Cypress Hill, Pink, Massive Attack, Gold Frapp i Adam Freeland w Gdyni!!!
ceny biletów: 89 zł - jeden dzień, 123 zł - dwa dni
2 i 3 lipca 2004 na Skwerze Kościuszki w Gdyni odbędzie się najważniejsze wydarzenie muzyczne roku, będące zarazem największym przedsięwzięciem festiwalowym zorganizowanym dotychczas w Polsce - HEINEKEN MUSIC - OPEN'ER
FESTIVAL.
W trakcie dwóch festiwalowych dni wystąpią w Gdyni największe gwiazdy światowej
sceny muzycznej: PINK, CYPRESS HILL, MASSIVE ATTACK, GOLDFRAPP,
FREELAND. Nigdy dotąd w Polsce nie wystąpiła razem taka ilość międzynarodowych
artystów największego formatu. Na festiwalu nie zabraknie także najciekawszych
osobowości sceny polskiej, prezentujących swoje najnowsze produkcje.
OPEN'ER FESTIVAL to również rozmaite formy sztuki wizualnej, przygotowane
specjalnie na tą okazję.
To wszystko wraz z wyjątkowością festiwalowego miejsca zagwarantuje jego
uczestnikom niezwykły i niezapomniany początek lata...
OTWÓRZ SIĘ NA NAJCIEKAWSZE WYDARZENIE MUZYCZNE ROKU 2004
Informacje o wykonawcach:
CYPRESS HILL
Till Death Do Us Part
Od czasu powstania grupy w 1988 roku, ten pionierski rap-rockowy kwartet przeszedł bardzo długą drogę. Cypress Hill założyli B-Real (Louis Freese), DJ Muggs (Lawrence Muggerud) i Sen Dog (Senen Reyes), a w późniejszym czasie dołączył do nich Eric Bobo. W ciągu ponad 15 lat istnienia zespołu udało im się sprzedać ponad 15 milionów płyt na całym świecie. Ich płyty osiągały multi-platynowe, platynowe i złote nakłady. Występowali jako gwiazdy na festiwalach Lollapalooza, Woodstock i organizowanej przez nich samych trasie Smokin' Grooves tour. Pojawili się również w słynnym programie "Saturday Night Live".
Podczas całej swojej kariery przełamywali bariery pomiędzy hip hopem, muzyką alternatywną, metalem, rockiem, reggae, ska i muzyką o korzeniach latynoskich. Imponująca kariera zespołu została podsumowana, ale też rozwinięta, na długo oczekiwanym, siódmym albumie studyjnym (a dziesiątym w całej karierze) zatytułowanym Till Death Do Us Part. Płyta, jak mówi sam tytuł (...póki nas śmierć nie rozdzieli...) opowiada o śmiertelności, posługując się moralnymi przypowieściami wzbogaconymi charakterystycznymi dla Cypress Hill hip hopowymi beatami. Historie te opowiedziane zostały w typowy dla Cypress Hill, narracyjny sposób, mocno akcentowany w refrenach przez Sen Doga.
"Na tej płycie chcieliśmy wrócić do naszych początków," wyznaje B-Real podczas krótkiej przerwy w studio DJM, gdzie album był nagrywany. "To czysty, surowy hip hop z lekką domieszką rocka, reggae i naszych latynoskich korzeni. Poczuliśmy wspólnie wibrację tej płyty, ponieważ są to nasze wspólne doświadczenia. Robiliśmy wszystko, co nam się podobało i pasowało do koncepcji płyty."
"Wzięliśmy to, co najlepsze z naszych dotychczasowych płyt i połączyliśmy z rzeczami, których nauczyliśmy się przez te wszystkie lata. Wystarczyło już tylko podrasować to do standardów roku 2004 i oto jest....," mówi Muggs, który po raz kolejny dostarczył większość podkładów i zadbał o ostateczne brzmienie płyty, wyciągając z pozostałej trójki najbardziej inspirujące rzeczy. "Ta płyta opowiada o rozwoju i progresji."
