ale jakby się czuła druga strona wiedząc, że ktoś się tego dopuszcza, dla "rozrywki" czy zaspokojenia potrzeb wynikających z kompleksów?

Kwestia osobowości i zaufania. Trochę zazdrości nikomu jeszcze nie zaszkodziło.

>W Twoim przypadku, nic nie jest tak oczywiste:D

Powinnam się obrazić? ;)

>Twoja bezsenność się pogłębia?
Martwisz się o innych, a może czas zadbać i o siebie?

Hm...nie sadzę by kogokolwiek to interesowało :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

>Nie wiem skąd ta definicja, piękna, ale jakże nierealna.

Z takim podejściem z pewnością.
Dlatego nie czczę Boga, bo nie podoba mi się taka filozofia życia.
Z jednej strony ambiwalentny Bóg, dla którego Potop (największe ludobójstwo w dziejach świata) nie jest niczym złym. Z drugiej wierni, którzy wcale nie próbują być lepsi, bo uważają, że grzeszność jest naturalna i nie można się od niej uwolnić.
Piszesz "nierealna" - więc brak Ci idealnego wzorca do którego mogłabyś dążyć.
Tak samo robi większość, "jest jak jest i lepiej być nie może" - do smutne.

>Nieprawda, ja mam wielu kolegów. Łączą mnie z nimi relacje czysto koleżeńskie. Praca, dyskusje, wymiana poglądów. Nic więcej. Nic. I chociażby to byli ostatni faceci na ziemi, nic bym do nich nie poczuła.

Więc jesteś naiwna, sądząc że nic się nigdy nie zmienia.

>A dlaczego? Bo musi być to coś, musi być chemia. Bez tego, nie ma opcji by cokolwiek zbudować.

Kiedyś poznałem dziewczynę i pierwszy kontakt był tak nie udany, że nie chcieliśmy się znać. Pół roku później porozmawialiśmy ponownie i zaiskrzyło.
Z dwiema innymi żyłem na stopie koleżeńskiej, tak jak napisałaś "praca, dyskusje, wymiana poglądów" - i też zaiskrzyło po pewnym czasie.

>Która dorosła kobieta po kłótni leci do kolegi, aby się wygadać? No proszę Cię...

Zdziwiłabyś się;)
A to nie musi być od razu po kłótni, mogą się zbierać różne żale, a spotykając się z kolegą może jej się język rozwiązać...
Od słowa do słowa, od słowa do czynu.
Nawet nie wiesz, jak wielu co zdradziło mówi później "nie wiem jak to się stało".

>Czyli lepsze kontrolowanie i pozorna pewność?

Nic nie pisałem o kontrolowaniu.
Nigdy nikogo nie kontrolowałem.
Mówiłem o tym co ja robię i jak się zachowuje - z własnej niewymuszonej woli.

>Czy możesz dać komuś gwarancję, że tego nie zrobisz? Nie. A czy możesz wymagać tego od kogoś innego? Nie. Musisz zaufać. Nie ma związku bez zaufania.

Skoro musisz, to nie jest to z dobrej woli.
Ufasz, bo nie masz innego wyjścia i przychodzi ci to same.
Czyli po prostu odpuszczasz.
I wtedy rzeczywiście nie ma związku bez zaufania:d
Nie jest to jednak zaufanie wynikłe z pewności, ale niechęci do szarpania się z czymś, z czym nie można sobie poradzić, czego nie ogarniasz i na co nie masz wpływu.

>Ktoś kto jest szczęśliwy, czuje się kochany, akceptowany, potrzebny, nie szuka zdrady, bo i po co?

Nie szuka, co nie znaczy, że zdrada nie znajdzie go sama... zwłaszcza, gdy ciągle staje jej na drodze:)
I mało jest realnie szczęśliwych ludzi.
Wielu też jest kochanych ale sami siebie nie kochają, jest akceptowanych, ale sami siebie nie akceptują i potrzebnych, ale nie pozwalają sobie zaakceptować tego uczucia.
Jak sama pisałaś o tym flircie;)

>Traktując seks w tak lekki sposób, bardzo wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę jeżeli chodzi o związek.

Seks trwa krotko, a długoletnim związkiem można spaprać komuś życie.
Swoje to nie problem, ale czyjeś to podłość:)
Ja w odróżnieniu od UT, biorę część odpowiedzialności za uczucia innych i szanuje ich czas.
Czas, droga Ponti, jest w życiu najważniejszy:)

>Nie porównałabym tego do zdrady emocjonalnej. Flit trwa 5 minut i znika. Gdy zdradzamy emocjonalnie, przeżywamy cały czas.

