Soundrive Fest to jeden z nielicznych festiwali promujący młodą muzykę alternatywną. Organizatorzy festiwalu stawiają przede wszystkim na różnorodność prezentowanej muzyki. Soundrive Fest odbywa się w klubie B90, który mieści się w industrialnej przestrzeni Stoczni Gdańskiej. B90 oprócz surowego, fabrycznego wnętrza, znany jest z doskonałej akustyki i oprawy świetlnej - B90 posiada jedno z najlepszych w Polsce systemów nagłaśniających i oświetleniowych. Dodatkową atrakcją jest scena specjalna na w fabrycznej hali W4.
Nadia Rose i Sevdaliza ostatecznie nie wystąpią na tegorocznym festiwalu Soundrive. W ich miejscu pojawią się InHeaven i IAMDDB. Poniżej oświadczenie organizatora.
Uprzejmie informujemy, że z przyczyn niezależnych od nas Sevdaliza odwołała swój występ podczas Soundrive Fest 2017. Dołożyliśmy wszelkich starań, aby Artystka wystąpiła, natomiast Sevdaliza ostatecznie odwołała swój koncert i zmieniła plany zawodowe na najbliższy czas. Na Soundrive nie wystąpi także Nadia Rose. Nie pozwalają jej na to zobowiązania wobec wytwórni. Dodatkowo na Soundrive zaprosiliśmy IAMDDB oraz InHeaven.
Z powodu śmierci matki jednego z członków A/T/O/S, grupa nie będą mogli oni uczestniczyć w festiwalu. W ich miejsce wystąpią Belgowie z zespołu
Z powodu problemów paszportowych jednego z członków zespołi nie pojawi się też zespół Shaârghot
To eteryczny duet z Belgii łączący indie popową przebojowość z trip-hopowym, melancholijnym nastrojem. W 2012 roku partnerzy (także życiowi) wydali debiutanckie "Arche", ale karierę poza granicami ojczyzny zaczęli dopiero dzięki ubiegłorocznemu "Alphabet", gdzie - wedle własnych słów - chcieli zabrać słuchaczy do swojej egzotycznej rzeczywistości.
SX to eteryczny duet z Belgii łączący indie popową przebojowość z trip-hopowym, melancholijnym nastrojem. W 2012 roku partnerzy (także życiowi) wydali debiutanckie "Arche", ale karierę poza granicami ojczyzny zaczęli dopiero dzięki ubiegłorocznemu "Alphabet", gdzie - wedle własnych słów - chcieli zabrać słuchaczy do swojej egzotycznej rzeczywistości.
Manchester od zawsze uchodził za miejsce przyciągające kreatywnych, oryginalnych muzyków. W latach 60. działali tutaj między innymi Bee Gees, dekadę później pojawiło się Joy Division, które na zawsze odmieniło oblicze rocka, a w latach 80. scena tak zwanego Madchesteru była znana na całym świecie. IAMDDB to kolejny, najświeższy przykład, a w jej muzyce słychać wyraźne wpływy zarówno hip-hopu, R&B, jak i jazzu.
IAMDDB wychowała się w muzycznej rodzinie, której korzenie sięgają Portugalii oraz Angoli. Ma zaledwie dwadzieścia jeden lat, a już zdołała zachwycić dziennikarzy dwoma EPkami. Jordan Bassett z NME napisał o niej: "Wyraźnie słychać w jej głosie jazzowe wpływy, które zanurzają się i splatają swobodnie wokół melodii poszczególnych piosenek, naznaczając ją jako artystkę wyjątkową". Koncert podczas Soundrive Festival 2017 będzie pierwszą wizytą IAMDDB w Polsce.
"InHeaven wstrząsają imprezą z nową muzyką Brighton" - grzmiał nagłówek dziennika The Guardian w relacji z showcase'owego festiwalu The Great Escape. Hannah J Davies namaściła ich na najciekawszą grupę występującą tamtego wieczoru, podkreślając żywą fascynację rockiem lat 90. i umiejętność zmuszania ludzi do tańca w szaleńczym pogo. To nie przypadek, zespół od początku miał dokładnie taki plan. James Taylor, gitarzysta i wokalista grupy, w jednym z wywiadów powiedział: "Naszym największym celem jest przeniesienie poczucia tej starej, dobrej tajemniczości rock'n'rolla do nowej epoki współczesnego, gwałtownego i szybkiego świata".