Till Death Do Us Part to niezły przegląd możliwości zespołu. Znalazło się tam miejsce na bezkompromisowy gangsta rap "Can't Stop the Gunshot", hiszpańskie korzenie w "Latin Thugs", z udziałem portorykańskiej gwiazdy reggae, Tego Calderone), pro-blantowy, klubowy hit reggae ("Smoke It Up", z udziałem syna Boba Marley'a, Damiana), a także wzbogacony biciem dzwonów i eterycznym chórem, bardzo "filmowy" "Street Wars". Ten ostatni utwór, a także mroczne postaci na okładce płyty zostały zainspirowane odbytą niedawno przez Muggsa podróżą do Pragi. "Tam był pewien most, któremu robiliśmy zdjecia," mówi Muggs, "Ten nastrój, okładka w odcieniu sepii, mroczna i pochmurna. To było dokładnie to, co chciałem osiągnąć."
Na pierwszego singla wybrany został dynamiczny, inspirowany kawałkiem The Clash, ska-rockowy utwór "What's Your Number?", który jest żartobliwą opowiastką o podrywaniu dziewczyn w klubie. W utworze gościnnie wystąpili Tim Armstrong z Rancid na gitarze i Rob "SR" Ashton z Transplants w chórkach. "Ten numer jest skomponowany na riffie z "Guns Of Brixton," tłumaczy B-Real. "Byłem naprawdę zaskoczony, kiedy Muggs zaproponował, żebyśmy tego użyli, ale wyszło naprawdę nieźle."
"Jestem wielkim fanem The Clash," mówi Muggs. "Myślałem, że może wyjść z tego coś fajnego. Najpierw chciałem zrobić z tego takie nasze "Guns of L.A.", ale Real pociągnął to w zupełnie inną stronę. No i wyszła z tego kompletnie inna rzecz."
Wśród innych gości znaleźli się tacy wyjadacze jak Mobb Deep's Prodigy i Twin, którzy pojawili się w klasycznym, "cypressowym" kawałku "Last Laugh", jak również znany w całych Stanach producent The Alchemist, który kręcił gałkami w "Bang Out" i "Latin Thugs".
"To jeden z pierwszych albumów, na którym wszystkie elementy układanki do siebie pasują," wyjaśnia B-Real. " Chcieliśmy pokazać dojrzałość i ciągły rozwój," dodaje Muggs. "Nie mieliśmy ochoty robić takiej samej płyty jak poprzednia. Cypress Hill zawsze był znany z tego, że wyznacza pewne trendy i pomyślałem, że nadszedł czas, żebyśmy zrobili coś innego. Żebyśmy znów stworzyli własny, wewnętrzny świat. Nie podłączamy się pod to, co jest popularne. Nie tworzymy sezonowych przebojów. Mamy na koncie płyty klasyczne, które przetrwały próbę czasu."
Rzeczywiście, Till Death Do Us Part nie jest zwykłym zestawem piosenek. Jest płytą przemyślaną od początku do końca. Należy jej słuchać tak, jak ogląda się film. Poczuć na własnej skórze brud ulicy, objechać świat i wrócić z powrotem. Utwory takie jak "horrorcore" "Never Know" przekraczają cienką linię pomiędzy ulicznym credo, a sukcesem rynkowym, z naciskiem na gangsterską przeszłość zespołu.
"Pracujemy w taki sposób," mówi B ",że Muggs puszcza mi podkład, ja się mu poddaję i to, co wyjdzie, to wyjdzie. Zwykle jest tak, że pewne dźwięki przypominają mi coś, co już kiedyś robiłem, albo widziałem."
"Proces produkcji i sposób, w jaki tworzę kompozycje są do siebie bardzo podobne. Siedzimy w tym od lat i zawsze staraliśmy się robić coś interesującego, próbując znaleźć nowe dźwiękowe i tekstowe obszary. Rynek muzyczny jest teraz bardzo konkurencyjny i każdy się stara zrobić coś lepszego od innych."
"Zawsze słuchałem wielu różnych gatunków muzycznych," mówi Muggs. "Cały czas się uczę. Czytam książki, oglądam filmy i doświadczam życia. Później staram się te doświadczenia przelać do mojej muzyki. Chciałbym, żeby moje kompozycje miały w sobie więcej wyrazu."