Flirt jest zatem jak macanko, to może nie do końca zdrada emocjonalna (choć zależy jak daleko się w nim zachodzi), ale całkiem dobry wstęp, który zaostrza apetyt na coś więcej:)
Jednocześnie może stwarzać poczucie pustki lub niedosytu w swoim obecnym związku - co w efekcie może doprowadzić go pogorszenia się relacji i jego końca lub zdrady.

I odwracając sytuację, macanko czy całowanie, to też nie do końca zdrada, ale jakby się czuła druga strona wiedząc, że ktoś się tego dopuszcza, dla "rozrywki" czy zaspokojenia potrzeb wynikających z kompleksów?

>Jak ktoś pyta, to znaczy, że nie rozumie :)

W Twoim przypadku, nic nie jest tak oczywiste:D

>03:30:52
>07:57:33

Twoja bezsenność się pogłębia?
Martwisz się o innych, a może czas zadbać i o siebie?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

O 3:30 wyjątkowo nie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

"Pół godziny piszę posta a na końcu wszystko mi się kasuje, oszaleć można :(( "
:O nie szkoda Ci czasu?
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 4

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Pół godziny piszę posta a na końcu wszystko mi się kasuje, oszaleć można :((

>Związek polega na związaniu się z kimś całkowicie.
Byciu jednym ciałem, duszą i umysłem.

Nie wiem skąd ta definicja, piękna, ale jakże nierealna.

>Relacje czysto koleżeńskie to jak przyjaźń damsko-męska.
Przecież nie masz pewności, czy relacje się nie zmienią.

Nieprawda, ja mam wielu kolegów. Łączą mnie z nimi relacje czysto koleżeńskie. Praca, dyskusje, wymiana poglądów. Nic więcej. Nic. I chociażby to byli ostatni faceci na ziemi, nic bym do nich nie poczuła. A dlaczego? Bo musi być to coś, musi być chemia. Bez tego, nie ma opcji by cokolwiek zbudować. Też byś tak myślał, gdybyś nie sypiał ze swoimi koleżankami....

>Albo czy chęć wygadania się po kłótni z ukochanym nie skończy się zdradą.

Która dorosła kobieta po kłótni leci do kolegi, aby się wygadać? No proszę Cię...

>Mogę jej ufać, że nie zrobiłaby tego celowo, ale czy mogę ufać, że znajdując się w sprzyjających okolicznościach nie uległaby chwili?

Czyli lepsze kontrolowanie i pozorna pewność? Nie wiem czy tędy droga. Czy możesz dać komuś gwarancję, że tego nie zrobisz? Nie. A czy możesz wymagać tego od kogoś innego? Nie. Musisz zaufać. Nie ma związku bez zaufania. Ktoś kto jest szczęśliwy, czuje się kochany, akceptowany, potrzebny, nie szuka zdrady, bo i po co?

>Nie muszą, ale zwykle są, a gdy nie są, to mogą się stać.

Eh, szkoda mi Ciebie Kłapouchy, naprawdę. Dużo od siebie wymagasz. Powiedziałabym, że to bardzo szlachetne, gdybyś wczesniej nie pokazał mi się z innej strony.
Jest to logiczne biorąc pod uwagę całość Twojego światopoglądu.
Traktując seks w tak lekki sposób, bardzo wysoko postawiłeś sobie poprzeczkę jeżeli chodzi o związek. To może być trudne.

>Czyli kobiecy flirt jest tym samym, tylko zamiast zdradzać fizycznie, zdradzają emocjonalnie?

Nie porównałabym tego do zdrady emocjonalnej. Flit trwa 5 minut i znika. Gdy zdradzamy emocjonalnie, przeżywamy cały czas.

>Czyli mają jakiś problem - nie czują się dość kobieco przez brak samoakceptacji i chcą by wielu mężczyzn pokazało im, że są pożądane i godne miłości (czy wręcz kochane)?

Zapewne tak, wiele kobiet buduję swoją pewność siebie poprzez mężczyzn, niestety. Już to pisałam, jednak nie mnie oceniać czy to źle czy dobrze.

>Myślałem, że zrozumiałaś.

Jak ktoś pyta, to znaczy, że nie rozumie :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Nie gdybam, bo na doświadczeniu zbudowałem moje obecne stanowisko i nigdy mnie to nie zawiodło i nie było problemem czy powodem rozstania.