Londyńczycy opublikowali już kilka utworów i właśnie kończą prace nad debiutanckim albumem długogrającym. Co ciekawe, jego premiera zaplanowana jest na 1 września, czyli dokładnie ten dzień, w którym wystąpią dla was na głównej scenie klubu B90. Magazyn NME niedawno wymienił tę premier w swojej liście "31 Huge Albums Still To Come in 2017".
Kevin Martin występował pod wieloma nazwami i z niezliczoną ilością artystów. Ma na koncie współpracę z między innymi Justinem Broadrickiem - znanym z solowego projektu Jesu, a także z Godflesh czy Napalm Death; El-P z Run The Jewels czy żywą legendą eksperymentalnego jazzu - Johnem Zornem.
Jako The Bug zadebiutował w 1997 roku albumem "Tapping The Conversation", który miał być alternatywną ścieżką dźwiękową do filmu "Rozmowa" Francisa Forda Coppoli. Współtwórcą tego materiału był DJ Vadim, ale brzmienie znacznie różniło się od tego, z czym projekt Martina kojarzony jest dzisiaj. Rok 2008 okazał się przełomowy, wtedy to premierę miał krążek "London Zoo" wydany przez Ninja Tune - wytwórnię współpracującą z Amonem Tobinem, Bonobo czy Jaga Jazzist. Na łamach magazynu Dusted uznano wówczas, że Martin osiągnął szczyt swoich możliwości, ale kilka lat później zawiesił poprzeczkę jeszcze wyżej.
Wydanie "Angels & Devils" określone zostało przez portal AllMusic "mistrzowskim posunięciem", a The Quietus podkreślał, że jest to swoiste podsumowanie całej dotychczasowej twórczości The Bug. W 2017 roku Martin ukazał nowe oblicze, "Concrete Desert" to materiał zarejestrowany wraz z zespołem Earth, pionierami muzyki drone.
Podczas koncertów The Bug zawsze wspierany jest przez zaprzyjaźnionego MC. W Gdańsku rolę tę przyjmie urodzona w Izraelu Sharon Stern, znana jako Miss Red.
Dla jednych psychodeliczny goth rock, dla innych post-punk - Szwedzi z Then Comes Silence nie dają się łatwo zaszufladkować, ale po wydaniu trzech znakomitych albumów wreszcie ściągnęli na siebie uwagę dużej wytwórni. Ich najnowsze wydawnictwo - "Blood" - ukaże się nakładem Nuclear Blast, wytwórni znanej przede wszystkim fanom metalu, dla której nagrywają między innymi Anthrax, Kreator czy nasze rodzime Behemoth i Decapitated. Premiera albumu zaplanowana jest na 20 października, ale nowe utwory będzie można usłyszeć już podczas festiwalu Soundrive.
Joe Haege stworzył White Wine przypadkiem. Za każdym gazem gdy podróżował samochodem jako pasażer, mdliło go do tego stopnia, że nie był w stanie nawet czytać książki, a jedynym ratunkiem okazało się tworzenie prostych, opartych na brzmieniu syntezatora dźwięków i tak się zaczęło. Przez długi czas była to po prostu odskocznia od dwóch pozostałych projektów - 31 Knots oraz Tu Fawning - gdzie można było upchnąć wszelkie inne pomysły. Haege był w dodatku członkiem koncertowych składów Menomeny i The Dodos, więc traktował White Wine przede wszystkim jako odskocznię od rzeczywistości. Wkrótce liczba utworów stała się jednak ogromna, a solowy projekt przemienił się w trio i aktualnie kończy prace nad drugim albumem - "Killer Brilliance".