Dubowy kawałek reggae "Busted In The Hood" jest tego najlepszym przykładem. Muggs zamienia oldschoolową rymowankę Beastie Boys, "Here's a Little Story" w protest song przeciwko ciężkim dragom, w którym rapowanie B-Reala przypomina pierwszy hit CH, "How I Could Just Kill A Man."
Pomimo tego, że Till Death Do Us Part ma wiele wspólnego ze śmiertelnością, wcale nie odwraca się od przyszłości. I chociaż członkowie Cypress Hill nie prowadzą już gangsterskiego stylu życia, nie oznacza to, że nie potrafią zrozumieć takiej mentalności.
Domem dla B-Reala i Sen Doga było niewielkie podmiejskie osiedle South Gate. Wychowali się tam w atmosferze wypełnionej muzyką hip hop i działalnością gangów. Wokół oczywiście nie brakło imprez house'owych i break dance'u, a muzyka rap wychodziła na światło dzienne dzięki takim programom jak "Uncle Jam's Army" i legendarnej, nadającej tylko muzykę rap rozgłośni radiowej KDAY. Jednak kiedy emocje opadły i jeśli nie było się członkiem gangu, twój tyłek nie był bezpieczny. Żeby włóczyć się po ulicach trzeba było mieć ciężkie ręce i mocną reputację.
"Idiotyzmem byłoby powiedzieć, że wciąż prowadzimy taki tryb życia," zauważa B. "Teraz robimy muzykę. Dobrze rozumiemy się z ludźmi wokół nas. Teraz ta gra wygląda zupełnie inaczej, niż wtedy, gdy zaczynaliśmy. Jednak muzyka pozostaje muzyką. Jeśli uda ci się stworzyć kawałek, który się ludziom podoba, a ten kawałek jest częścią dobrej płyty - już jest dobrze. Jeśli wszyscy w nią wierzą - będzie wielka."
"Jestem zadowolony z kierunku, w którym teraz zmierzamy," dodaje Muggs. "Po 15 latach czasami nie jest łatwo wciąż świetnie się dogadywać w zespole. Nam udało się przejść próbę czasu. Można się kłócić cały dzień, ale pod wieczór znów można się stać kochającą rodziną."
Całkiem nieźle zgraliśmy się z niektórymi ludźmi," zauważa Sen Dog. "Gdybyśmy pozostali zespołem stricte rapowym, to wcale nie mam pewności, czy Cypres Hill by jeszcze istniał. Na naszych koncertach zawsze był kocioł pod sceną i myślę, że naturalną sprawą było dla nas zaostrzenie brzmienia. Publika od zawsze szalała przy rapowych kawałkach Muggsa, więc postanowiliśmy jeszcze bardziej podgrzać atmosferę."
Płyta Till Death Do Us Part jest tego najlepszym dowodem.
PINK
Alicia Moore zyskała przydomek "Pink" już dawno, a to ze względu na swoją karnację jeszcze w dzieciństwie, jednak ostatecznie przekonała ją do tej ksywki postać Mr. Pinka z filmu Quentina Tarantino Wściekłe Psy. Robiła ze swoimi włosami najprzeróżniejsze rzeczy, aż w końcu stwierdziła, że byłoby zabawnie, gdyby Pink, oprócz "kolorowego" przydomka, miała też różowe włosy. Ale Pink to o wiele więcej niż tylko nietypowy kolor głowy.
Niesamowita, pełna nadziei wizja muzyki, która ma jednoczyć zamiast dzielić nie jest dla niej niczym nowym. W końcu śpiewała w klasycznym, czarnym, kościelnym chórze gospel, a jednocześnie była w kapeli punkowej... Ten drobny szczegół biograficzny trafnie charakteryzuje Pink wraz z jej podejściem do życia i do muzyki.