Odwracając Twój tok myślenia, Ty dysponujesz doświadczeniem ze związku, który trwa, choć nie wiesz czy kiedyś się nie rozpadnie z powodu ryzykownych zachowań. Co tam, nie wiesz nawet, czy Twój facet nie sypia na boku z innymi, jak i on nie wie, czy Ty jesteś mu wierna.
Ja w tym wszystkim wiem najmniej, a że jestem mało wierzący, to w jeszcze mniej wierzę:p

"Gdyby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała" - ale z pewnością przysłowie powstało dopiero po fakcie:d
Rozumiesz co mam na myśli?:)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

facet o wielu twarzach nie jest hipokryta???
boisz sie byc "jeden"?
zabolał ,kiedy twoje "robienie sobie dobrze" zostało nazwane??

jesli ja siebie nazwałam prostytutka--to ty powinienes leczyc sie psychiatrycznie!

miałam ciebie za naprawde interesujacego wyjatkowego faceta,,,a tu szok!

a jesli idzie o mój pokój----ty sie o niego nie martw-
nie musze byc zakłamana dwulicowa słodka niunia-zeby umiec zyc z ludzmi w pokoju..nie przeszkadza to w szczerosci

staram sie byc taka sama
nie ukrywam sie pod wieloma nickami-
nawet jak sie pomyle
nie mydle oczu
nie pajacuje --specjalnie cyrku nie robie--jak ty!

a o moj stosunek do mezczyzn nie martw sie--
do tych na poziomie mam szacunek a nie nienawisc
nie cierpie cwaniactwa u was..tak samo jak i u kobiet

a powiedziane słowa---uwazasz,ze czegos załuje??
mylisz sie
załuje nietrafnego osadu--wygorowanego
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Widzisz, ja jakoś nie martwię się o mojego męża, nawet jak jadą gdzieś z dziewczynami, bo te akurat są wpisane w ich repertuar. Nic nie poradzę na to, że nie odczuwam niepokoju. Może to graniczy z naiwnością, nie wiem. W każdym razie takie zachowanie działa w obie strony od samego początku.
Po prostu nie dajemy sobie powodów do zazdrości. Przebywanie z kimś nie stanowi samo w sobie czegoś złego. :)
Ja też nie chciałbym być z kimś, kto zamknąłby cały świat w hermetycznym słowie "my".
A nic póki co mojemu mężowi na głowie nie wyrasta, poza bujną czupryną. ;)

Co zaś do ex'a i Arta. Hmm..
Ten temat został już wyczerpany.

Gdybym miała brać odpowiedzialność za uczucia każdej osoby, która ze mną rozmawia czy przebywa, to moja wybujała empatia ograniczyłaby mi w znacznym stopniu naturalne zachowanie. Żyłabym w trosce o nastroje i odczucia innych.
My z mężem lubimy się przekomarzać, na co dzień jest dość zabawnie. Może na starość nam przejdzie, ale póki co od 12 lat nic się nie zmieniło.
Dla mnie ważne, by zachowywać się swobodnie, nie udawać.
I wcale nie mam zamiaru Ciebie przekonywać, że się mylisz.
Ja siebie znam najlepiej przecież :)

Wiesz Kłapi, to trochę tak, że na razie dysponujesz swoimi doświadczeniami ze związków, które nie przetrwały.
I wszystko o czym mówisz, to jedynie hipotezy.
Gdybasz co byś chciał ze swoją ewentualną partnerką. Jaki byś dla niej był.
Może po prostu wymyśl sobie taką jak chcesz i wtedy osiągniesz pełnię szczęścia.
Ja swoje doświadczenie opieram na czymś co trwa. I nawet jeśli się nagle skończy, to uznam ten czas, za dobrze spędzone chwile. :)
We dwoje :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 4

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Isztar, najpierw nazwałaś mnie pasożytem, by rozwinąć to o kilka innych inwektyw.
Później nazwałaś siebie prostytutką, by po chwili uznać, że to ja tak Cię nazwałem.
W tym wątku rzucałaś wyzwiskami ile weszło.

I co zostało napisane, to zostało napisane - a w obliczu swojego zachowania wobec mnie i nienawiści względem mężczyzn oraz swoich opowieści o samorozwoju, niechęci do uprzedzeń, szerzeniu pokoju i miłości, i wszystkich innych wypowiedziach - wyszło, jaką jesteś hipokrytką.

Zresztą nawet tutaj, z jednej strony "cham" i "towarzyszu" a z drugiej życzenia świąteczne:d

Leczysz się psychiatrycznie?
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Nie chcę oceniać Twojego związku, z pewnością takie działanie jest dla Ciebie wygodne, ale efekty tego widzieliśmy kilka tygodni temu na forum (rozmowa Exa z Artem). I to mimo tego, że jesteś forumowiczką, która dużo czyta, ale porozumiewa się z innymi poprzez PW.
Transparentność Twoich zachowań jest dla mnie wątpliwa i nie chciałbym być z kimś, kogo zachowanie sprawia, że wszyscy wokół uważają mnie za rogacza.