Dzisiaj chyba żaden inny gatunek muzyczny nie kojarzy się z Londynem tak bardzo, jak grime. Są w nim elementy hip-hopu, rave'u, a nawet garażowego, rockowego grania, czyli wszystkiego, czym od lat 70. stolica Anglii nieustannie się żywi. Także na tej młodej scenie musiało jednak dojść do zmiany pokoleniowej, a jednym z jej najciekawszych głosów jest dwudziestotrzyletni AJ Tracey. Kariera producenta szybko nabrała rozpędu także za oceanem, zwłaszcza dzięki remiksowi utworu "Be Somebody" Clams Casino, przy którym współpracował z A$AP Rockym.
Tracey pochodzi z muzycznej rodziny, pierwsze utwory pisał już w wieku sześciu lat, a jego wczesnymi inspiracjami byli raper Nas oraz... Linkin Park. W 2017 ukaże się jego debiutancki album, a on sam podkreśla, ze to, co dotąd usłyszeliśmy jest "najniżej zawieszoną poprzeczką. Wszystko następne będzie tylko lepsze".
W 2013 roku album "Clash the Truth" wspiął się na czterdzieste miejsce notowań Independent Albums, ale wbrew prognozom, trio nie poszło za ciosem i wyraźnie obniżyło swoją aktywność. Przypomnieli o sobie w 2016 roku za sprawą serialu "Vinyl" stworzonego przez Martina Scorsese oraz Micka Jaggera. Lee Renaldo (muzyk Sonic Youth) kompletował wówczas fikcyjną grupę The Nasty Bits na potrzeby fabuły i zamiast angażować aktorów, których trzeba byłoby uczyć scenicznego obycia, zwrócił się właśnie do Beach Fossils. Wprawdzie liderem tymczasowo został James Jagger (syn Micka), a od zespołu wymagano raczej koncertowych szaleństw niż faktycznej gry na instrumentach, jednak nazwa brooklyńskiej grupy ponownie była na ustach wszystkich fanów muzyki alternatywnej.
2 czerwca 2017 wreszcie doczekaliśmy się premierowego materiału. Album "Somersault" zachwycił krytyków - według serwisu Pitchfork Dustin Payseur (lider Beach Fossils) opublikował na nim jedne ze swoich najlepszych kompozycji, z kolei w recenzji The Line of Best Fit podkreślano dojrzałość kompozycji przy niezmiennie delikatnym, "sypialnianym" nastroju. Niemal każdy zgodnie podkreśla, że to jak dotąd najlepsze wydawnictwo grupy.
Solowy projekt Adam Byczkowskiego to syntezatorowe, duszne, jednocześnie zmysłowe i złowieszcze ballady. Pochodzący z Sopotu, a obecnie rezydujący w Berlinie muzyk doświadczenie zdobywał w takich zespołach, jak Kyst czy Pictorial Candi oraz w zespole Seana Nicholasa Savage'a. Od czasu wydania EPki "It's Only You" w 2016 roku koncertował w Europie i w Ameryce Północnej u boku między innymi Wild Beasts, Timber Timbre, Tops, Weyes Blood czy Molly Nilsson oraz na festiwalach SXSW, Pop Montreal czy Eurosonic. Obecnie Adam pracuje nad nowym materiałem.
Nie ma dzisiaj głośniejszego tria w Belgii i to w sensie dosłownym. Brutus rozpoczynało działalność jako cover band Refused, ale szybko przekształciło się w autorski post-hardcore'owy projekt, którego cechą szczególną jest Stefanie Mannaerts - niezwykle utalentowana, żywiołowa perkusistka jednocześnie wyciskająca wszystko ze swojego zestawu bębnów i zdzierająca gardło w emocjonalnych, poruszających utworach.
"Burst", debiutancki album Belgów, zbiera wyłącznie pozytywne recenzje i to nie tylko w prasie muzycznej, zachwycili się nim także dziennikarze serwisu Nerdist poświęconego... nerdom. Zapowiadali: "Brutus jest skazano na to, aby być następną wielką rzeczą". Album pierwotnie ukazał się nakładem maleńkiej Hassle Records, lecz jego moc szybko przekonała włodarzy Sargent House (wydawnictwa Chelsea Wolfe, Wovenhand, Russian Circles i wielu innych), którzy w czerwcu umożliwili zakup materiału niemal na całym globie.