Pracowała w Pizza Hut, w McDonald's i na stacji benzynowej. Zawsze się spóźniała, nie znosiła wypełniania czyichś poleceń, ani przyjmowania zamówień. W szkole średniej rzuciła naukę, bo "jak mogła zostać w miejscu, w którym dla wszystkich najważniejsze jest gdzie kupiłeś swoje buty?". Jej idolami byli Janis Joplin, Jimmy Hendrix, Billy Joel, Guns N' Roses, Green Day i 2Pac. Śpiewała chórki w rapowym zespole Scratch N' Smoove, a w piątkowe wieczory przesiadywała w klubach, głównie w Philly's Club Fever. Tam właśnie odnalazł ją łowca talentów i zwerbował do zespołu R&B, którym zainteresowała się wytwórnia LaFace (label L.A. Reida i Babyface'a). Pink miała wtedy 16 lat. A stamtąd był już tylko jeden krok do solowej kariery i debiutanckiego albumu Can't Take Me Home.
Jej debiutancki singiel "There You Go" błyskawicznie znalazł się w Top 10, podobnym sukcesem okazały się kolejne single: "Most Girls" i "You Make Me Sick". Album zupełnie nieznanej artystki zdobył podwójną platynę w Stanach Zjednoczonych i złoto oraz platynę w innych krajach świata. Pink otrzymała też nominację w kategorii Best New Artist do nagrody MTV Video Music Award. Niedługo później, wraz z Christiną Aguilerą, Lil' Kim, Myą i Missy "Misdemeanor" Elliott, nagrały cover zespołu LaBelle z lat 70. - "Lady Marmalade" do ścieżki dźwiękowej filmu Moulin Rouge. Piosenka stała się hitem nr 1 na światowych listach przebojów, zdobyła też nagrodę MTV za najlepszy teledysk w kategorii muzyki filmowej.
Swoim drugim albumem, M!ssundaztood, wydanym przez Arista Records, 22-letnia Pink miała nadzieję zaszokować i zadziwić wszystkich, zwłaszcza krytyków oraz rzesze oddanych fanów - tych, którzy do tej pory podziwiali jej odwagę, ale spodziewali się takiego samego popu i R&B, jak na jej debiutanckim krążku z 2000 roku. Tymczasem zadziorna Pink uwielbia zaskakiwać, robić właśnie to, czego się jej zabrania. Na M!ssundaztood odkrywamy fenomenalną piosenkarkę i autorkę tekstów, która wreszcie zaśpiewała własnym głosem - głosem niczym nieskrępowanej wolności, głosem młodej kobiety, która ma odwagę wyrazić samą siebie.
Pink ma też nadzieję stać się rzeczniczką nowego pokolenia - tego, które jak mówi: "nigdy nie musiało o nic walczyć - to widać w muzyce, która jest bardzo powierzchowna. Tymczasem jest mnóstwo dzieciaków z problemami, którym ta słodka papka po prostu nie leży. Muzyka to znacznie więcej niż przemysł rozrywkowy. Chcę otwierać umysły, łamać stereotypy w każdej dziedzinie życia. Świat powinien wreszcie dorosnąć". Dlatego też chciała nagrać płytę, która zachęci ludzi do tego, by wreszcie coś zmienili w swoim życiu.
Do powstania tej płyty przyczyniło się też kilku innych znanych producentów i autorów piosenek, żeby wymienić choćby Scotta Storcha (The Roots, Dr. Dre), Dallas Austin (TLC, Madonna) i Damona Elliotta (Bone Thugs N Harmony). Pierwszy singiel z tej produkcji, "Get The Party Started," to zaledwie pomost do całkiem "nowego świata" Pink. Znajdziemy tam zupełnie nie cukierkowe kawałki o miłości ("Eventually" i "Just Like A Pill"), rockowy hymn "Don't Let Me Get Me", teksty tak przejmujące, jak "Dear Diary", czy "Family Portrait," aż po odważną introspekcję w "My Vietnam" i "M!ssundaztood".
Trzeci, najnowszy album Pink Try This miał polską premierę 10 listopada 2003 roku. Większość kompozycji, które znalazły się na następcy Missundaztood Pink skomponowała wspólnie z Timem Armstrongiem z punkowej kapeli Rancid, co nadało podobno jej albumowi zdecydowanie bardziej rockowe brzmienie. Poza tym, wśród współpracowników biorących udział w nagrywaniu płyty pojawili się Linda Perry (ex-4 Non Blondes), kanadyjska wokalistka Peaches oraz Beck. Obecnie na szczytach światowych zestawień top utrzymuje się "God Is a DJ".