Niektórzy uważają, że nie odpowiadamy tylko za własne uczucia, ale także za te, które wywołujemy u innych.

Będąc z kimś staram się być uczciwy wobec wszystkich, czyli wobec siebie, tej osoby i otoczenia.
I nie wiem, jakby wyglądało moje małżeństwo po 20 latach, ale chciałbym, aby łączyło nas więcej niż porozumienie i chęć zrobienia czegoś innego niż druga osoba.
Dla Ciebie jestem zazdrosny i zaborczy, dla mnie to zwykła przyzwoitość, aby wobec mojej partnerki zachować się tak, by się nie musiała martwić... ani wstydzić.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

---panie "kilka twarzy"--ja do zadnego towarzystwa wzajemnej adoracji nie naleze--
mówie ,co mysle,
i chamem wobec mnie byłes pierwszy--ty../wy ..towarzysze!
-------------
niesmak mam taki ,zę nie chce mi sie tu pisac...
----------------------------------

Wszystkiego najlepszego wszystkim w Swieta..po swietach
oprócz zdrowia..dostatku i zwiazków pełnych zrozumienia
sniegu na tyle zebyscie nie łamali nóg,
miłosci na tyle,byscie nie łamali serc
a pierników kruchych i miekkich:):):)
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: co przystoi kobiecie a co facetowi w podrywie

Kłapouchy, czytam Cię i wydaje mi się, że w uczuciach jesteś strasznie zaborczy.
Istnieje jeszcze takie pojęcie jak zaufanie.
W zasadzie ładnie tam napisałeś uogólniając, że mierzy się innych własną miarką. Wszystko jednak leży w Twojej głowie.
Wiesz nie każda, która przebywa z mężczyznami, od razu musi się z nimi bzykać. Ba nawet nie musi mieć na to ochoty.
Mi się zdarza z chłopakami jeździć na ryby. Czasem jeżdżą też inne żony, ale to trzeba lubić. Mój mąż się na połowy nie nadaje.
Był ze mną raz. I już więcej nie pójdzie. Same kurki i chórki latały..;) I brzydzi się robaków. ;P
Ja za to zmykam, kiedy on odpala swoje wzmacniacze do gitar.
Nie spotykamy się wtedy w pół drogi, tylko czmychamy na własne ścieżki.
Ale jesteśmy szczęśliwi, bo nie rezygnujemy z własnych pasji.
Ja jeżdżę rowerem, on autem.
Ja wolę Słowackie Tatry i Pireneje, on woli Bieszczady.
Ja wino, on piwo, wódkę, wino i perfumowaną whisky.
Rzadko, ale się zdarza.
Ja nie palę, on do wódeczki zakurzy.
Wspólnie kochamy Mazurskie krajobrazy i Kaszubskie jeziora.
W wolnym czasie w ciszy czytamy, każdy swoją książkę a jednak razem.
Lubimy te same historyczne seriale.
On zmyka na kilka dni z gitarą i przyjaciółmi. Ja się cieszę, bo mam w domu ciszę.
Dobry związek, to przede wszystkim dobre porozumienie.
Zaufanie i wyrozumiałość.
Z granicami, które sami sobie ustalamy.
I nikomu z zewnątrz nic do tego. Taki partnersko- małżeński kodeks.
Może źle doświadczyłeś. Może kochałeś za bardzo.
Nie czuję się źle rozmawiając z mężczyznami, choć co niektórzy mnie zawstydzają. Nie czuję się zdradzona, kiedy mąż odwozi moje koleżanki na dworzec albo kiedy przewozi im jakieś meble i nie ma mnie przy tym.
Taka zaborczość graniczy z chorą zazdrością i to może dużo popsuć we wspólnym byciu razem.
Sorki, że się Wam tak wtrąciłam, ale ostrzegałam, że poczytam:))
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 2

Inne tematy z forum

Para szuka pary (7 odpowiedzi)

Hej, chcielibyśmy się spotkać z fajną parą na drinka- inteligentni i zadbani - ona 34 on 42....

PANOWIE po pięćdziesiątce :) (81 odpowiedzi)

Może tutaj bywają NORMALNI panowie po pięćdziesiątce, którzy chcieliby nawiązać znajomość z...

Szukam ladnej i inteligentnej dziewczyny 17-19lat (9 odpowiedzi)

Jestem chlopakiem ktory jest bardzo otwarty i poszukuje dziewczyny sam mam 18,5lat i jestem z...