Wrocławski projekt audiowizualny założony w 1997 roku. Grupę tworzą Maciej Frett i Aureliusz Pisarzewski, a za stronę wizualną odpowiedzialny jest Arkadiusz Bagiński. Zespół wywodzi się ze sceny post industrialnej, ale z każdą kolejną płytą muzycy poszerzają swoje kompozycje na coraz szersze pole mrocznej elektroniki - od ambientu przez techno po dark wave i EBM. Jeden mianownik pozostaje wspólny - ich muzyka, jak podkreślają krytycy, to film dla uszu. Jest bardzo plastyczna i obrazowa, stanowi idealną ścieżkę dźwiękową do nieistniejącej produkcji kinowej. W swoich sugestywnych występach na żywo łączą muzykę z elementami animacji i video artu, ukazując w nich relacje człowiek-maszyna i człowiek-sacrum, a także powolny upadek wszelkich wartości, kosztem postępującej komercjalizacji codziennego funkcjonowania jednostki i społeczeństw.
Twórczość Collinsa najłatwiej opisać jako hip-hop, ale nie oddawałoby to w pełni jej unikalnego charakteru. Muzyk ma słabość zarówno do melodyjnego rapu, jak i do poezji, a jego odstawanie od gatunkowych kanonów portal Pitchfork opisał jako wolność, jakiej niewielu może dzisiaj doświadczyć. Collins mieszka w Chicago, jednym z najniebezpieczniejszych miast w Stanach Zjednoczonych, a jednak słuchanie jego twórczości wywołuje wyłącznie pozytywne doznania. Być może wynika to z tego, że wszystkie swoje utwory nagrywa, produkuje i miksuje samodzielnie w sypialni swojego mieszkania.
Dwudziestoletni wielbiciel deskorolki podbił już niejedno serce, a według serwisu Drowned in Sound "Collins jest młody, a jednak już potrafi stworzyć więź ze słuchaczem, jakiej wielu doświadczonych raperów nigdy nie nawiązało". Zapomnijcie więc o wszystkim, co dotąd kojarzyło się wam z hip-hopem i poznajcie jego najświeższe oblicze.
Jedna z najdziwniejszych grup, jakie usłyszycie w Finlandii. K-X-P to ezoteryczny space rock z elementami elektroniki, krautrocka, noise'u, popowych melodii, a nawet techno bitów, którego styl w dużym skrócie określany jest jako dark disco. Nietypowy jest także skład zespołu - tworzą go zaledwie trzy osoby, a jednak na scenie obecne są aż dwa zestawy perkusyjne. Koncerty to najmocniejsza strona zespołu z Helsinek, są efektownymi widowiskami pełnymi świetlnych rozbłysków i mrocznych mantr odgrywanych niemalże w ciemności.
Timo Kaukolampi, lider K-X-P, wytworzył na potrzeby swojego zespołu specyficzne alter ego łączące - według jego słów - "szalonego, okultystycznego wielebnego; nauczyciela jogi, Johna Lydona, Freddiego Marcury'ego i Roba Halforda". Jedyne czego możecie więc oczekiwać, to wiele zaskoczeń.
Najnowszy album Ramony Gonzalez, znanej lepiej jako Nite Jewel, to piękny ukłon w kierunku muzyki lat 90., a najsilniejszą inspiracją są tu czołowe przedstawicielki amerykańskiego R'n'B z tamtego okresu, na przykład Janet Jackson czy Aaliyah. "Real High" to drugi album Gonzalez w ciągu ostatnich dwóch lat, ale głód artystki jest zrozumiały - wcześniej przez cztery lata wojna z dawną wytwórnią uniemożliwiała jej publikowanie nowych utworów, których nieustannie przybywało i jeżeli wierzyć zapowiedziom, starczy ich jeszcze na dwa kolejne krążki.