MASSIVE ATTACK
Zespół Massive Attack powstał w 1987 roku i jest uważany za wynalazcę oraz głównego przedstawiciela TRIP-HOPu.
Ich muzyka to trudna do opisania mieszanka soulu, reggae, dub,rocka i hip-hopu. Pierwotny skład zespołu tworzyli: Robert Del Naja, znany jako 3D , Andrew Vowles (Mushroom) oraz Grantley Marshall (Daddy G) .
W 1991 roku ukazał się debiutancki album Massive "Blue Lines", znakomicie oceniony przez krytykę i fanów. Zaśpiewała na nim Shara Nelson oraz Tricky i Horace Andy (legendarna gwiazda muzyki Reggae).
Drugi album "Protection" ukazał się w 1994 roku. Produkcją zajął się zespół wspierany przez Nellee Hooper'a . Na płycie zaśpiewała między innymi Tracy Thorn (z grupy: Everything But The Girl) .
Album został zremiksowany przez Mad Professora i ukazał się w 1995 roku jako płyta "No Protection".
Trzeci studyjny album zespołu "Mezzanine". został wydany wiosną 1998 roku. Sprzedał się w nakładzie ponad 3 milionów płyt na całym świecie. Na płycie ponownie zaśpiewał Horace Andy oraz dwie nowe wokalistki: Elizabeth Fraser z grupy Cocteau Twins oraz niezwykle utalentowana Sara Jay.
We wrześniu 1999 roku Mushroom ogłosił swoje odejście z grupy. W tym czasie 3D oraz Daddy G pracowali z Davidem Bowie nad utworem "Nature Boy", który pojawił się na ścieżce dźwiękowej do filmu "Moulin Rouge".
Niedawno Massive Attack oddał w nasze ręce czwarty album "100th Window" i obiecał, że w ciągu roku wyda kolejny.
"100th Window", to kolejny wielki krok naprzód. Jej autorem i producentem jest Robert Del Naja i Neil Davidge. To gigantyczny skok w ciepłą elektronikę, psychodeliczne klimaty i głębokie dub reggae w starym stylu. Robert Del Naja wyjaśnia: "Chcieliśmy, aby ta płyta była znacznie cieplejsza od "Mezzanine", ale nie chcieliśmy łagodzić brzmienia. Chcieliśmy utrzymać tamto napięcie i intrygę bez popadania w ponuractwo." Jeden z członków Massive Attack, Grant "Daddy Gee" Marshall nie wszedł do studia. "Grant wziął sobie krótki urlop, bo urodziło mu się dziecko i on sam zaczyna nowe życie" - mówi 3D. "Znowu poczuje bluesa, kiedy ruszy z nami w trasę. On na pewno wróci."
Podobnie jak pozostałe albumy zespołu, również ta płyta stanowi pełną zmiennych nastrojów nowatorską panoramę, wyraźnie inspirowaną przez wschodnie brzmienia.
Pierwszy utwór, "Future Proof" z wokalem Roberta Del Naja, jest wielowarstwowy i niezwykle nastrojowy. W lamencie "Everywhen" i w niepokojącym, melancholijnym "Name Taken" pojawia się wieloletni partner Massive Attack, , Horace Andy.
Sinead O'Connor użycza swojego surowego ducha i emocji na trzech utworach: pełnym uroku "What Your Soul Sings", poruszającym dubowym "A Prayer For England" oraz na mrocznym soulowo-smyczkowym "Special Cases"
Uwodzicielskie "Small Time Shot Away" to natarczywy bas i bębny. Śpiewa tu Robert Del Naja, podobnie zresztą jak na opartym na hip hopowych beatach "Butterfly Caught" i na ostatnim kawałku na płycie - "Antistar", który bazuje na statycznej energii i epickich arabskich strunach.
Massive Attack wyruszyli w lutym na światową trasę koncertową, podczas której zostaną zaprezentowane niezwykłe animacje oraz ogromne interaktywne ekrany LED. Robert Del Naja: "Kiedy zaczynaliśmy, zawsze staraliśmy się stworzyć wokół soundsystemu jakieś przyjazne środowisko, miejsce w którym chcielibyśmy grać. Teraz znowu chcemy do tego wrócić. To będzie impreza interaktywna i eksperymentalna ".