Czwarty album Nite Jewel zaraz po premierze został uznany za najciekawszy w jej dorobku przez portale Pitchfork, Drowned in Sound, Mixmag i wiele innych. Magazyn Paste podniósł nawet w kontekście "Real High" temat różnic między muzyką alternatywną a mainstreamem, które coraz częściej nie mają nic wspólnego z samym brzmieniem, a więcej z pozamuzyczną otoczką. Jedno jest pewne, gdyby Gonzalez tworzyła dwadzieścia lat temu, słuchałby jej cały świat.
"Są tak wyraźnym przeciwieństwem wszelkich muzycznych bzdur, że mogą okazać się Nirvaną thrash metalu" - przekonywał redaktor portalu Noisey, z kolei w serwisie Pitchfork można było przeczytać: "Uchwycili energię klasycznego Slayer, Entombed i punk metalu w stylu Suicidal Tendencies, ale trudno uciec wrażeniu, że jednocześnie wychwalają te zespoły i nabijają się z nich". Spoglądając na ekstremalnie stereotypowe logo Oozing Wound, można by pomyśleć, że każde z tych słów jest prawdziwe, niemniej sam zespół uważa, że niewiele mają wspólnego z thrashem. "Mamy metalowe momenty, ale nie mamy żadnych solówek, gramy w kółko jeden i ten sam riff" - skomentowali w charakterystyczny dla siebie, żartobliwy sposób. Ich twórczość nie jest jednak wygłupem, album "Whatever Forever" zgarnął wysokie noty od tak różnych portali, jak Angry Metal Guy, The Line of Best Fit czy Pop Matters.
Bazują na syntezatorach analogowych i stylu retro-electro-pop, jednak nie boją się nowoczesnych brzmień i transujących rytmów. "The Spaceboy Experience" to spontaniczna podróż. Programowane na żywo bitmaszyny łączą się z organiczną energią żywych instrumentów. Narracja live i innowacyjne podejście do roli wokalu w piosence utrzymuje stały poziom kontaktu z trzecim okiem widza. Grupa jest gotowa do nagrania dwóch płyt długogrających: "Trzecie Oko Pana Kleksa" i "Inne Bajki" oraz dwupłytowego albumu Live.
"Gdyby Lebowski był kobietą, a w dodatku zapragnąłby nagrać album, brzmiałby jak Stef Chura" - tak rozpoczyna się recenzja albumu "Messes" na portalu Soundrive.pl i faktycznie trudno nie odnieść wrażenia, że Chura ma w sobie wyjątkowo dużo luzu i beztroski, na bazie których tworzy prostą, choć niepozbawioną treści muzykę. Podobno w Michigan Churę zna każdy, kto interesuje się muzyką niezależną. Od lat grywa w przeróżnych zespołach i klubach całego stanu, a przy okazji organizuje także... wieczorki karaoke. Dopiero niedawno, pod wpływem silnych przeżyć emocjonalnych związanych z utratą bliskiej osoby, zdecydowała się jednak nagrać debiutanckie wydawnictwo. Wbrew pozorom nie jest to materiał ponury i wyciszający, w przeważającym stopniu zmusza do bezwiednego podrygiwania przy kolejnych folkowo-rockowych, lo-fi hitach.
Zespół żony i męża, Kim Field oraz Johna Cepa, wspieranych na koncertach przez perkusistkę Tammy Hirata. Wyjściową stylistyką jest dla nich shoegaze, ale skutecznie poszerzają jego definicję o naleciałości psychodeliczne, przez co przez wielu określani są jako połączenie The KVB z Pink Floyd. Nie obawiajcie się jednak kolejnego retro-zespołu naśladującego swoje ulubione grupy z czasów nastoletnich, The Stargazer Lilies patrzą w przyszłość, nie szukają określonego brzmienia, ale także sposobów na rozwijanie go.
Bliźniaczki Katie i Allison Crutchfield przez lata były nierozłącznymi przyjaciółkami, a także współautorkami kilku projektów muzycznych, lecz na początku roku 2011 stanęły przed wieloma życiowymi wyborami, które ostatecznie doprowadziły do stworzenia dwóch solowych projektów - Allison występuje od tego czasu pod własnym nazwiskiem, Katie pod zaczerpniętą z języka krik nazwą Waxahatchee.
Debiutancki album Katie dostrzegli przede wszystkim pasjonaci niszowego grania utrzymanego w stylistyce lo-fi, ale już wydane w 2013 roku "Cerulean Salt" okazało się dużym sukcesem. Portal The Line of Best Fit napisał o nim: Intymność tego albumu uwydatnia jego realizm, jego bohaterowie są prawdziwi, z kolei serwis Pitchfork wyróżnił materiał tytułem Best New Music. Najnowsze wydawnictwo - "Ivy Tripp" - powtórzyło sukces poprzednika, znalazło się na czołowych pozycjach w muzycznych podsumowaniach między innymi magazynu Rolling Stone, Stereogum czy The A.V. Club. Fanami Waxahatchee okazali się także... producenci serialu "The Walking Dead". W trzynastym odcinku czwartego sezonu Beth śpiewa dla Daryla własną wersję utworu "Be Good".
Niezależnie od pogody, jaka będzie panować na przełomie sierpnia i września, brodaty duet na harleyach sprawi, że podczas Soundrive 2017 poczujecie się jak na pustyni. Zapach palonego oleju napędowego ze spieczonej słońcem autostrady w Kalifornii - tak sami muzycy opisują swoje brzmienie i nie ma w tym ani krzty przesady. "Home Is A Hearthache", najnowszy album grupy, to opowieść o najlepszych kumplach przemierzających rubieże całego globu, a także o ich przygodach, czyli między innymi o ucieczce przed strzelaniną na pięć minut przed wejściem na scenę.
Wzięli przepis, który w Stanach został wymęczony na śmierć i rozwinęli go, udoskonalili o ziarniste brzmienie, które zdecydowanie jest ich własne, pozostawiając swoich rówieśników w chmurze pyłu - rekomendował Dustin Blumhagen z portalu New Noise.
Juan Carlos Lobo Garcia (podpisujący się także jako †‡†) stworzył w 2010 roku tak niepowtarzalne brzmienie, że ani dziennikarze, ani słuchacze nie potrafili znaleźć dla niego odpowiedniej nazwy. Za inspiracje posłużyły jednocześnie black metal i dance z lat 90., industrial i hip-hop oraz wszystko, co pomiędzy nimi. Wkrótce zjawisko to zaczęto nazywać witch housem, a Ritualz jest jego sztandarowym przedstawicielem.
Mają ledwie ponad tysiąc polubień na Facebooku, ale to się musi wkrótce zmienić. Tak intensywnie taneczne, przemyślane kompozycje nie mogą pozostać w piwnicach undergroundu. Artificial Pleasure tworzą muzykę, jakiej wszyscy chcielibyśmy słuchać w radiu, hołdując twórczości między innymi Davida Bowiego czy Talking Heads.
Ralph Kamiński [Pop, Polska] Wokalista, autor tekstów oraz kompozytor, tworzący autorska muzykę nawiązującą stylistyką do artystycznego popu z elementami muzyki filmowej, mocno okraszoną dźwiękami skrzypiec i fortepianu.
Francuzi zostali wyciągnięci wprost z cyberpunkowej rzeczywistości, ale nie próbują dostosować się do realiów tego świata, zamiast tego narzucają swoje własne, podszyte electro-metalowym graniem szaleństwo, w którym obok muzyki równie ważne jest efektowne, imponujące show podczas koncertów.
So Slow [Noise, Polska] Warszawski kwintet łączący w sobie rockową stabilność, surowość oraz zgrzytliwość z brudem, transowością, psychodelią i nieokiełznaniem. Muzycy pochodzą z takich kapel, jak Sunrise, The Band Of Endless Noise, Czerń, Iron To Gold, Daymares, Cast In Iron.
White Starlite [Rock, Polska] Nowy projekt wokalistki nieodżałowanego Destructive Daisy, w którym fascynacja grunge'em wymieszała się z innymi wpływami, tworząc interesujące połączenie radiowej przystępności z brakiem banalności i kompozytorskimi niuansami zahaczającymi o tak odległe gatunki, jak chociażby post-rock.