GOLDFRAPP
Pod szyldem Goldfrapp ukrywa się, współpracująca wcześniej z Trickym, Orbital i Add N To X, młoda brytyjska wokalistka i instrumentalistka Allison Goldfrapp. Felt Mountain, jej debiutancki album, narobił sporo zamieszania u schyłku XX wieku - ostatecznie wydawnictwo to znalazło się w większości zestawień z najciekawszymi płytami 2000 roku.
Płyta Felt Mountain to raczej dzieło, które z powodzeniem mogłaby firmować przed laty swoim nazwiskiem Shirley Bassey, albo członkowie grupy Portishead, gdyby porzucili zabawę samplami i loopami, i na dobre połączyli swe siły z orkiestrą. Gdzieniegdzie pobrzmiewa tu filmowa nuta Ennio Morricone, czasem przed oczami staje Marlena Dietrich i aura skąpanych w dymie przedwojennych kabaretów. Uwodzicielska muzyka dla wrażliwych, przepiękna i niebezpieczna.
Po tym oniryczno-ezoterycznym debiucie, nowy album Goldfrapp Black Cherry był dla wielu zaskoczeniem. Dużo bardziej dynamiczny i zadziorny, czasem wręcz taneczny (nominowany do Brit Awards 2004 w kategorii Best British Dance Act).
Wszystko tu jest inne, choć piosenki nagrywano w podobnym składzie. Ten sam jest wciąż kosmiczny głos Allison, która łączy w sobie delikatność Kate Bush i seksowność Debbie Harry.
Tu rządzą syntezatory. Za to odpowiada Will Gregory. Aranżacje nie są brawurowe, raczej oszczędne. Sporadycznie słychać gitary. Druga twarz tej płyty to piosenki-perełki. Black Cherry i Hairy Trees emanują prawdziwą magią. Sporo w tej elektronicznej muzyce jest chłodu, dystansu połączonego z uroczym wyrafinowaniem, a nawet demonicznością, która wychodzi z Allison w zamykającym album utworze Slippage. Wszystko razem stanowi kuszącą mieszankę, której nie można się oprzeć.
ADAM FREELAND
Adam Freeland po raz pierwszy stanął za gramofonami w 1992 roku, misując deep house. Później skręcił w stronę d'n'b, aż w końcu skoncentrował się na fuzji house i techno z breakbeatem, nazwanej - w opozycji do tradycyjnego breakbeatu - nu skool breaks. Jego miksy z serii "Coastal Breaks" (1 i 2) i "Tectonics" to Biblia każdego fana połamanych dźwięków; hybryda mrocznych syntetycznych brzmień z brejkowymi bitami i hiphopowymi melorecytacjami. Określenie "nu skool breaks" powstało przypadkiem i w zamyśle twórców wcale nie miało się stać etykietką dla całkiem nowego gatunku muzyki tanecznej.
"W Angliii początku lat 90-tych w klubach house'owych grało się prawie wyłącznie tandetny big-beat. Wszyscy byli do bólu staromodni (oryg. old school - przyp. autora). Chodziło przede wszystkim o staromodne sample - nie tylko brejkowe, lecz również hiphopowe i funkowe. Jednym słowem - old school pełną gębą." - wspomina Freeland.
"Na plakacie reklamującym naszą imprezę napisaliśmy więc >>Nu-skool breaks and future electro<<.> - dodaje.
BILETY
GDAŃSK
Bileteria, ul. Gdanska 15
Music shop II, ul. Tkacka 17/18, tel. 301-63-39
EMPIK, Podwale Grodzkie 8, tel. 301-72-44 w.111
Stowarzyszenie Turystyczne "Pomorze Gdańskie", ul. Heweliusza 7
GDYNIA
Music Shop, ul. Świętojańska 23, tel. 621-64-90
EMPIK, ul. Świętojańska 68 trl. 620-07-73
Biuro Turystyki NORD, Władysława IV 43
<.>