Dischord Records - legendarna wytwórnia, o której słyszał każdy fan punk rocka i hardcore'u. Tutaj wydawali Dag Nasty, Fugazi czy Minor Threat i chociaż Lutownicy w tym samym katalogu nie znajdziecie, to ich brzmienie zmusza do uwierzenia, że pochodzą właśnie z Waszyngtonu, a nie z Ostrzeszowa.
Jedyne, co nie pozwala łatwo łyknąć historii zarysowanej na początku poprzedniego akapitu, to nazwa zespołu. Lutownica - legendarny przedmiot, w który niegdyś musiała być wyposażona każda sala prób, bez którego nie można było ruszyć w trasę koncertową, a najlepiej w ogóle było zawsze mieć ją przy sobie. Z drugiej strony czasownik "lutowanie" to w języku ulicy uderzenie, a przesłuchanie tego niespełna dwudziestopięciominutowego materiału jest jednym z potężniejszych uderzeń, jakie w ostatnich latach można było odczuć w polskiej muzyce - można przeczytać na portalu Soundrive.pl.
Lutownicę założyli muzycy między innymi Blue Raincoat, Let The Boy Decide i Low Cut - zespołów z gitarowego podziemia, które w swoim środowisku zyskały rzeszę oddanych fanów. Nie jest to jednak muzyka wyłącznie dla wąskiego grona odbiorców - każdy zwolennik surowych gitar znajdzie w niej coś dla siebie, o ile ma przynajmniej odrobinę sentymentu dla brzmienia lat 80. i 90.
Niewielu raperów tak odważnie walczy o prawa człowieka, jak Cakes Da Killa. Obok Le1fa oraz Mykki'ego Blanco jest najbardziej znaną postacią łączącą środowisko hip-hopowe ze społecznością LGBT, ale istotniejsze jest to, że tworzona przez niego muzyka nie musi gonić za wywołującym burzliwe debaty zderzeniem dwóch ideologii. Cakes nawiązuje do east coast hip-hopu lat 90., dodając mu jeszcze więcej przebojowości i emocjonalnego przesłania.
Francuzi nawiązują do twórczości klasyków industrialu oraz EBM typu Nine Inch nails albo Front 242, lecz w autorskim, unikalnym wydaniu. W ich muzyce pobrzmiewają także hałaśliwe naleciałości z shoegazu oraz zimnofalowy nastrój. W dodatku ich występ odbędzie się w hali B64, której surowy klimat spotęguje doznania.
Romantycznie, tajemniczo, agresywnie i ponuro - duńskie Get Your Gun ma wiele oblicz, którymi oczaruje zarówno fanów Nicka Cave'a, jak i Red Fang. Po znakomicie przyjętym pierwszym albumie ("The Worrying Kind"), grupa pracuje nad kolejnym wydawnictwem, a Soundrive Fest będzie jedną z pierwszych okazji, aby usłyszeć je na żywo.
Didgeridoo, drumla, kalimba, nastrojowa muzyka w etnicznej stylistyce, a wszystko to nie z odległego kraju, lecz z trójmiejskiego podwórka. Duet Mayatri sprawi, że hala B64 zmieni się w wyjątkowe, magiczne miejsce.
Tajemniczy zespół, o którego członkach niewiele wiadomo. Nie przeszkodziło im to jednak zwrócić na siebie uwagę mediów po opublikowaniu zaledwie jednego, znakomitego utworu "Hard Believer". Ich debiutancki album będzie jednym z najciekawszych wydarzeń w polskiej muzyce w 2017 roku.
Projekt Rafała Skoniecznego, wcześniej muzyka Hotelu Kosmos, w którym podejmowane są bardziej stonowane, folkowe inspiracje. Zeszłoroczny album "W//TR" otrzymał znakomite recenzje, a utwór "Przynieś to z nocy" (z gościnnym udziałem Oli Bilińskiej) otrzymał Palnik za Utwór Roku podczas Doków 2016.